[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BaÅ›ka poÅ‚ożyÅ‚a na krzeÅ›le obok siebie i ponownie opuÅ›ciÅ‚ salon... Przepraszam, to mój ojciec. Ma siedemdziesiÄ…t lat i jest... pan Smith zawiesiÅ‚ gÅ‚os. Chory na Alzheimera? dokoÅ„czyÅ‚a współczujÄ…co BaÅ›ka. Nie, no skÄ…d machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… gospodarz. Jest zdrowy jak koÅ„ i wyjÄ…tkowo, jak to siÄ™ dzisiaj w Polsce mówi, wyjÄ…tkowo... Upierdliwy podpowiedziaÅ‚a BaÅ›ka. O przepraszam, zagalopowaÅ‚am siÄ™. Nie chciaÅ‚am obrazić paÅ„skiego ojca. Nic siÄ™ nie staÅ‚o. Bardzo kocham ojca, ale niestety, z ogromnym żalem muszÄ™ przyznać, że wÅ‚aÅ›nie to sÅ‚owo najlepiej oddaje jego charakter. To jest paÅ„ski ojciec? wyjÄ…kaÅ‚a Zu, która od kilku minut usiÅ‚owaÅ‚a wyjść z szoku. Nie mogÄ™ w to uwierzyć! A co? Niepodobny jestem do ojca. Wiem, wszyscy to mówiÄ…. Nie chodzi o to, do kogo pan jest podobny. Raczej o to, do kogo podobny jest paÅ„ski ojciec. Do kogo? zainteresowaÅ‚ siÄ™ pan Smith. R L T ProszÄ™ zobaczyć Zu wyciÄ…gnęła komórkÄ™ i wyÅ›wietliÅ‚a zdjÄ™cia braci Kowalów. Pan Smith przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™, wreszcie wyprostowaÅ‚ siÄ™ i powiedziaÅ‚ zimno: Nie wiem, o co pani chodzi. Nie pozwolÄ™ drÄ™czyć mojego starego ojca. Niech panie wyjdÄ…. Jutro wyjeżdżamy do Londynu. WidzÄ™, że tutaj nie da siÄ™ robić interesów. Zu i BaÅ›ka niechÄ™tnie podniosÅ‚y siÄ™ z foteli i ruszyÅ‚y w kierunku drzwi. Nagle Zu zatrzymaÅ‚a siÄ™ i powiedziaÅ‚a stanowczo: Nie, nie wyjdziemy. Wiem, że pan przetrzymuje tutaj ojca naszych przyjaciół, braci Kowalów. Na pewno wbrew jego woli. Nie pozwolimy, żeby wywiózÅ‚ go pan z Polski, zanim nie zobaczy siÄ™ z synami. Co pani bredzi? Jacy synowie? Ja jestem jego jedynym synem! SÅ‚yszaÅ‚em o Polakach, że to naród zÅ‚odziei. Ale żeby ktoÅ› oÅ›mieliÅ‚ siÄ™ podszywać pod mojÄ… rodzinÄ™ tylko dlatego, że jestem bogaty? Jak pani nie wyjdzie, to wezwÄ™ policjÄ™. Wariatka! Zu stwierdziÅ‚a, że w takim razie ona poczeka na policjÄ™. BaÅ›ka usiÅ‚owaÅ‚a ja wypchnąć na zewnÄ…trz, ale Zu zaparÅ‚a siÄ™ w drzwiach i nie daÅ‚a siÄ™ ruszyć. Pan Smith siÄ™gnÄ…Å‚ po komórkÄ™, żeby wezwać policjÄ™. Posterunkowy PaweÅ‚ GaweÅ‚ zjawiÅ‚ siÄ™ po kwadransie. Na widok Zuzanny westchnÄ…Å‚ ciężko. Przecież mówiÅ‚em pani, że pan Smith, obywatel brytyjski, nikogo tu nie przetrzymuje. Mieszka jedynie ze starym ojcem. Zgadza siÄ™ panie Smith? Jak najbardziej! ProszÄ™ zabrać te panie. A ja, swojÄ… drogÄ…, jutro przed odlotem zadzwoniÄ™ do pani szefa i opowiem o tym, jak pani dzisiaj wdarÅ‚a siÄ™ do mojego domu. R L T Posterunkowy wyprowadziÅ‚ ZuzÄ™ i BaÅ›kÄ™ z willi... Aresztuje pan mojÄ… siostrÄ™ wariatkÄ™? zapytaÅ‚a BaÅ›ka. Nie, pani siostra i bez tego bÄ™dzie miaÅ‚a duże kÅ‚opoty. Pewnie wyleci z pracy. No, chyba, że pan Smith zÅ‚oży oficjalne doniesienie do prokuratury, ale może nie zdąży, bo jutro wraca do Londynu. Policjant wsiadÅ‚ do samochodu i odjechaÅ‚, a Zu i BaÅ›ka ruszyÅ‚y w stronÄ™ przystanku autobusowego. Wracamy do domu? upewniÅ‚a siÄ™ BaÅ›ka. No co ty? Jedziemy do pana Józefa. UmówiÅ‚am siÄ™ tam z panem Leszkiem i oni na nas czekajÄ…. I co im chcesz powiedzieć? prychnęła mÅ‚odsza siostra. PrawdÄ™! krzyknęła Zu. Ja tego tak nie zostawiÄ™. Jak bÄ™dzie trzeba, to odbijemy ich ojca. Wiesz co, zgadzam siÄ™ z tym Smithem. Ty jesteÅ› stara wariatka. No, no, nie pozwalaj sobie. Zu walnęła jÄ… torebkÄ…. Tylko nie stara, tylko nie stara! R L T RozdziaÅ‚ 31 KREWNIACY, czyli... KTO PRZED WOJN WOZIA OWSIANK CI%7Å‚ARÓWK Zu i BaÅ›ka wysiadÅ‚y z zatÅ‚oczonego autobusu w pobliżu domu pana Józefa. Jak zwykle, pod bramÄ… kamienicy zatrzymaÅ‚a je wielka kłódka na grubym Å‚aÅ„cuchu. Znowu przez cmentarz? jÄ™knęła BaÅ›ka. Nie marudz! ofuknęła ja starsza siostra. Przyzwyczajaj siÄ™, bo kiedyÅ› też tam bÄ™dziesz leżeć. BaÅ›ka chciaÅ‚a coÅ› odpowiedzieć, ale w tym samym momencie podszedÅ‚ do nich pan Leszek. A, dobry wieczór panu ucieszyÅ‚a siÄ™ Zu. WÅ‚aÅ›nie idziemy do pana Józefa. Z nieba nam pan spadÅ‚, bo BaÅ›ka nie chce iść przez cmentarz nagle urwaÅ‚a, bo dostrzegÅ‚a, co mężczyzna miaÅ‚ w rÄ™ce. To byÅ‚ kapelusz matki panów Józefa i Leszka. Ten czÅ‚owiek byÅ‚ ich sobowtórem. Przepraszam odezwaÅ‚ siÄ™ idealnÄ… polszczyznÄ…. SÅ‚yszaÅ‚em przez drzwi, co pani mówiÅ‚a. JechaÅ‚em za paniÄ… taksówkÄ…... Chyba najwyższy czas, żebym spotkaÅ‚ siÄ™ ze swoimi braćmi. Braćmi? wyjÄ…kaÅ‚a BaÅ›ka. Tak potwierdziÅ‚ mężczyzna. Jestem Karol Kowal. UrodziÅ‚em siÄ™ w tym domu w 1938 roku. Możemy wejść na górÄ™? Postaram siÄ™ wszystko wyjaÅ›nić. CaÅ‚a trójka przeszÅ‚a w milczeniu przez cmentarz. Przez teren zakÅ‚adu pogrzebowego weszli do kamienicy... WspiÄ™li siÄ™ na drugie piÄ™tro. Zu już zamierzaÅ‚a zadzwonić do drzwi, ale spojrzaÅ‚a na Karola Kowala i cofnęła rÄ™kÄ™. R L T CaÅ‚ymi latami chciaÅ‚em wejść po tych schodach, zadzwonić do drzwi i zobaczyć mamÄ™. O cholera, ale siÄ™ zrobiÅ‚em na starość sentymentalny! NacisnÄ…Å‚ dzwonek, ale nie rozlegÅ‚ siÄ™ żaden dzwiÄ™k. No tak! W naszej ro- dzinie wszyscy sÄ… beztalenciami w dziedzinie techniki. Jedynie trumny zawsze dobrze nam wychodziÅ‚y! I zapukaÅ‚ gÅ‚oÅ›no w drzwi. OtworzyÅ‚ pan Józef. Leszek, co siÄ™ wygÅ‚upiasz, przecież masz klucz. Po co... tu urwaÅ‚, bo zobaczyÅ‚, że po schodach wspina siÄ™ jego brat, mąż Aliny z Piskorskich Kowalowej. Co to ma znaczyć? Kim pan jest? Zu zobaczyÅ‚a, że na schodach zrobiÅ‚o siÄ™ zbiegowisko. ZaczÄ™li wyglÄ…dać sÄ…siedzi... Panie Józefie, może wejdziemy wszyscy do Å›rodka i porozmawiamy? zasugerowaÅ‚a szeptem. To na pewno wszystko uda siÄ™ wyjaÅ›nić. Po chwili w przedpokoju staÅ‚o trzech braci Kowalów pod jednÄ… Å›cianÄ… pan Leszek i pan Józef, pod drugÄ… pan Karol. Dla zachowania równowagi Zu stanęła w drużynie" pana Leszka, a BaÅ›ka pana Karola. Choć Zuza zawsze podejrzewaÅ‚a, że mÅ‚odsza siostra nie tyle chciaÅ‚a wesprzeć przybysza, ile po prostu pilnowaÅ‚a kapelusza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|