Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może zasnąć. Cicho otworzyÅ‚a drzwi. Ciemne schody pro­
wadziły na parter, majaczyła na nich postać. Gdy jeden ze
stopni żałośnie jęknął, Caroline zmartwiała. Cóż to za
widmo stawia tak ciężkie kroki? Może takie, które ukradło
jej listy?
Wyślizgnęła się z pokoju i bezszelestnie zamknęła za
sobą drzwi. W korytarzu panował niezmącony spokój.
Przystanęła na chwilę. Z dołu dobiegł ją odgłos kroków
na kamiennej posadzce. Owionął ją lekki podmuch, który
świadczył o tym, że otwarto jakieś drzwi. Zaintrygowana,
zaczęła ostrożnie schodzić Å›ladem postaci, którÄ… wczeÅ›­
niej zauważyła. Mrok w sieni utrudniał poruszanie się, ale
Caroline odniosÅ‚a wrażenie, że zauważyÅ‚a migajÄ…ce Å›wia­
tełko w szparze drzwi prowadzących do pomieszczeń
służby. Zawahała się, nie wiedziała bowiem, czy ma
sprawdzić, kto tam się czai, czy poczekać, aż wyjdzie do
sieni. Niewątpliwie jednak komuś zależało na zachowaniu
swojej obecności w tajemnicy, bo światełko było bardzo
wątłe, a dookoła panowała cisza.
Caroline położyła dłoń na gałce drzwi i już miała ją
przekręcić, gdy nagle spłoszył ją dzwięk z głębi korytarza.
Ktoś wychodził z gabinetu. Nie osoba, która trzymała
świecę, bo ognik w szparze wciąż migotał, ale ktoś równie
ostrożny i unikajÄ…cy Å›wiadków. Nie zastanawiajÄ…c siÄ™ dÅ‚u­
go, Caroline otworzyÅ‚a drzwi po swojej lewej rÄ™ce, szuka­
jąc kryjówki. Znalazła się w bibliotece.
ZasÅ‚ony nie byÅ‚y zaciÄ…gniÄ™te, a w pokoju panowaÅ‚ pół­
mrok, za oknami bowiem światło księżyca odbijało się
w śniegowej pokrywie. Odruchowo podeszła do okna
i pociÄ…gnÄ…wszy za aksamitny sznur, znalazÅ‚a sobie miej­
sce za ciężkÄ… draperiÄ…. ZdawaÅ‚o jej siÄ™, że sÅ‚yszy zbliża­
jące się do drzwi kroki, stukające na kamiennych płytach
w sieni. Nagle pomyślała, że zachowuje się lekkomyślnie.
Włóczy się po ciemku i nawet nie ma broni. Już miała
wyjść zza draperii i wziąć ciężki lichtarz, gdy dobiegł ją
odgłos z progu, a potem cichy trzask zamykanych drzwi.
Chociaż Caroline niczego więcej nie usłyszała, szósty
zmysł podpowiedział jej, że nie jest już sama. Skuliła się
przy oknie, łecz mimo to była pewna, że osoba, która stoi
przy drzwiach i czeka, musi sÅ‚yszeć jej przyÅ›pieszony od­
dech. TÅ‚umaczÄ…c sobie, że nie grozi jej żadne niebezpie­
czeÅ„stwo, że nie jest gÅ‚upiÄ… pannÄ…, którÄ… przerażajÄ… stra­
chy z tanich powieÅ›ci, dzielnie siÄ™ wyprostowaÅ‚a. Posta­
nowiła poczekać jeszcze chwilę, uspokoić nerwy, a potem
raptownie odsÅ‚onić draperiÄ™ i stanąć oko w oko z czÅ‚owie­
kiem, który się tu wkradł.
Ledwie zdążyÅ‚a o tym pomyÅ›leć, ktoÅ› szarpnÄ…Å‚ za dra­
periÄ™ z drugiej strony. ChwilÄ™ potem spojrzaÅ‚ na niÄ… z bar­
dzo bliska najwyrazniej wściekły Lewis Brabant.
ROZDZIAA DZIESITY
- Co, u diabła... - Lewis urwał i przeczesał włosy
dÅ‚oniÄ…, jakby wierzyÅ‚, że w ten sposób przynajmniej czÄ™­
ściowo rozładuje złość. - Co, u licha, tu robisz, Caroline?
- Co robię?! Co pan tu robi? Omal nie umarłam przez
pana ze strachu.
Ktoś jeszcze poruszył się w mroku i Caroline z trudem
powstrzymała krzyk. Lewis zasłonił jej usta dłonią.
- Cicho, to tylko Richard.
Kapitan Slater stanął w miejscu oświetlonym przez
księżyc i przykładnie się skłonił.
- Do usług, panno Whiston.
Caroline omal nie parsknęła śmiechem. Stali w ciemnej
bibliotece w środku nocy i szeptem wygłaszali kwestie
jak z kiepskiej sztuki.
- Co robił pan wcześniej w pokojach dla służby? -
spytała cicho. - Widziałam...
- To nie byliÅ›my my - wpadÅ‚ jej w sÅ‚owo Lewis i ur­
wał, bo Richard położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie ma teraz czasu na tÅ‚umaczenia, przyjacielu. Nad­
chodzÄ….
Po drugiej stronie drzwi rozległ się hałas. Wywarł on
natychmiastowy skutek. Lewis schował się obok Caroline,
a Richard znalazł podobną kryjówkę za sąsiednią draperią.
W ostatniej chwili. Zaraz potem drzwi biblioteki siÄ™ otwo­
rzyły i w pokoju zabłysła świeca.
- Chodz tu, głupia!
Gdy rozległ się ten napięty szept, Caroline obserwowała
już okolicę drzwi przez szparę między draperiami. Pierwsza
z wchodzących osób bez wątpienia była zniecierpliwiona.
- Mamy niedużo czasu! Ostatnio doszÅ‚am tylko do te­
go starego nudziarza Szekspira. Ale masz kapuÅ›cianÄ… gÅ‚o­
wę! Dlaczego nie pamiętasz, gdzie go schowałaś?
Druga postać wymamrotała coś niewyraznie.
- Skończ z tym żałosnym skomleniem, dziewczyno!
Czas ucieka.
Wbrew sobie Caroline uśmiechnęła się. Chwilę pózniej
Lewis odsłonił draperię i stanął pośrodku pokoju.
- Dobry wieczór, Julio - rzekÅ‚ uprzejmie. - Może pomo­
żemy ci w poszukiwaniach tego, co chciałabyś znalezć?
SÅ‚użąca Letty zaczęła przerazliwie krzyczeć. Julia wy­
mierzyła jej policzek.
- Cicho, głupia! Chcesz zbudzić cały dom?
- TrochÄ™ za pózno na takie refleksje - zauważyÅ‚ Le­
wis. Wraz z Richardem Slaterem stanęli w kręgu światła
rzucanego przez świece, a Caroline szeroko rozchyliła
draperię. Julia, która patrzyła do tej pory to na jednego, to
na drugiego mężczyznÄ™ z minÄ… chÅ‚odno kalkulujÄ…cej oso­
by, wlepiÅ‚a wzrok w swojÄ… damÄ™ do towarzystwa. WyglÄ…­
dała tak, jakby chciała ją zabić.
- Co tu siÄ™ dzieje? I co ona tu robi? Chyba nie prze­
szkodziłam w schadzce?
Caroline pochwyciła spojrzenie Julii.
- Usłyszałam hałas i poszłam za tobą na dół. Byłam
ciekawa, co robisz.
- NaprawdÄ™? - Julia wydawaÅ‚a siÄ™ z każdÄ… chwilÄ… od­
zyskiwać pewność siebie. Wybrała najwygodniejszy fotel,
usiadÅ‚a i uÅ‚ożyÅ‚a faÅ‚dy sukni tak, by wyglÄ…dać jak najko­
rzystniej. Jasne loki lÅ›niÅ‚y w Å›wietle Å›wiecy, podkreÅ›lajÄ…­
cym również doskonaÅ‚ość profilu. Caroline poczuÅ‚a ob­
rzydzenie. Julia sprawiała wrażenie szczerej, wiarygodnej
osoby. Czy to możliwe, że chciała ich wszystkich oszukać
i prawie jej się to udało?
Tymczasem Julia przeniosła wzrok z surowej twarzy
Lewisa na Richarda Slatera, który poleciÅ‚ pociÄ…gajÄ…cej no­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Rettman_Ann_ _Dama_nigdy_sie_nie_dziwi
     : Green, Sharon Chains 1 Closed in Chains
     : Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 03 The Chalice
     : Dav
     : CS Friedman [Magister 02] Wings of Wrath
     : Hassel_Sven_ _Krolestwo_Piekiel_ _Powstanie_warszawskie
     : Constance Bennett Moonsong (pdf)
     : Aleksander 1amek Sens śźycia
     : Helen Brooks A Spanish Affair
     : Loius L'Amour Silver_Canyon_v1.0_(BD)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT