X

Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może zasnąć. Cicho otworzyła drzwi. Ciemne schody pro�
wadziły na parter, majaczyła na nich postać. Gdy jeden ze
stopni żałośnie jęknął, Caroline zmartwiała. Cóż to za
widmo stawia tak ciężkie kroki? Może takie, które ukradło
jej listy?
Wyślizgnęła się z pokoju i bezszelestnie zamknęła za
sobą drzwi. W korytarzu panował niezmącony spokój.
Przystanęła na chwilę. Z dołu dobiegł ją odgłos kroków
na kamiennej posadzce. Owionął ją lekki podmuch, który
świadczył o tym, że otwarto jakieś drzwi. Zaintrygowana,
zaczęła ostrożnie schodzić śladem postaci, którą wcześ�
niej zauważyła. Mrok w sieni utrudniał poruszanie się, ale
Caroline odniosła wrażenie, że zauważyła migające świa�
tełko w szparze drzwi prowadzących do pomieszczeń
służby. Zawahała się, nie wiedziała bowiem, czy ma
sprawdzić, kto tam się czai, czy poczekać, aż wyjdzie do
sieni. Niewątpliwie jednak komuś zależało na zachowaniu
swojej obecności w tajemnicy, bo światełko było bardzo
wątłe, a dookoła panowała cisza.
Caroline położyła dłoń na gałce drzwi i już miała ją
przekręcić, gdy nagle spłoszył ją dzwięk z głębi korytarza.
Ktoś wychodził z gabinetu. Nie osoba, która trzymała
świecę, bo ognik w szparze wciąż migotał, ale ktoś równie
ostrożny i unikający świadków. Nie zastanawiając się dłu�
go, Caroline otworzyła drzwi po swojej lewej ręce, szuka�
jąc kryjówki. Znalazła się w bibliotece.
Zasłony nie były zaciągnięte, a w pokoju panował pół�
mrok, za oknami bowiem światło księżyca odbijało się
w śniegowej pokrywie. Odruchowo podeszła do okna
i pociągnąwszy za aksamitny sznur, znalazła sobie miej�
sce za ciężką draperią. Zdawało jej się, że słyszy zbliża�
jące się do drzwi kroki, stukające na kamiennych płytach
w sieni. Nagle pomyślała, że zachowuje się lekkomyślnie.
Włóczy się po ciemku i nawet nie ma broni. Już miała
wyjść zza draperii i wziąć ciężki lichtarz, gdy dobiegł ją
odgłos z progu, a potem cichy trzask zamykanych drzwi.
Chociaż Caroline niczego więcej nie usłyszała, szósty
zmysł podpowiedział jej, że nie jest już sama. Skuliła się
przy oknie, łecz mimo to była pewna, że osoba, która stoi
przy drzwiach i czeka, musi słyszeć jej przyśpieszony od�
dech. Tłumacząc sobie, że nie grozi jej żadne niebezpie�
czeństwo, że nie jest głupią panną, którą przerażają stra�
chy z tanich powieści, dzielnie się wyprostowała. Posta�
nowiła poczekać jeszcze chwilę, uspokoić nerwy, a potem
raptownie odsłonić draperię i stanąć oko w oko z człowie�
kiem, który się tu wkradł.
Ledwie zdążyła o tym pomyśleć, ktoś szarpnął za dra�
perię z drugiej strony. Chwilę potem spojrzał na nią z bar�
dzo bliska najwyrazniej wściekły Lewis Brabant.
ROZDZIAA DZIESITY
- Co, u diabła... - Lewis urwał i przeczesał włosy
dłonią, jakby wierzył, że w ten sposób przynajmniej czę�
ściowo rozładuje złość. - Co, u licha, tu robisz, Caroline?
- Co robię?! Co pan tu robi? Omal nie umarłam przez
pana ze strachu.
Ktoś jeszcze poruszył się w mroku i Caroline z trudem
powstrzymała krzyk. Lewis zasłonił jej usta dłonią.
- Cicho, to tylko Richard.
Kapitan Slater stanął w miejscu oświetlonym przez
księżyc i przykładnie się skłonił.
- Do usług, panno Whiston.
Caroline omal nie parsknęła śmiechem. Stali w ciemnej
bibliotece w środku nocy i szeptem wygłaszali kwestie
jak z kiepskiej sztuki.
- Co robił pan wcześniej w pokojach dla służby? -
spytała cicho. - Widziałam...
- To nie byliśmy my - wpadł jej w słowo Lewis i ur�
wał, bo Richard położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie ma teraz czasu na tłumaczenia, przyjacielu. Nad�
chodzą.
Po drugiej stronie drzwi rozległ się hałas. Wywarł on
natychmiastowy skutek. Lewis schował się obok Caroline,
a Richard znalazł podobną kryjówkę za sąsiednią draperią.
W ostatniej chwili. Zaraz potem drzwi biblioteki się otwo�
rzyły i w pokoju zabłysła świeca.
- Chodz tu, głupia!
Gdy rozległ się ten napięty szept, Caroline obserwowała
już okolicę drzwi przez szparę między draperiami. Pierwsza
z wchodzących osób bez wątpienia była zniecierpliwiona.
- Mamy niedużo czasu! Ostatnio doszłam tylko do te�
go starego nudziarza Szekspira. Ale masz kapuścianą gło�
wę! Dlaczego nie pamiętasz, gdzie go schowałaś?
Druga postać wymamrotała coś niewyraznie.
- Skończ z tym żałosnym skomleniem, dziewczyno!
Czas ucieka.
Wbrew sobie Caroline uśmiechnęła się. Chwilę pózniej
Lewis odsłonił draperię i stanął pośrodku pokoju.
- Dobry wieczór, Julio - rzekł uprzejmie. - Może pomo�
żemy ci w poszukiwaniach tego, co chciałabyś znalezć?
Służąca Letty zaczęła przerazliwie krzyczeć. Julia wy�
mierzyła jej policzek.
- Cicho, głupia! Chcesz zbudzić cały dom?
- Trochę za pózno na takie refleksje - zauważył Le�
wis. Wraz z Richardem Slaterem stanęli w kręgu światła
rzucanego przez świece, a Caroline szeroko rozchyliła
draperię. Julia, która patrzyła do tej pory to na jednego, to
na drugiego mężczyznę z miną chłodno kalkulującej oso�
by, wlepiła wzrok w swoją damę do towarzystwa. Wyglą�
dała tak, jakby chciała ją zabić.
- Co tu się dzieje? I co ona tu robi? Chyba nie prze�
szkodziłam w schadzce?
Caroline pochwyciła spojrzenie Julii.
- Usłyszałam hałas i poszłam za tobą na dół. Byłam
ciekawa, co robisz.
- Naprawdę? - Julia wydawała się z każdą chwilą od�
zyskiwać pewność siebie. Wybrała najwygodniejszy fotel,
usiadła i ułożyła fałdy sukni tak, by wyglądać jak najko�
rzystniej. Jasne loki lśniły w świetle świecy, podkreślają�
cym również doskonałość profilu. Caroline poczuła ob�
rzydzenie. Julia sprawiała wrażenie szczerej, wiarygodnej
osoby. Czy to możliwe, że chciała ich wszystkich oszukać
i prawie jej się to udało?
Tymczasem Julia przeniosła wzrok z surowej twarzy
Lewisa na Richarda Slatera, który polecił pociągającej no� [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Rettman_Ann_ _Dama_nigdy_sie_nie_dziwi
     : Green, Sharon Chains 1 Closed in Chains
     : Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 03 The Chalice
     : Dav
     : CS Friedman [Magister 02] Wings of Wrath
     : Hassel_Sven_ _Krolestwo_Piekiel_ _Powstanie_warszawskie
     : Constance Bennett Moonsong (pdf)
     : Aleksander 1amek Sens śźycia
     : Helen Brooks A Spanish Affair
     : Loius L'Amour Silver_Canyon_v1.0_(BD)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.