Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumiał i docenił wybór. Pomnik Roosvelta nie miał schodów, żadnych pułapek, w
które można wpaść. Były tam osobne pomieszczenia, zwane pokojami, ale i to
miało swoje dobre strony. Informator mógł spacerować po nich, mijając Biksa i
Platta, jeśli nie czuł się swobodnie.
Bix zamienił marynarkę, a Platt kurtkę od munduru na sportową bluzę z logo
Smithsonian. Bix niósł zwinięte wierzchnie okrycia w papierowej torbie z tym
samym logo, dzięki czemu wyglądali jak turyści.
 Jak myślisz, ile czasu mu dajemy, żeby nas znalazł?  spytał Platt.
 Spóznia się tylko dziesięć minut.  Bix zerknął na zegarek.  Dwanaście.
Plattowi wciąż nie podobał się ten pomysł, ale nie miał wyboru. Nie zdziwiłby
się, gdyby się okazało, że informatorem jest ktoś z mediów, reporter, który chce
potwierdzić zdobyte przez siebie poufne informacje. Może Biksowi nie przeszkadzało
to szukanie wiatru w polu, ale Platt był już tym zmęczony. Zwłaszcza że włączono w
to jego rodziców.
Patrzyli na jedną ze ścian, choć żaden z nich nie czytał napisów, kiedy do
Biksa podeszła jakaś kobieta. Informator pewnie będzie się trzymał z daleka, póki
turyści będą się tu kręcić. Platt szturchnął Biksa łokciem i dał mu znak, żeby
przeszli dalej, kiedy kobieta odezwała się:
 Dobry wieczór panom.
Omal nie przetarli oczu ze zdziwienia. Co tutaj robi Irene Baldwin? Dosłownie
osłupieli. Czyżby ich śledziła?
Bix rozejrzał się. Platt wiedział, że Bix stara się zorientować, czy właśnie na
dobre nie odstraszyli informatora.
 Witam, pani Baldwin  rzekł w końcu Platt, kiedy stało się jasne, że Bix
zaniemówił.
 Jak tam pogoda w Chicago?
To były te słowa. Skąd znała hasło, które miał, wypowiedzieć anonimowy
rozmówca Biksa?
Potem Platt bacznie na nią spojrzał. Baldwin też miała na sobie bluzę z logo
Smithsonian, a do tego dżinsy. Rozpuściła włosy. Nawet okulary były nowe. Gdyby
nie charakterystyczny głos, mógłby jej nie rozpoznać.
 To pani?  spytał Bix.  Co, do diabła, jest grane?
ROZDZIAA 61
Nebraska
 Tutaj pani wysiada, O Dell.
Griffin chwycił Maggie za kostki i zaczął ciągnąć.
Nie mogła go powstrzymać. Jej stopy nie słuchały głowy, która kazała im go
kopnąć. Ledwie czuła jego palce zaciskające się na jej kostkach. Ze związanymi
nadgarstkami nie mogła się bronić ani zapobiec upadkowi na ziemię z wysokości
bagażnika.
Wylądowała twardo na prawym ramieniu tak boleśnie, że pomyślała, iż się
przemieściło. Nowa fala bólu przeszyła górną część ciała. To lepiej, że upadła na
ramię niż na głowę. Kiedy jednak ból nie mijał, natychmiast uznała, że może to
jednak wcale nie jest lepiej. Poczuła mrowienie, które sięgnęło palców stóp.
Griffina nie obchodziło, że była poobijana. I tak po prostu ją zakopie. Ciągnął
ją całą drogę aż na szczyt wzniesienia. W ciemności widziała jedynie tyle, by się
zorientować, że to stromy teren. Pamiętała, jak schodziła na miejsce zbrodni. Jeden
niefortunny krok i można łatwo spaść i uderzyć o drzewo. Griffin zostawił ją jakieś
trzydzieści centymetrów od miejsca, z którego na pewno by się sturlała. Nieważne.
Tutaj nie będzie techników kryminalnych, nie będzie koronera ani nawet
prokuratora hrabstwa, który oglądałby wszystkie ślady na jej ciele, ponieważ jej
ciało nigdy nie zostanie odnalezione.
Teraz Griffin wydawał się niezadowolony, że Maggie nie może wstać. Za
bardzo się postarał tym swoim taserem. Widziała, że się rozglądał, wymyślał nową
strategię, zerkał na swoje ubranie. Zawrócił do suva, nie spuszczając jej z oka, i
zajrzał na tył samochodu. Był dość potężny i silny, by ją unieść, ale wyraznie nie
miał na to ochoty. Nie miał na sobie odpowiedniego stroju. Może się śpieszył. Nie
chciał ryzykować, że zabrudzi sobie ubranie.
Czy słyszał o jej wizycie u Amandy? Czy to właśnie pchnęło go do tego kroku?
 Dlaczego?  zdołała wydusić. W ustach miała sucho. Czuła smak metalu. Nie
była pewna, czy w ogóle ją słyszał.
A jednak na moment znieruchomiał, wreszcie odparł:
 Chciałem tylko nastraszyć tych smarkaczy.  Patrzył na nią, grzebiąc w
skrzynce z narzędziami, którą znalazł na tyle suva.  Ciągle myszkowali w okolicy
tej hali. Powiedziałem Amandzie, żeby trzymała się od niej z daleka.
A więc to Mike Griffin tamtej nocy użył laserowego paralizatora, pomyślała.
 Mam z nimi korzystny układ. Nie zamierzam go stracić.
 Będą mnie szukać.  Natychmiast zdała sobie sprawę, że to kiepski
argument.
 Osiem tysięcy hektarów dolin i wzgórz, a wszystko pokryte drzewami i
gęstymi zaroślami. O tej porze roku spadające igły i liście wszystko zakrywają. Za
niecały miesiąc spadnie śnieg. Niech sobie szukają.  Zmrużył oczy, ponieważ
Maggie nie znajdowała się już w blasku świateł hamulcowych. Starał się spojrzeć jej
w oczy.  I tak pani nie znajdą.
W tym momencie Maggie zrozumiała, że to nie jest człowiek, którego można
przekonać. Niejeden raz stawała twarzą w twarz z mordercą. Rozpoznała to puste
wydrążone spojrzenie. Kiedy patrzą na ciebie jak na przedmiot, którego należy się
pozbyć  przedmiot czy osobę  za pózno na argumenty.
Griffm zgiął jedną nogę i prawie wszedł na tył suva, wyciągnął łopatę,
plandekę brezentową i linę. Miał nowy plan. Aatwiej zakopać plandekę i linę niż
własne ubranie. Był do Maggie częściowo odwrócony tyłem. Nie musiał się obawiać,
że mu ucieknie, skoro właśnie udowodniła, że nie jest nawet w stanie uchronić
ramienia przed upadkiem na ziemię.
Ale ten upadek szarpnął nie tylko jej obojczykiem. Czuła stopy. Czuła ręce i
palce u rąk. Kiedy spróbowała nimi poruszyć i je zgiąć, zrobiła to bez problemu.
Griffin pobrzękiwał czymś na tyle suva. Tutaj nie musiał się przejmować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : James Patterson Alex Cross 10 London Br
     : Alex Beecroft False Colors (pdf)
     : Christie Agatha Śmierć lorda Edgware'a
     : śąuchowski Henryk Ryszard SśÂ‚ownik savoir vivre'u dla pani
     : 661 Jak biuro rachunkowe ma przeciwdziałaÂś praniu pieniędzy i finasowaniu terroryzmu
     : Davis Heather WilkośÂ‚aki nie pśÂ‚aczć…
     : (eBook pdf) Hacking into computer systems a beginners gu
     : 2 Brown Sandra Niepokorna
     : 070.Darcy Emma Testament z Brazylii
     : John Norman Telnarian Histories 01 The Chieftain
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dodatni.htw.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT