Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zimną krew. - Dlatego nie mogę pojąć, w czym problem.
Kamienny spokój* w głosie Gage'a nie zwiódł Blythe.
Im spokojniej mówił, im staranniej dobierał słowa, tym
grozniejszy się stawał. Zastanawiała się, dlaczego wcześ�
niej tego nie dostrzegła. Jak wielu przestępców musiał
zwieść swoją pozorną uległością!
- Chcę odpowiedzieć ci: tak - zaczęła niepewnie.
- No to mów.
W ustach Gage'a wszystko wyglądało na łatwe i proste.
A może nawet takie dla niego było.
- Co ludzie powiedzą? - Ledwie wymówiła te słowa,
zdała sobie sprawę, jak bardzo są śmieszne.
Zaklął krótko, dosadnie.
- Przejmujesz się?
- Nie. - Mówiła prawdę. - Ale czy nie uważasz, że
trochę za wcześnie robić plany?
-Nie.
Z Gage'em trudno było dyskutować.
- Nie przypuszczałam, że okażesz się tak uparty.
Miał ochotę odpowiedzieć, że nie sądził, iż ona będzie
tak głupia. Zamiast tego stwierdził krótko:
112 " POTR�JNE WESELE
- Teraz już wiesz.
Zamknęła oczy. Po chwili otworzyła je znowu.
- Już raz popełniłam błąd. Z Alanem.
- Porównujesz mnie z tym nadętym bubkiem?!
- Jasne, że nie. - Położyła rękę na ramieniu Gage'a.
Poczuła, jak bardzo napięte są jego mięśnie. - Nigdy. -
Z jej zgnębionej miny wyczytał, że mówi prawdę. - Po�
trzebuję czasu, żeby oddzielić to, co czuję do ciebie, od
fantazji związanych z Aleksandrą i Patrickiem. W żad�
nym razie nie zmienia to faktu, iż bardzo cię kocham. Ale
teraz zupełnie się zagubiłam. Muszę mieć czas na prze�
myślenia.
- Czy nikt ci jeszcze nie mówił, że myślisz za dużo?
- burknął Gage.
- Już to słyszałam. - Cait i Lily usilnie ją namawiały,
żeby przestała analizować i zawierzyła swemu uczuciu do
tego człowieka.
Patrząc, jak Blythe z trudem usiłuje powstrzymać się od
łez, Gage usiłował zapanować nad swoim rozgoryczeniem.
- W porządku - odezwał się po chwili. - Nie będę cię
poganiał. - Przesunął palcem wokół jej drżących warg.
- Na razie musi mi wystarczyć, że kochasz. Nie będę jed�
nak czekał wiecznie.
- Wiem.
Chciała obiecać, że postara się szybko uporać ze swymi
problemami, kiedy tuż za nimi rozległ się donośny klakson
ciężarówki.
Gage zaklął pod nosem.
- Też sobie wybrał moment.
Blythe przesunęła się na swoje miejsce. Była zadowolo�
na, że przerwano im rozmowę.
POTR�JNE WESELE " 113
Kyriako Papakosta był znanym pisarzem, uwielbianym
w ojczystym kraju. Jedno spojrzenie na jego elegancki
jacht wystarczało, by stwierdzić, że jest także człowiekiem
bogatym.
- Ubieranie starych mitów w nowe słowa widocznie
popłaca - skomentowała Blythe, przypominając sobie
ostatnią książkę tego autora o bohaterze, który podróżował
śladami Ulissesa.
- Widywałem amerykańskie krążowniki mniejsze niż
ten jacht - oznajmił Gage. - Zdaje się, że Nataszy dobrze
się wiedzie.
Widok Nataszy Kuryan zaskoczył Blythe. Na oko nie
sposób było określić jej wiek. Wyglądała zdumiewająco.
Ubrana w staroświecką suknię, przypominała rosyjską Cy�
gankę. Siwe włosy splecione w długi warkocz i przewiąza�
ne kawałkiem białej koronki, opadały na plecy.
- Witajcie na pokładzie - zwróciła się do gości. - Przy�
kro mi, że sprawiłam tyle kłopotu. Wczoraj drogą radiową
zawiadomiłam waszego znajomego w Atenach, że depeszę
dostałam dopiero dwa dni temu. - Natasza mówiła z lek�
kim cudzoziemskim akcentem. Uśmiech jej był szczery
i sprawiał, że wyglądała na znacznie młodszą. Kiedyś mu�
siała być prawdziwą pięknością. - Na wyspach greckich
- dodała - czas płynie wolniej niż gdzie indziej.
- Zdążyłem już się sam o tym przekonać - odezwał się
Gage, wymieniając z Blythe, porozumiewawcze spoj�
rzenie.
Na ten widok oczy spostrzegawczej Nataszy rozbłysły
radośnie. Sama kochała w życiu wielu mężczyzn i zawsze
cieszyło ją szczęście innych par.
- Ma pan rację. - Rzuciła czułe spojrzenie w kierunku
mostka. Stał tam wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna
114 " POTR�JNE WESELE
ubrany w dżinsy, pasiastą rybacką koszulę i niebieską czap�
kę. Pomachał Nataszy.
- Kyriako zaprasza na śniadanie - stwierdziła Natasza.
- Chce także pokazać wam jacht. Jest z niego ogromnie
dumny.
- Bardzo chętnie, dziękujemy - odezwała się Blythe.
Gage tylko skinął głową.
- Jacht jest fascynujący - mówiła dalej Natasza. - Ky�
riako zamienił go w pływające muzeum.
- Muzeum? Czego? - zaciekawiła się Blythe.
- Oczywiście, własnej osoby - z uśmiechem wyjaśniła
starsza pani. - Jak każdy przystojny Grek, któremu się
w życiu powiodło, jest ogromnie łasy na pochwały. - Nata�
sza przechyliła głowę i zaczęła uważnie przyglądać się Ga-
ge'owi. - Ma pan profil Gary'ego Coopera - oświadczyła.
- Och, co to był za przystojny mężczyzna - dodała z wes�
tchnieniem. -I wspaniały kochanek.
Gage i Blythe oniemieli. Nie odezwali się ani słowem.
- Oczy to ma pan Paula Newmana - ciągnęła Natasza.
- Mimo braku podobieństwa ma pan w sobie coś z Errola
Flynna. I na dodatek seksapil Clarka Gable.
- Pani mi pochlebia - powiedział Gage.
Natasza radośnie klasnęła w ręce.
- I uśmiech Gable, trochę krzywy. Mężczyzna z takim
uśmiechem oczaruje każdą kobietą - oświadczyła, zwraca�
jąc się do towarzyszki Gage'a.
- Zdołałam już się o tym przekonać - powiedziała ze
śmiechem Blythe.
- Wielka strata, że nie jest pan aktorem - zwróciła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : MacDonalds Ross Troista droga
     : Aristotle Nicomachean Ethics 2 Ross
     : Hawthorne Rachel Straśźnik Nocy 03 Nów Ksi晜źyca
     : Ransom Candice Orle gniazdo
     : 661 Jak biuro rachunkowe ma przeciwdziałaÂś praniu pieniędzy i finasowaniu terroryzmu
     : Brooks, Terry Landover 03a Wizard at Large
     : Barker, Clive Powrot Z Piekla (Pl)
     : Dick Philip Kindred Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
     : Crews Caitlin Bal w Pradze
     : Kochan Marek Ballada o dobrym dresiarzu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yours.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT