Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludzi w Cabin Creek, zanim pojedziemy do Franklin.
- Och. - Kate spuściła wzrok.
- Dzisiaj nic nadzwyczajnego - stwierdził. - Jajka i owsianka. A teraz wstawaj!
Proszę.
- Tak jest!
Wymyta i uczesana Kate z niechęcią nakładała swoje dżinsy i wiśniowy sweter.
Nawet jeśli te pięćset dolarów miałoby okazać się wszystkim, co mam, część z nich
wydam na zakup nowego ubrania, pomyślała ze zdecydowaniem. Teraz i ona nie
mogła się już doczekać wyjazdu do Franklin. Musi sprawić sobie także porządne buty,
bardziej odpowiednie na górskie wyprawy. Po chwili przypomniała sobie, że mogą
- 26 -
S
R
przecież znalezć po drodze jej samochód i dokumenty. Również policja w Cabin
Creek lub Franklin mogła mieć jakieś informacje na jej temat.
Wówczas nie będzie jej tutaj w następną niedzielę, by powędrować wraz z
Davidem na łąki. Za tydzień może być setki lub tysiące mil stąd. Jeśli odzyskam
pamięć, pomyślała ze smutkiem Kate, nie będę miała żadnego pretekstu, by tu zostać.
Słońce wpadało do kuchni przez okno ozdobione zasłonką w biało-niebieską
kratkę. Na stole dymiła patelnia z jajecznicą i dwa talerze owsianki doprawionej solą i
odrobiną syropu klonowego.
- Zwietnie gotujesz, czy wiesz o tym? - spytała Kate, pijąc jego pyszną kawę.
- Prawdę mówiąc, wiem. - David uśmiechnął się - Ale miło mi, że to mówisz.
Po śniadaniu szybko sprzątnęli naczynia, włożyli kurtki i wsiedli do dżipa.
Delikatny wiatr przynosił ze sobą zapach lasu i opadających liści.
Na błękitnym, bezchmurnym niebie świeciło słońce. Laurel podbiegła do
samochodu, szczekając głośno. Najwyrazniej miała nadzieję, że pan zabierze ją ze
sobą.
- Zostawisz Laurel samą? - spytała Kate, kiedy wyprowadził samochód na
żwirową ścieżkę.
- Tak. Czasem wyjeżdżam nawet na kilka dni. Pod gankiem, w mojej pracowni
garncarskiej, są dla niej specjalne drzwi. Ma tam przygotowany zapas jedzenia i wody.
Przez dłuższą chwilę Kate nie mówiła nic, zdziwiona wiadomością, że ten
wspaniały niebieskooki mężczyzna zajmuje się garncarstwem. Może jest artystą,
pomyślała. Naczynie, w którym zostawiłam pieniądze i pierścionek, jest na pewno
jego dziełem. Po powrocie postanowiła poprosić go, by pokazał jej swoją pracownię.
Kiedy pokonali kolejny ostry zakręt, David przerwał milczenie.
- Spotkałem ciebie mniej więcej w tym miejscu. Rozglądaj się, czy w jakimś
wąwozie lub parowie nie dojrzysz błysku metalu.
Po drodze nigdzie nie zauważyli jednak wraka samochodu. Wreszcie zatrzymali
się przed drogowskazem z napisem:  Strażnica Górska na Niedzwiedziej Górze".
- Czy to o tym miejscu wspominałeś? - spytała Kate.
Skinął głową.
- Mogłaś szukać tutaj pomocy - odparł. - Zajrzyjmy tam.
- 27 -
S
R
Zmieniając biegi, David skierował wóz ku opuszczonemu o tej porze roku
budynkowi strażnicy leśnej. Przed drewnianym domem nie stał jednak żaden
samochód. Nigdzie w pobliżu nie zauważyli też śladów, które mogłyby świadczyć o
tym, że ktoś odwiedził ostatnio to miejsce.
- Czy wysiądziemy, by rozejrzeć się tutaj? - spytała Kate. Miała niejasne
poczucie, że powinna pamiętać ten drewniany budynek i stojącą obok wieżę.
David zastanawiał się przez chwilę.
- Sądzisz, że przejeżdżałaś tędy?
- Nie wiem. Być może. Niczego jednak nie pamiętam.
- Cóż, nie widzę śladów opon. Nie dostrzegam niczego, co mogłoby
naprowadzić nas na jakiś trop. Myślę, że nie warto zatrzymywać się tutaj.
Po drodze do Cabin Creek nie zauważyli żadnego szczegółu, który mógłby
stanowić dowód, że Kate kiedyś już pokonała tę trasę. Istnieje jeszcze możliwość, że
zrzucono mnie do lasu na spadochronie, zastanawiała się Kate, lecz wtedy
znalezlibyśmy gdzieś świadczące o tym ślady. Gdyby to nie dotyczyło mnie samej,
uznałabym pewnie tę historię za dosyć zabawną.
Kiedy dojechali do Cabin Creek, Kate znów miała wrażenie, że powinna
pamiętać to niezbyt sympatyczne miasteczko. Gdy wchodzili po schodach do raczej
ponurego sklepiku z szyldem:  Jenkins, Artykuły Spożywcze i Przemysłowe"
odprowadzały ich ciekawe spojrzenia stojących przed wejściem osób.
David ujął Kate za rękę. Skinieniem głowy pozdrowił kilku klientów
oglądających zgromadzone w sklepie towary. Potem zwrócił się do stojącej za ladą
szpakowatej kobiety w spranej sukni i rozciągniętym swetrze.
- Dzień dobry, Hallie - pozdrowił ją uprzejmie. - Czy noga mniej ci dzisiaj
dolega?
Surowa twarz kobiety rozpogodziła się nieznacznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 03 Zakochana Księżniczka
     : John Norman Gor 06 Ra
     : 151. Donald Robyn Nowozelandzki romans
     : D151. Carey Suzanne Pamięć gĂłr
     : Grafy_i_rekurencje_ _J.Marecki_[100]
     : McKenzie Cooper Jillians Master
     : Porwanie Deveraux Jude
     : Zaburzenia lipidowe
     : Frost Jeaniene Nocna śÂowczyni 02 Jednć… nogć… w grobie (oficj.)
     : Bagley Desmond Na ośÂ›lep
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • m-jak-milosc.pev.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT