[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No to cześć, chyba siÄ™ zobaczymy w Hogwarcie pożegnaÅ‚ siÄ™ z nim ten okropny nudziarz. Harry byÅ‚ trochÄ™ nieswój, kiedy jadÅ‚ lody, które kupiÅ‚ mu Hagrid (czekoladowe i truskawkowe, posypane wiórkami orzechowymi). CoÅ› siÄ™ staÅ‚o? zapytaÅ‚ Hagrid. Nie, nic skÅ‚amaÅ‚ Harry. WstÄ…pili do jakiegoÅ› sklepu, żeby kupić pergamin i pióra. Harry odzyskaÅ‚ nie- co humor, kiedy znalazÅ‚ butelkÄ™ atramentu zmieniajÄ…cego kolor podczas pisania. Wyszli ze sklepu, a Harry zapytaÅ‚: Hagridzie, co to jest quidditch? Cholibka, Harry, wciąż zapominam, że ty tak maÅ‚o wiesz. . . Nie wiesz, co to jest quidditch? No dobra, nie wiem, ale nie musisz mi jeszcze bardziej dokÅ‚adać. I opo- wiedziaÅ‚ mu o bladym chÅ‚opcu, którego poznaÅ‚ u madame Malkin. . . . i mówiÅ‚, że ludzi z rodzin mugoli w ogóle nie powinno siÄ™ tam wpusz- czać. . . Ale ty nie jesteÅ› z rodziny mugoli. Gdyby wiedziaÅ‚, kim ty jesteÅ›. . . Harry, jeÅ›li jego rodzice sÄ… z naszych, to on zna twoje imiÄ™ od urodzenia! WidziaÅ‚eÅ›, co siÄ™ dziaÅ‚o w Dziurawym Kotle, nie? W każdym razie wiem jedno: niektórzy z najlepszych w tej branży byli jedynymi czarodziejami w swojej rodzinie, a nawet w ciÄ…gu kilku pokoleÅ„ mugoli. . . Wystarczy wspomnieć twojÄ… matkÄ™! I wystarczy popatrzyć, kim jest jej siostra! WiÄ™c co to jest quidditch? To nasza gra. Gra czarodziejów. To coÅ› jak. . . jak piÅ‚ka nożna w Å›wiecie mugoli. . . no, każdy wie, co to jest quidditch. . . w to siÄ™ gra w powietrzu, na miotÅ‚ach, i sÄ… cztery piÅ‚ki. . . Cholibka, nie jest tak Å‚atwo wyjaÅ›nić zasady. A co to jest Slytherin i Hufflepuff? Szkolne domy. SÄ… cztery. Wszyscy mówiÄ…, że w Huflepuffie sÄ… same nie- zdary, ale. . . ZaÅ‚ożę siÄ™, że trafiÄ™ do Hufflepuffu powiedziaÅ‚ ponuro Harry. Lepszy Hufflepuff niż Slytherin rzekÅ‚ Hagrid zÅ‚owieszczym tonem. Z tych, co zeszli na zÅ‚Ä… drogÄ™, każdy byÅ‚ w Slytherinie. Sam-Wiesz-Kto też tam byÅ‚. To Vol. . . przepraszam. . . Sam-Wiesz-Kto byÅ‚ w Hogwarcie? Wiele lat temu. Weszli do ksiÄ™garni. WzdÅ‚uż Å›cian byÅ‚y tam półki od podÅ‚ogi do sufitu, a na nich ksiÄ™gi oprawione w skórÄ™, wielkie jak pÅ‚yty chodnikowe, maleÅ„kie książeczki oprawione w jedwab, rozmiarów znaczków pocztowych, książki peÅ‚ne dziwnych symboli i kilka książek, w których nic nie byÅ‚o. Chyba nawet Dudley, który nigdy 54 nic nie czytaÅ‚, chciaÅ‚by wziąć niektóre z nich do rÄ…k. Hagrid musiaÅ‚ prawie siÅ‚Ä… odciÄ…gać Harry ego od grubego dzieÅ‚a pod tytuÅ‚em: ZaklÄ™cia i przeciwzaklÄ™cia (oczaruj swoich przyjaciół i pognÄ™b swoich wrogów ostatnimi nowoÅ›ciami: NagÅ‚Ä… UtratÄ… WÅ‚osów, Galaretowate Nogi, JÄ™zyk w SupeÅ‚ i wiele, wiele, wiele innych) pióra profesora Vindictusa Yiridiana. ChciaÅ‚em znalezć coÅ› na Dudleya. Nie twierdzÄ™, że to zÅ‚y pomysÅ‚, ale nie wolno ci używać czarów w Å›wiecie mugoli, chyba że w bardzo szczególnych okolicznoÅ›ciach powiedziaÅ‚ Hagrid. A zresztÄ… i tak by ci nic nie wyszÅ‚o, chÅ‚opie, trzeba siÄ™ dÅ‚ugo uczyć, żeby osiÄ…gnąć taki poziom. Hagrid nie pozwoliÅ‚ kupić Harry emu kocioÅ‚ka ze szczerego zÅ‚ota ( Napisane jest, że ma być cynowy ). Kupili też bardzo Å‚adnÄ… wagÄ™ do odważania skÅ‚adników eliksirów i skÅ‚adany mosiężny teleskop. Potem odwiedzili aptekÄ™, gdzie aż zaty- kaÅ‚o od okropnego zapachu, który najbardziej przypominaÅ‚ zepsute jajka i zgniÅ‚Ä… kapustÄ™. Na podÅ‚odze staÅ‚y beczuÅ‚ki peÅ‚ne jakiejÅ› galaretowatej masy, na półkach puszki i kosze z zioÅ‚ami, ususzonymi korzeniami i kolorowymi proszkami, z sufitu zwieszaÅ‚y siÄ™ pÄ™czki piór, sznurki kłów i pazurów. Hagrid zamawiaÅ‚ u aptekarza podstawowe skÅ‚adniki eliksirów, a Harry oglÄ…daÅ‚ z wypiekami na twarzy srebrne rogi jednorożca (po dwadzieÅ›cia jeden galeonów każdy) i maleÅ„kie, poÅ‚yskujÄ…ce oczy żuków (pięć knutów szufelka). Kiedy wyszli z apteki, Hagrid jeszcze raz przejrzaÅ‚ listÄ™ Harry ego. No, to brakuje nam tylko różdżki. . . tak. . . no i wciąż nie kupiÅ‚em ci pre- zentu urodzinowego. Harry poczuÅ‚, że siÄ™ rumieni. Ale przecież nie musisz. . . Wiem, że nie muszÄ™. Wiesz co, kupiÄ™ ci zwierzÄ…tko. Nie ropuchÄ™. . . ro- puchy już dawno wyszÅ‚y z mody, wyÅ›mialiby ciÄ™. . . i osobiÅ›cie nie lubiÄ™ kotów, zawsze przy nich kicham. KupiÄ™ ci sowÄ™. Wszystkie chÅ‚opaki chcÄ… mieć sowy, sÄ… bardzo pożyteczne, zaniosÄ… ci list, co zechcesz. . . DwadzieÅ›cia minut pózniej opuÅ›cili Centrum Handlowe Eeylopa, mroczny sklep peÅ‚en szelestów, Å‚opotów i oczu jarzÄ…cych siÄ™ jak klejnoty. Harry dzwigaÅ‚ wielkÄ… klatkÄ™ z piÄ™knÄ… Å›nieżnÄ… sowÄ…, która spaÅ‚a z gÅ‚owÄ… schowanÄ… pod skrzy- dÅ‚em, i raz po raz dziÄ™kowaÅ‚ Hagridowi, jÄ…kajÄ…c siÄ™ prawie tak, jak profesor Quir- rell. Ależ daj spokój burknÄ…Å‚ Hagrid. Nie spodziewaj siÄ™ wielu prezen- tów od Dursleyów. No, zostaÅ‚ nam już tylko Ollivander. . . jedyne miejsce, gdzie sprzedajÄ… różdżki, a ty musisz mieć najlepszÄ…. Różdżka magiczna. . . To byÅ‚o coÅ›, co wprawiÅ‚o Harry ego w prawdziwe pod- niecenie. Ten ostatni sklep byÅ‚ wÄ…ski i wyglÄ…daÅ‚ dość nÄ™dznie. ZÅ‚uszczone zÅ‚ote litery nad drzwiami ukÅ‚adaÅ‚y siÄ™ w napis: 55 OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓ%7Å‚D%7Å‚EK OD 582 R. PRZED NOW ER. Na zakurzonej wystawie leżaÅ‚a na wyblakÅ‚ej poduszce jedna jedyna różdżka. Kiedy przekroczyli próg, gdzieÅ› w gÅ‚Ä™bi sklepu zabrzmiaÅ‚ dzwoneczek. ByÅ‚ to maleÅ„ki sklep, zupeÅ‚nie pusty, jeÅ›li nie liczyć jednego krzesÅ‚a z wysokim opar- ciem, na którym usiadÅ‚ Hagrid, i wÄ…skich pudeÅ‚ek piÄ™trzÄ…cych siÄ™ od podÅ‚ogi do sufitu. Harry miaÅ‚ wrażenie, jakby siÄ™ znalazÅ‚ w jakiejÅ› tajnej bibliotece. W gÅ‚o- wie kÅ‚Ä™biÅ‚o mu siÄ™ mnóstwo pytaÅ„, czuÅ‚ też dziwne mrowienie w karku. W tym wnÄ™trzu nawet kurz i cisza zdawaÅ‚y siÄ™ przesycone magiÄ…. Dobry wieczór rozlegÅ‚ siÄ™ cichy gÅ‚os. Harry aż podskoczyÅ‚. Hagrid też musiaÅ‚ podskoczyć, bo coÅ› trzasnęło i ol- brzym szybko poderwaÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a. Jak spod ziemi wyrósÅ‚ przed nimi staruszek o wielkich oczach, które w pół- mroku pÅ‚onęły blado jak dwa księżyce. Dobry wieczór wyjÄ…kaÅ‚ Harry. Ach, tak. . . Tak, tak. Tak sobie myÅ›laÅ‚em, że wkrótce ciÄ™ zobaczÄ™, Harry Potterze. Masz oczy swojej matki. Wydaje mi siÄ™, jakby byÅ‚a tu zaledwie wczo- raj, żeby kupić swojÄ… pierwszÄ… różdżkÄ™. Dziesięć i ćwierć cala, wierzba, bardzo elegancka. Znakomita do rzucania uroków. Pan Ollivander zbliżyÅ‚ siÄ™ do Harry ego. Harry poczuÅ‚, że ma wielkÄ… ochotÄ™ zamrugać powiekami. Te srebrzyste oczy byÅ‚y trochÄ™ zbyt przenikliwe. Natomiast twój ojciec wybraÅ‚ mahoÅ„. JedenaÅ›cie cali. Bardzo porÄ™czna. TrochÄ™ wiÄ™cej mocy, znakomita do transmutacji. Tak, tak, twój ojciec wiedziaÅ‚, co robi, to różdżka dla prawdziwego czarodzieja. Pan Ollivander podszedÅ‚ do Harry ego tak blisko, że prawie stykali siÄ™ nosami. Harry zobaczyÅ‚ swoje odbicie w tych tajemniczych, srebrnych oczach. Ach, to tutaj. . . Pan Ollivander dotknÄ…Å‚ biaÅ‚ym, dÅ‚ugim palcem blizny na czole Harry ego. MuszÄ™ z przykroÅ›ciÄ… stwierdzić, że różdżka, która do tego posÅ‚użyÅ‚a, zo- staÅ‚a zakupiona w moim sklepie powiedziaÅ‚ cicho. TrzynaÅ›cie i pół cala. Cisowa. Duża moc, naprawdÄ™ duża moc, a w zÅ‚ych rÄ™kach. . . No cóż, gdybym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|