Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 No to cześć, chyba się zobaczymy w Hogwarcie  pożegnał się z nim ten
okropny nudziarz.
Harry był trochę nieswój, kiedy jadł lody, które kupił mu Hagrid (czekoladowe
i truskawkowe, posypane wiórkami orzechowymi).
 Coś się stało?  zapytał Hagrid.
 Nie, nic  skłamał Harry.
Wstąpili do jakiegoś sklepu, żeby kupić pergamin i pióra. Harry odzyskał nie-
co humor, kiedy znalazł butelkę atramentu zmieniającego kolor podczas pisania.
Wyszli ze sklepu, a Harry zapytał:
 Hagridzie, co to jest quidditch?
 Cholibka, Harry, wciąż zapominam, że ty tak mało wiesz. . . Nie wiesz, co
to jest quidditch?
 No dobra, nie wiem, ale nie musisz mi jeszcze bardziej dokładać.  I opo-
wiedział mu o bladym chłopcu, którego poznał u madame Malkin.
 . . . i mówił, że ludzi z rodzin mugoli w ogóle nie powinno się tam wpusz-
czać. . .
 Ale ty nie jesteś z rodziny mugoli. Gdyby wiedział, kim ty jesteś. . . Harry,
jeśli jego rodzice są z naszych, to on zna twoje imię od urodzenia! Widziałeś,
co się działo w Dziurawym Kotle, nie? W każdym razie wiem jedno: niektórzy
z najlepszych w tej branży byli jedynymi czarodziejami w swojej rodzinie, a nawet
w ciągu kilku pokoleń mugoli. . . Wystarczy wspomnieć twoją matkę! I wystarczy
popatrzyć, kim jest jej siostra!
 Więc co to jest quidditch?
 To nasza gra. Gra czarodziejów. To coś jak. . . jak piłka nożna w świecie
mugoli. . . no, każdy wie, co to jest quidditch. . . w to się gra w powietrzu, na
miotłach, i są cztery piłki. . . Cholibka, nie jest tak łatwo wyjaśnić zasady.
 A co to jest Slytherin i Hufflepuff?
 Szkolne domy. Są cztery. Wszyscy mówią, że w Huflepuffie są same nie-
zdary, ale. . .
 Założę się, że trafię do Hufflepuffu  powiedział ponuro Harry.
 Lepszy Hufflepuff niż Slytherin  rzekł Hagrid złowieszczym tonem. 
Z tych, co zeszli na złą drogę, każdy był w Slytherinie. Sam-Wiesz-Kto też tam
był.
 To Vol. . . przepraszam. . . Sam-Wiesz-Kto był w Hogwarcie?
 Wiele lat temu.
Weszli do księgarni. Wzdłuż ścian były tam półki od podłogi do sufitu, a na
nich księgi oprawione w skórę, wielkie jak płyty chodnikowe, maleńkie książeczki
oprawione w jedwab, rozmiarów znaczków pocztowych, książki pełne dziwnych
symboli i kilka książek, w których nic nie było. Chyba nawet Dudley, który nigdy
54
nic nie czytał, chciałby wziąć niektóre z nich do rąk. Hagrid musiał prawie siłą
odciągać Harry ego od grubego dzieła pod tytułem: Zaklęcia i przeciwzaklęcia
(oczaruj swoich przyjaciół i pognęb swoich wrogów ostatnimi nowościami: Nagłą
Utratą Włosów, Galaretowate Nogi, Język w Supeł i wiele, wiele, wiele innych)
pióra profesora Vindictusa Yiridiana.
 Chciałem znalezć coś na Dudleya.
 Nie twierdzę, że to zły pomysł, ale nie wolno ci używać czarów w świecie
mugoli, chyba że w bardzo szczególnych okolicznościach  powiedział Hagrid.
 A zresztą i tak by ci nic nie wyszło, chłopie, trzeba się długo uczyć, żeby
osiągnąć taki poziom.
Hagrid nie pozwolił kupić Harry emu kociołka ze szczerego złota ( Napisane
jest, że ma być cynowy ). Kupili też bardzo ładną wagę do odważania składników
eliksirów i składany mosiężny teleskop. Potem odwiedzili aptekę, gdzie aż zaty-
kało od okropnego zapachu, który najbardziej przypominał zepsute jajka i zgniłą
kapustę. Na podłodze stały beczułki pełne jakiejś galaretowatej masy, na półkach
puszki i kosze z ziołami, ususzonymi korzeniami i kolorowymi proszkami, z sufitu
zwieszały się pęczki piór, sznurki kłów i pazurów. Hagrid zamawiał u aptekarza
podstawowe składniki eliksirów, a Harry oglądał z wypiekami na twarzy srebrne
rogi jednorożca (po dwadzieścia jeden galeonów każdy) i maleńkie, połyskujące
oczy żuków (pięć knutów szufelka).
Kiedy wyszli z apteki, Hagrid jeszcze raz przejrzał listę Harry ego.
 No, to brakuje nam tylko różdżki. . . tak. . . no i wciąż nie kupiłem ci pre-
zentu urodzinowego.
Harry poczuł, że się rumieni.
 Ale przecież nie musisz. . .
 Wiem, że nie muszę. Wiesz co, kupię ci zwierzątko. Nie ropuchę. . . ro-
puchy już dawno wyszły z mody, wyśmialiby cię. . . i osobiście nie lubię kotów,
zawsze przy nich kicham. Kupię ci sowę. Wszystkie chłopaki chcą mieć sowy, są
bardzo pożyteczne, zaniosą ci list, co zechcesz. . .
Dwadzieścia minut pózniej opuścili Centrum Handlowe Eeylopa, mroczny
sklep pełen szelestów, łopotów i oczu jarzących się jak klejnoty. Harry dzwigał
wielką klatkę z piękną śnieżną sową, która spała z głową schowaną pod skrzy-
dłem, i raz po raz dziękował Hagridowi, jąkając się prawie tak, jak profesor Quir-
rell.
 Ależ daj spokój  burknął Hagrid.  Nie spodziewaj się wielu prezen-
tów od Dursleyów. No, został nam już tylko Ollivander. . . jedyne miejsce, gdzie
sprzedają różdżki, a ty musisz mieć najlepszą.
Różdżka magiczna. . . To było coś, co wprawiło Harry ego w prawdziwe pod-
niecenie.
Ten ostatni sklep był wąski i wyglądał dość nędznie. Złuszczone złote litery
nad drzwiami układały się w napis:
55
OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓ%7Å‚D%7Å‚EK OD 582 R.
PRZED NOW ER.
Na zakurzonej wystawie leżała na wyblakłej poduszce jedna jedyna różdżka.
Kiedy przekroczyli próg, gdzieś w głębi sklepu zabrzmiał dzwoneczek. Był
to maleńki sklep, zupełnie pusty, jeśli nie liczyć jednego krzesła z wysokim opar-
ciem, na którym usiadł Hagrid, i wąskich pudełek piętrzących się od podłogi do
sufitu. Harry miał wrażenie, jakby się znalazł w jakiejś tajnej bibliotece. W gło-
wie kłębiło mu się mnóstwo pytań, czuł też dziwne mrowienie w karku. W tym
wnętrzu nawet kurz i cisza zdawały się przesycone magią.
 Dobry wieczór  rozległ się cichy głos.
Harry aż podskoczył. Hagrid też musiał podskoczyć, bo coś trzasnęło i ol-
brzym szybko poderwał się z krzesła.
Jak spod ziemi wyrósł przed nimi staruszek o wielkich oczach, które w pół-
mroku płonęły blado jak dwa księżyce.
 Dobry wieczór  wyjąkał Harry.
 Ach, tak. . . Tak, tak. Tak sobie myślałem, że wkrótce cię zobaczę, Harry
Potterze. Masz oczy swojej matki. Wydaje mi się, jakby była tu zaledwie wczo-
raj, żeby kupić swoją pierwszą różdżkę. Dziesięć i ćwierć cala, wierzba, bardzo
elegancka. Znakomita do rzucania uroków.
Pan Ollivander zbliżył się do Harry ego. Harry poczuł, że ma wielką ochotę
zamrugać powiekami. Te srebrzyste oczy były trochę zbyt przenikliwe.
 Natomiast twój ojciec wybrał mahoń. Jedenaście cali. Bardzo poręczna.
Trochę więcej mocy, znakomita do transmutacji. Tak, tak, twój ojciec wiedział,
co robi, to różdżka dla prawdziwego czarodzieja.
Pan Ollivander podszedł do Harry ego tak blisko, że prawie stykali się nosami.
Harry zobaczył swoje odbicie w tych tajemniczych, srebrnych oczach.
 Ach, to tutaj. . .
Pan Ollivander dotknął białym, długim palcem blizny na czole Harry ego.
 Muszę z przykrością stwierdzić, że różdżka, która do tego posłużyła, zo-
stała zakupiona w moim sklepie  powiedział cicho.  Trzynaście i pół cala.
Cisowa. Duża moc, naprawdę duża moc, a w złych rękach. . . No cóż, gdybym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Cykl Indiana Jones Indiana Jones i powietrzni piraci Martin Ca
     : Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 10 (cykl) Lord Hornblower
     : Mercedes Lackey & Larry Dixon Cykl Heroldowie z Valdemaru (02) Trylogia wojen magÄ‚Å‚w (2) Biały Gryf
     : Cykl Pan Samochodzik (15) Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki
     : Cykl Pan Samochodzik (59) Rodzinny Talizman JÄ‚Å‚zef Burny
     : Harrison Harry Stalowy Szczur 1 Stalowy Szczur
     : Harrison Harry Stalowy Szczur 7 Stalowy Szczur
     : Harrison Harry Stalowy szczur 03 Stalowy szczur ocala swiat
     : Harrison, Harry B5, Bill en el Planeta de los 10000 Bares
     : Harrison Harry Narodziny stalowego szczura
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yours.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT