[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwoni, to mu o nim powiem. O ile zadzwoni, zanim znudzi mi się czekanie. Przez cały tydzień przed odjaz- dem był jakiś dziwny. Kupował różne rzeczy, jak gdy- by to był jego sposób na powiedzenie przepraszam za wszystko i za nic. Codziennie z czymś przychodził. Nie wiem, skąd miał pieniądze, ale myślę, że wyżebrał od Ingrid, mówiąc, że potrzebuje dla dziewczynek. Kupił z ogłoszenia stół ze szklanym blatem, chociaż my na- wet nie mamy saloniku, w którym można by go posta- wić. Oraz mikrofalę, jakby było na nią miejsce w naszej mikroskopijnej kuchni. I nowe radio z budzikiem dla 163 mnie, bo stare zepsuło się pół roku temu, a potem wró- cił do domu z biało-żółtą kakadu w klatce tak wielkiej jak nasz stół kuchenny. Ptaszysko machało skrzydłami i skrzeczało, kiedy zaczęliśmy się z Jensem kłócić - naj- wyrazniej nie było przyzwyczajone do podniesionego głosu, zasrało całe dno klatki. Ale w końcu musiałam się poddać. Ze względu na Ninę, która zaczęła płakać i nie dawała się utulić - rozżalona, kiedy zażądałam, żeby Jens zwrócił kakadu. Krystian leży i niepokoi się o coś, co obejrzał w telewi- zji, o zarazę w Holandii, szybko rozprzestrzeniającego się wirusa. Nie może przestać o tym gadać, chociaż tłuma- czyłam mu, że robi mi się niedobrze od tych wszystkich niesmacznych detali. - Ale Krystian, proszę cię, jak możesz się zarazić pryszczycą? Chyba nawet ty nie jesteś aż takim hipo- chondrykiem? Po prostu zapomnij o tym, proszę cię. Anna i Nina krzyczą, taplają się, nurkują. Takie same blondaski jak reszta dzieci w basenie, zapamiętałam ko- lor ich strojów kąpielowych, żeby umieć odnalezć je w tej chmarze ludzi. Kaj zostawiła nas samych, stoi na najwyż- szym podeście wieży skoków. Wygląda jak prawdziwy za- wodowiec, szczupła, ale umięśniona, opalona, ani grama tłuszczu na udach, ani odrobiny strachu przed tymi dzie- sięcioma metrami dzielącymi ją od powierzchni wody. Nie nurkuje. Tylko tam stoi. Jakby po to, żeby mieć spo- kój, żeby odetchnąć nad głowami całej reszty. Kolejka za nią jest coraz dłuższa. Ludzie gromadzą się na drabince za jej plecami, ale chyba nikt nic nie mówi, czekają po 164 prostu, żeby zebrała się na odwagę i skoczyła. Chodzi tam i z powrotem, aż wreszcie znalazł się ktoś, kto za- wołał: ale halo, skacz wreszcie, co... Ona ich wszystkich lekceważy, robi parę wymachów ramionami, znów je opuszcza. Nagle dociera do mnie, o co jej chodzi, czeka na Krystiana. %7łeby na nią spojrzał. Pociągnęłam go za ramię, bo położył się na brzuchu i udaje, że śpi, ponieważ zwyczajnie nie wie, o czym ze mną rozmawiać. - Czeka na ciebie - mówię, wskazując na wieżę. On sztywno podnosi się na łokciu i spogląda przez ramię. Potem siada, przykładając dłoń do czoła, żeby ocienić oczy. - Kurwa, ona chce z tego skoczyć? To wygląda bardzo niebezpiecznie. Zaczekaj... Ale jest już za pózno, bo jak tylko Kaj odkryła, że Kry- stian ją widzi, podeszła nad samą krawędz odskoczni i stanęła na palcach, plecami do basenu. Uniosła ramio- na. Poleciała w tył. Zrobiła obrót w powietrzu, Krystian zamknął oczy. Czekamy, aż z turkusowej wody wyskoczy jej głowa. Ale wokół basenu robi się tylko dziwnie cicho, ludzie szybko skupiają się przy jednej krawędzi. Bełkot, ktoś coś pokazuje, ale nikt się nie rusza. Krystian wstaje, naj- pierw kuca, a potem, zupełnie wyprostowany, powoli robi pierwsze kroki. I naraz biegnie, leci nad brzeg ba- senu i rzuca się do wody, nie zatrzymując się, żeby spraw- dzić, po co nurkuje. Ja też się podnoszę i biegnę tam, Przeciskam się przez ścianę milczących ciał. I widzę ich na dnie. Wyglądają, jakby się... bili? Szarpią się, w wodzie 165 ich ruchy są spowolnione. Kaj trzyma Krystiana za ko- szulkę, on próbuje się z niej wyplątać, siostra przytrzy- muje go jednak na dole. - Pomóżcie mu! - krzyczę. - Pomóżcie mu się uwol- nić, no! Jens powiedział mi, że Kaj potrafi wstrzymywać od- dech pod wodą strasznie długo. I jest wystarczająco silna, żeby przytrzymać Krystiana, aż on już nie będzie mógł. Wreszcie w tłumie gapiów pojawił się ratownik, zerwał z siebie T-shirt, klapki i rzucił się do basenu. Popłynął na dno i pózniej nie widziałam już, co się działo, dopóki nie wynurzył się z Kaj w mocnym uścisku. Nie wiem, dlaczego wyniósł na powierzchnię ją, a nie jego. Musiał chyba przyjąć za pewnik, że to Krystian zatrzymywał Kaj, a nie na odwrót. Ale zaraz Krystian sam wyszedł na łeczków. Nie może znieść tego, co w niej porusza. JACK (Kontakt - Charlie) Przez wiele dni jezdziłem w kółko z przyczepą kempin- gową, bez żadnego planu. Jeśli pojadę tak daleko, że sam nie będę wiedział, gdzie jestem, Maria prawdopodobnie też mnie nie znajdzie. W lusterku wstecznym widziałem jej twarz, loki, przekrzywiony ząb, przyklejony od nie- chcenia uśmiech. Ale kiedy się odwracałem, wcale tam nie siedziała, miejsce z tyłu było puste, tkwiła tam tylko rozmontowana klatka Dylana i butla gazolu do kuchen- ki. Pojawiła się teraz bez powodu, o tyle lat za pózno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|