Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

właściwego wykorzystania terenu w czasie walki. Powoli kompanie zatracały
charakter oddziałów pospolitego ruszenia, przekształcając się w jednostki
zdyscyplinowane i bojowo wartościowe.
Powoli, Krok za krokiem oczywiście, uzupełniano również uzbrojenie.
Nie było to łatwe. Przecież znikąd nie można było spodziewać się normalnego
zaopatrzenia bojowego, każdy karabin, każdy nabój trzeba było zdobywać
własnym przemysłem. Wykorzystano wszelkie możliwości w tym zakresie.
Nadal zdobywano trochę broni od przekupnych Niemców, nadal dyskontowano
starą przyjazń polsko-węgierską i przeprowadzano tajne transakcje z
żołnierzami madziarskimi, stacjonującymi w okolicy dla ochrony linii
kolejowych i różnych innych obiektów wojskowych. Do akcji zaopatrzeniowej
włączyli się również Polacy z Aucka i Kiwerc, którzy na własną rękę zbierali
broń i amunicję, gdzie się tylko dało, i dostarczali samoobronie. Nie
48
zrezygnowano też z dalszego przeczesywania okolicznych lasów, gdzie wciąż
znajdowano coś, co pozostało po walkach w czterdziestym pierwszym roku.
Dużo broni było niekompletnej, to i owo trzeba było do niej dorobić, wobec
czego Kazimierz Olszewski, były podoficer wojsk pancernych, założył
rusznikarnię. Wraz z pomocnikami, których sobie dobrał, kowalami i
ślusarzami, jeszcze raz powrócił do wraków czołgowych. Po czym dorobiono
do nich lawety i w ten sposób bateria artyleryjska stanęła do dyspozycji
obrońców.
System obrony znacznie teraz rozbudowano i poszerzono. Każda
kompania, zajmująca pozycję zewnętrzną, otrzymała zadanie stałego
umacniania i udoskonalania stanowisk na powierzonym jej odcinku. Linia
zasieków z drutu kolczastego, opasująca ten ogromny obóz warowny, osiągnęła
długość dwudziestu kilometrów. To już było coś, można było myśleć poważnie
o skuteczności tak zrealizowanego zamysłu obronnego.
Ażeby jednak nie dać się zaskoczyć ani przez faszystów ukraińskich, ani
przez Niemców, którym też w żadnym wypadku nie można było ufać,
dowództwo Przebraża powołało do życia służbę wywiadowczą. Pracą
skierowaną przeciwko Niemcom zajął się Adam Niedzwiedzki, dobierając
sobie ludzi znających język niemiecki i mających dobre kontakty w miastach.
Kilku chłopców wysłano nawet na służbę do schutzpolizei, aby zapewnić sobie
informacje z pierwszej niejako ręki. Druga komórka wywiadowcza,
prowadzona przez Zygmunta Drzewieckiego, zajmowała się zbieraniem danych
z terenu działalności banderowców. Ludzie Drzewieckiego wchodzili w kontakt
z ukraińskimi antyfaszystami i otrzymywali od nich informacje o wszelkich
aktualnych i zamierzonych ruchach oddziałów UPA.
Była to działalność bardzo ważna, odpowiedzialna i niesłychanie
pożyteczna. Dzięki niej w Przebrażu wiedziano znacznie wcześniej o
zamierzonych wizytach Niemców, tak że można było się do nich właściwie
przygotować, ukrywając część uzbrojonych ludzi, maskując co bardziej
rozbudowane umocnienia. Mimo iż Niemcy wiedzieli o istnieniu samoobrony
we wsi, nigdy jednak nie ujawniono przed nimi jej pełnej siły. Ludwik
Malinowski, który przyjmował ich oficjalnie, skarżył się swoją starą, piękną
niemczyzną, że niestety nie mogą zapewnić ludziom pełnego bezpieczeństwa,
ponieważ nie ma skąd wziąć broni, więc ta cała samoobrona jest raczej
formalna niż rzeczywista. Niemcy kiwali głowami, wyrażali żal, że nie mogą
osadzić tu swego garnizonu, ponieważ sami bardzo cierpią na brak ludzi.
 Dzięki Bogu  mówił potem Malinowski do swoich  jeszcze ich tu
brakowało. Dobrze, że tam, na wschodzie, Rosjanie coraz mocniej biją
ich w tyłek, a tu partyzanci spać im nie dają...
Niemcy zabierali czasem pewną ilość ludzi do pracy w tartaku, na ogół
jednak zadowalali się masłem, jajami, kurami i wynosili się na dłuższy czas.
49
Wiedziano powszechnie, że niedługo będzie trwał ten pozorny spokój, ten
czas, w którym można pomyśleć o zorganizowaniu tego nienormalnego życia i
jego jakim takim zabezpieczeniu. Dotąd tylko pojedyncze i niewielkie bandy
krzątały się po okolicach, szarpiąc stosunkowo niegroznie i bojazliwie. Czyhały
te bandy na jakieś mniej ubezpieczone grupki przebrażan i jedynie wtedy
odważały się atakować, i to przeważnie z zasadzki. Ale gotowało się już w
upowskim garncu wściekle, w wielu miejscach naraz przygotowano większe
siły, ściągano nawet posiłki z dalszych terenów, a wszystko z powodu tego
polskiego gniazda śmiałków, które nie tylko swoim zabezpieczyło życie, ale
miało czelność przyjmować pod swoje skrzydła tysiące uciekinierów.
Wywiadowcy przynosili wiadomości coraz bardziej niepokojące, coraz bliżej
trzeba było po nie sięgać.
Szykowała się generalna rozprawa.
*
 Słyszałeś, bat'ko?
 O czym?
 Co zrobił Saczko?
 A kto to jest Saczko?
 Ten, co był przed wojną wójtem w Kołkach, a teraz jest komendantem
policji.
 No co?
 Powiesił swoją żonę.
 A to gadzina!
 A po mojemu dobrze zrobił. Ona była Laszką.
 No to co, że była Laszką? Co to komu przeszkadzało?
 Lachy to nasi śmiertelni wrogowie, trzeba ich wszystkich wyrżnąć!
Wołodia wykonał odpowiedni, ilustrujący ruch ręką i podszedł do ojca
bliżej. Iwan zobaczył jego rozszerzone, błyszczące oczy i odniósł wrażenie, że
nie patrzą w pełni świadomie. Było w nich coś jak nalot szaleństwa.
 Jak ty możesz bat'ko  mówił chłopiec pochylając się nad ojcem i
szczerząc zęby, w których kły zdawały się wysuwać do przodu. - Jak
ty możesz wytrzymać z Laszką pod jednym dachem? Dlaczego jej nie
załatwisz jak Saczko?
Iwan silnym pchnięciem ręki odrzucił chłopca od siebie.
 Szczeniak! - powiedział głosem pełnym przerażenia i pogardy. - %7łe też
z mojej krwi takie ścierwo! Szczeniak!
Nie był to już wcale taki szczeniak. Przerastał ojca o pół głowy i kto wie,
czy nie był od niego silniejszy.
50
 Uważaj co mówisz! - warknął ostrzegawczo.
Iwan sapał jak dziurawy miech.
 Ci twoi nauczyciele... wodzowie... - powiedział z trudem  w twojej
głowie... wszystko przewrócili... Przecie to twoja matka...
 Matka nie matka, Laszka i tyle  odpowiedział Wołodia. - A raz
Laszka, to trzeba ubić. Nie ty, to ja.
 Swoją matkę?
 Laszkę  uparcie powtórzył chłopiec. - Taras Bulba zabił swego syna,
a ty tyle ceregieli robisz o babę. Nie bój się, załatwię ją ani kwiknie.
Iwan wzdrygnął się. Przez chwilę milczał, rozdygotanymi palcami
usiłując zwinąć skręta. Potem zaczął mówić, opanowując się z najwyższym
trudem. Mówił o spokojnym życiu, mówił o wojnie, o Niemcach, o faszystach,
którzy zatruwają ludziom serca i umysły, o tym, że wojna się kiedyś skończy, a
wtedy trzeba będzie odpowiadać za swoje szaleństwa. Przed władzami, które na
pewno nie będą niemieckie, i przed tymi ludzmi, którzy nie dali się opętać
diabelskiej propagandzie nacjonalistów i faszystów. Z wysiłkiem dobierając
słowa, stwierdził, że nie wolno oceniać ludzi według narodowości, bo wszędzie
są ludzie dobrzy i zli, wszędzie są mądrzy i głupi. Proponował synowi, żeby się
nad tym zastanowił, bo jak się zastanowi...
 Dopóki nie wyrżniemy Lachów, nie będzie spokoju dla Ukrainy, nie
będzie szczęścia dla narodu ukraińskiego  przerwał mu Wołodia,
jakby znudzony niezgrabnymi wywodami ojca. - Ubiję Laszkę,
choćbyś nie wiem co mówił...
 Wynoś się! - powiedział wtedy Iwan. - Wynoś się i nie pokazuj mi się
więcej na oczy, jeśli nie chcesz oberwać po głowie. Niech twoja noga
nie stanie więcej w tym domu! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Cykl Pan Samochodzik (59) Rodzinny Talizman JĂłzef Burny
     : (59) Burny JĂłzef Pan Samochodzik i ...Rodzinny talizman
     : Korzeniowski JĂłzef Spekulant
     : William Golding Il signore delle mosche
     : Hutchinson Bobby Dzieciaki Grady'ego
     : 36 The Mystery Of The Missing Merma
     : Harris Lynn Raye Wenecka noc
     : Le Guin Ursula K. Ziemiomorze 04 Tehanu
     : tolkien j r r hobbit czyli tam i z powrotem
     : Leczenie GśÂ‚odowaniem [Aleksiej Suworin]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • braseria.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT