[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bała się już deszczu, bo przyzwyczaiła się do niego w czasie wędrówki przez ten kraj. Ale to przez deszcz Roland zachorował. Zmarszczyła czoło, myśląc o chorobie Rolanda. - Co cię martwi, Dario? Uśmiechnęła się do niego i powiedziała: - Będzie padało. Przypomniała mi się Walia. To przez ten deszcz wtedy zachorowałeś. - To nie przez deszcz. Spojrzała na niego zdziwiona i przechyliła pytająco głowę. - Oddałem ci wtedy wszystkie moje suche ubrania i sam jechałem przez trzy dni w mokrej koszuli. Musiałem zmarznąć. - Nie powinieneś był oddawać mi ubrań. - Pewnie nie, ale to zrobiłem. A jak ty się czujesz? - Dobrze. Jechał przy niej, nic nie mówiąc. Czuła rosnące napięcie. Wiedziała, że za chwilę powie coś, co ją zrani. - Dlaczego tak nagle się rozchorowałaś? Wcześniej nic nie czułaś, żadnych mdłości ani omdleń. Nie rozumiem, dlaczego to się siato tak nagle, dopiero kiedy się dowiedziałaś, że jesteś brzemienna. - Sama nie wiem. Królowa mówiła, że to ze zmartwienia nic nie czułam. Dopiero kiedy zrozumiałam, że będę miała dziecko, moje ciało zaczęło się zachowywać, jakbym była brzemienna. Roland tylko skinął głową. Nie miał zamiaru spierać się o zdanie królowej. - Nieopodal jest klasztor cystersów. Przenocujemy tam. Opactwo było stare jak otaczające je dęby. Obsypane z murów obronnych kamienie leżały na drodze. Kiedy w bramie pojawił się jeden z braci zakonnych, Roland zsiadł z konia, by się z nim rozmówić. Po kilku chwilach podszedł inny zakonnik i skinął na Darię, by za nim poszła. Dziewczyna spojrzała na Rolanda, który pokiwał twierdząco głową. Brat zakonny powiódł ją do innego budynku, oddalonego od opactwa. Był szary, niski i dość zniszczony. Szli wąskim, zawilgoconym korytarzem po glinianej podłodze. Weszli do maleńkiej, zimnej celi. Miejsce było okropne i bardzo zimne. Daria trzęsła się, skulona. Inny zakonnik przyniósł jej posiłek złożony z rzadkiej zupy i czarnego chleba. Nic nie powiedział i odszedł. Daria spojrzała na zupę. Pływały w niej oka tłuszczu. Poczuła skurcz w żołądku i odwróciła się, by nie patrzeć na miskę. Usiała na brzegu pryczy wysłanej słomą. Była mokra, a słoma wystawała z materaca. Daria poruszyła się na pryczy, ale nie ugięła się nawet odrobinę. Była głodna i zmarznięta. Czuła się okropnie. Dlaczego Bóg tak zle traktuje kobiety? To dlatego każe im mieszkać w ciasnych celach z dala od mężczyzn? Może karze je za coś, o czym nie wiedziała? Znowu zadrżała, spojrzawszy na zupę stojącą na stole. %7łołądek podchodził jej do gardła, kiedy wyobrażała siebie jedzącą to paskudztwo, i natychmiast zwróciła wszystko, co zjadła wcześniej. Ledwie zdążyła do nocnika. Bolały ją kolana, bo uderzyła nimi o podłogę, kiedy klękała przy nocniku. Obejmując brzuch rękoma, próbowała oddychać i myśleć o czymś innym. Oczami wyobrazni zobaczyła wieśniaka, który pomógł Rolandowi. Był powykręcany przez tortury, zadane mu przez hrabiego. Powróciły nudności. Wymiotowała wielokrotnie, aż nie miała już siły. - Gdzie jest flakon, który dała ci królowa? Nie spojrzała w górę. Nie wiedziała, dlaczego przyszedł. Wołała, żeby go tu nie było. Chciała być sama, wolała umrzeć w samotności. Nie mogła znieść świadomości, że ktoś na nią patrzy. Już chciała coś odpowiedzieć, ale znów poczuła mdłości. Rolanda ogarnął strach, kiedy patrzył drżące nad nocnikiem jej szczupłe ramiona. Przypomniał sobie, jaka była wczoraj słaba. Zwrócił się do stojącego za nim Salina: - Przynieś wody i czyste szmaty... A, i coś do jedzenia, ciepłego - dodał, spojrzawszy na miskę z zupą. - Gdybym miał to zjeść, pewnie sam bym zwrócił wszystko, co mam w żołądku. Jeśli braciszkowie się sprzeciwią, połam im karki. Poczuła na plecach jego ręce i próbowała się wyprostować, by okazać, że została jej jeszcze odrobina dumy. Niestety, udało jej się tylko żałośnie podnieść głowę. Trzęsła się jak osika. - Chodz - powiedział i wziął ją na ręce. Nie położył jej na pryczy, lecz trzymał na kolanach. - Ta wilgotna prycza jest twardsza niż kamień. Siedział przez chwilę w milczeniu, czując chłód celi. Posmutniał. Jeśli Daria tu pozostanie, na pewno się rozchoruje. Przeor zapewniał go, że żonie nic nie będzie. Kłamliwy skunks. Co robić? Opactwo ma surowe zasady dotyczące kobiet. Czy im się wydaje, że na widok kobiety wszyscy braciszkowie oszaleją z pożądania?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|