Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdy po pewnym czasie zauważył, że przestałam się odzywać, zaśmiał się i po-
wiedział:
 Już lepiej wyjdz za Curtisa i róbcie dzieciaki. Tam, za murem, nie przeżyła-
byś nawet dnia. Wystarczyłaby ta twoja gówniana hiperempatia, żeby cię załatwić
 nikt nawet nie musiałby tknąć cię palcem.
 Tak ci się wydaje  odparłam.
 Daj spokój, widziałem, jak gościowi wydłubali oczy, a pózniej podpalili go
i patrzyli, jak wrzeszczy i biega w kółko aż do sfajczenia. Myślisz, że wytrzyma-
łabyś coś takiego?
 Twoi nowi przyjaciele tak się zabawiali?
 Gdzie tam! To te szajbusy. Pacykarze. Golą sobie wszystkie włosy  nawet
brwi  i malują skórę na zielono, niebiesko, czerwono albo na żółto. Aykają ogień
i wykańczają bogaczy.
 Co takiego?
 pają ten narkotyk, po którym lubi się patrzeć, jak się pali. Czasem wystar-
czy im ognisko, innym razem podłożą ogień pod kupę śmieci czy pod dom. Od
czasu do czasu porywają jakiegoś zamożniaka i robią z niego żywą pochodnię.
 Dlaczego?
 Skąd mam wiedzieć? To świrusy. Słyszałem, że niektórzy sami byli przed-
tem dziećmi z zamożnych domów, dlatego pojęcia nie mam, czemu tak bardzo
nienawidzą bogaczy. Te ich prochy to niezłe świństwo. Czasami pacykarzy tak
bardzo rajcuje ogień, że sami pchają się za blisko płomieni. Wtedy nawet najlepsi
kumple nie mogą ich powstrzymać. Stoją tylko i patrzą, jak się hajcują. To tak. . .
nie wiem. . . jakby pieprzyli się z ogniem i było im dobrze jak nigdy dotąd.
90
 Próbowałeś tego?
 Diabła tam, nie! Mówiłem ci przecież: ci goście to czuby. U pacykarzy
nawet dziewczyny golą sobie głowy. Cholera, wyglądają jak paskudy!
 Większość to jeszcze dzieci, tak?
 No. Najmłodsi są w twoim wieku, najstarsi mają góra dwudziestkę. Cho-
ciaż jest paru wapniaków, po dwadzieścia pięć, może nawet pod trzydziestkę. Ale
podobno niewielu pacykarzy żyje tak długo.
W tym momencie weszła Cory z chłopcami. Gregory i Bennett byli rozen-
tuzjazmowani, bo ich drużyna wygrała mecz piłkarski. Moja macocha, radosna
i wyraznie stęskniona, opowiadała Marcusowi o nowej córeczce Dorotei Cruz.
Oczywiście ich nastroje odmieniły się na widok Keitha, ale wieczór upłynął
w przyzwoitej atmosferze. Keith jak zwykle miał upominki dla młodszych bra-
ci, gotówkę dla Cory i figę z makiem dla mnie i dla Marcusa. Dziś jednak jakby
trochę się wobec mnie zawstydził.
 Może przyniosę ci coś następnym razem  powiedział.
 Nie, dziękuję  odparłam, przypominając sobie o wędrowcu, który szedł
na Alaskę.  Nic mi nie przynoś. Niczego nie potrzebuję.
Wzruszywszy ramionami, zaczął rozmawiać z Cory.
PONIEDZIAAEK, 20 LIPCA 2026
Keith przyszedł spotkać się ze mną, krótko przed zapadnięciem zmroku. Zna-
lazł mnie, kiedy wracałam pieszo z domu Talcottów, gdzie Curtis składał mi dłu-
gie i gorące życzenia z okazji urodzin. Bardzo się z Curtisem pilnujemy, ale ostat-
nio udało mu się wytrzasnąć skądś zapasik prezerwatyw. Trochę to staroświeckie,
ale skuteczne. A w jednym kącie garażu Talcottowie mają całkiem nieużywaną
ciemnię.
Keith przestraszył mnie, niszcząc błogi nastrój, jaki mnie wcześniej ogar-
nął. Wynurzył się bezszelestnie spomiędzy dwu domów; dopiero gdy był tuż-tuż,
uświadomiłam sobie, że ktoś za mną idzie, i odwróciłam się, by się przekonać, że
to on.
Podniósł do góry ręce, uśmiechając się.
 Przyniosłem ci prezent na urodziny  oznajmił, wciskając mi coś w lewą
rękę.
Pieniądze.
 Nie chcę, Keith. Zanieś je Cory.
 Sama jej zanieś. Chcesz, żeby były dla niej, to daj jej sama. Ja przyniosłem
je tobie.
Odprowadziłam go do bramy, drżąc z obawy, że któryś z naszych wartowni-
ków może zauważyć go i postrzelić. Tak bardzo urósł od czasu, kiedy na dobre
91
wyniósł się od nas. Tato był dzisiaj w domu, więc Keith nie mógł wejść. Podzięko-
wałam mu za gotówkę i powtórzyłam, że oddam ją Cory. Chciałam, żeby wiedział,
bo nie życzyłam sobie, aby cokolwiek, kiedykolwiek mi jeszcze przynosił.
Nie wyglądał, jakby sprawiało mu to jakąś różnicę.
 Najlepszego z okazji urodzin  powiedział, cmoknąwszy mnie w policzek,
i zniknął za murem.
Nadal miał klucz Cory i chociaż tato wiedział o tym, już nie nalegał na zmianę
zamka.
ZRODA, 26 SIERPNIA 2026
Rodzice musieli pojechać dziś do miasta, by zidentyfikować ciało mojego bra-
ta Keitha.
SOBOTA, 29 SIERPNIA 2026
Od środy nie byłam w stanie napisać ani słowa. Nie wiem, co pisać. To był
Keith. Oczywiście nie pojechałam na identyfikację. Tato powiedział, że próbował
też oszczędzić tego Cory. Nie chciał, aby patrzyła, co zrobili Keithowi, zanim
umarł. . . Nie chcę o tym pisać  jednak muszę. Czasami, jeśli się coś opisze,
łatwiej nam to znieść.
Ktoś pokroił i powypalał memu bratu większą część skóry. Nie ruszył tylko
twarzy. Wypalili mu wprawdzie oczy, ale resztę zostawili nietkniętą  jak gdy-
by chcieli, żeby można go było rozpoznać. Rżnęli i przyżegali, na zmianę, cięli
i przyżegali. . . Niektóre rany miały po parę dni. Ktoś musiał Keitha bardzo nie-
nawidzić.
Tato zebrał nas razem i opowiedział, co się stało. Opisał wszystko, beznamięt-
nym tonem. Chciał nas przerazić  zwłaszcza Marcusa, Bennetta i Gregory ego.
Chciał, byśmy dobrze zapamiętali, jak niebezpiecznie jest na zewnątrz.
Zdaniem policji tortury, jakie przeszedł Keith, są typowe dla ofiar handlarzy
narkotykami, którzy męczą w ten sposób tych, co ich okradają albo z nimi konku-
rują. Już nigdy się nie dowiemy, czy mój brat właśnie tak wszedł im w drogę. Je-
dynym pewnikiem jest teraz to, że nie żyje. Jego ciało znaleziono na drugim koń-
cu miasta, ciśnięte przed zgliszczami starego budynku, w którym dawniej mieścił
się dom pogodnej starości. Leżało na popękanym betonie, wyrzucone dobre parę
godzin po zgonie. Równie dobrze mogli zostawić je w jakimś kanionie, a wtedy
już tylko psy by je znalazły. Ktoś najwyrazniej chciał, by go znaleziono  i zi-
dentyfikowano. Czyżby to krewni albo przyjaciele którejś z ofiar Keitha w końcu
wyrównali z nim rachunki?
92
Policjanci zachowywali się, jak gdyby podejrzewali, że wiemy, kto go zabił.
Słuchając, jakie zadają pytania, odnosiłam wrażenie, że byliby uszczęśliwieni,
mogąc zaaresztować Cory lub tatę  a najlepiej oboje. Na ich nieszczęście moi
rodzice bardzo udzielają się publicznie i żadnemu nie przydarzyła się ostatnio ani
jedna niewyjaśniona nieobecność czy inne odstępstwo od normalnego rozkładu
zajęć. Parędziesiąt osób mogło zapewnić im alibi. Naturalnie nie zeznałam policji,
że Keith opowiedział mi, co robił. Jaki z tego pożytek teraz, gdy jest martwy
 zamordowany w taki bestialski sposób? Przypadkiem  a może celowo 
wszystkie jego ofiary zostały pomszczone.
Wardell Parrish poczuł się w obowiązku donieść policji o karczemnej kłótni
między Keithem a tatą, jaka miała miejsce w ubiegłym roku. Oczywista wszystko
słyszał. Połowa sąsiedztwa słyszała. Rodzinne draki zastępują ludziom teatr 
a tu w dodatku jeszcze tato: sam pastor!
Wiem, że to Wardell Parrish podkablował o tym glinom. Tanya, jego najmłod-
sza siostrzenica, wygadała się:
 Wujek Ward powiedział, że nieprzyjemnie mu o tym mówić, ale. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Henry_Cornelius_Agrippa_ _The_Book_Of_Occult_Philosophy,_Vol_1
     : Helen Wambach zycie przed zyciem
     : K.G. MacGregor Photographs of Claudia
     : Harrison Harry Narodziny stalowego szczura
     : James_Arlene_Samotny_ojciec_DzieciSzczescia6
     : McBr
     : A.J.Quinnell Reporter
     : James Axler Outlander 00 Devil in the Moon
     : Amber Carlton [Menage Amour 105] A Pirate's Life for Three (Siren) (pdf)
     : Fred Saberhagen Berserker 11 Berserker Kill
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomjaks.xlx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT