[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak możesz tak mówić, Renisenb, skoro wiesz, jak służyłam wam od śmierci wa- szej matki? W jej głosie nadal brzmiał złowrogi triumf zamiast zwykłego jęku. Renisenb spojrzała znowu na kasetkę z klejnotami i nagle kolejna myśl zamieniła się w pewność w jej umyśle. To ty włożyłaś naszyjnik z lwami do kasetki. Nic zaprzeczaj, Henet. Wiem, że to ty. Nie mogłam nic na to poradzić, Renisenb. Bałam się... Henet przestała trium- fować. Wyglądała nagle na przestraszoną. 131 Co to znaczy bałam się ? Ona mi go dała... to znaczy Nofret. Niedługo przed śmiercią. Dala mi jeden lub dwa... prezenty. Nofret była bardzo hojna. O tak, zawsze była bardzo hojna. Nie wątpię, że dobrze ci płaciła. Nie ujęłaś tego zbyt ładnie, Renisenb. Ale mówię ci, jak było. Dała mi naszyjnik z lwami i ametystową spinkę i jedną czy dwie inne rzeczy. A potem, gdy ten chłopiec opowiedział, że widział kobietę w takim naszyjniku, przestraszyłam się. Pomyślałam, że będziecie pewnie sądzić, że to ja zatrułam wino Jahmosego. Więc włożyłam naszyjnik do pudełka. Czy taka jest prawda, Henet? Czy ty kiedykolwiek mówisz prawdę? Przysięgam, że to prawda, Renisenb. Bałam się... Renisenb spojrzała na nią zdziwiona. Trzęsiesz się, Henet. Wyglądasz, jakbyś naprawdę się bała. Tak, boję się... Mam powód. Jaki? Powiedz mi. Henet oblizała wargi. Spojrzała na boki i za siebie. Jej oczy przypominały oczy za- szczutego zwierzęcia. Powiedz mi powtórzyła Renisenb. Henet pokręciła głową. Nie mam nic do powiedzenia rzekła niepewnie. Za dużo wiesz, Henet. Zawsze za dużo wiedziałaś. Podobało ci się to, ale teraz to niebezpieczne. O to chodzi, prawda? Henet raz jeszcze pokręciła głową i roześmiała się złośliwie. Poczekaj, Renisenb. Pewnego dnia ja będę rządzić w tym domu. Zobaczysz. Renisenb cofnęła się. Mnie nie skrzywdzisz. Moja matka nie pozwoliłaby ci na to. Twarz Henet zmieniła się. Jej oczy płonęły. Nienawidziłam twojej matki. Zawsze jej nienawidziłam... A ty masz jej oczy i jej głos, jej urodę i jej arogancję. Nienawidzę ciebie, Renisenb. Renisenb roześmiała się. Nareszcie! Zmusiłam cię, żebyś to powiedziała. Rozdział dwudziesty Drugi miesiąc lata dzień piętnasty (c.d.) I Stara Esa weszła do swego pokoju kuśtykając z wysiłkiem. Była niespokojna i bardzo zmęczona. Zdawała sobie sprawę, że wiek zbiera w koń- cu swoje żniwo. Jak dotąd godziła się ze słabością swego ciała, ale świadoma była, że to zmęczenie nie dotyczy jej umysłu. Ale teraz musiała przyznać, że napięcie spowodowa- ne ciągłym wysiłkiem umysłowym wyczerpało zasoby jej ciała. Jeśli wiedziała teraz, tak jak sądziła, gdzie czai się niebezpieczeństwo, wiedza ta nie dawała jej żadnego umysłowego wytchnienia. Przeciwnie, musiała bardziej mieć się na baczności, ponieważ specjalnie skupiła na sobie uwagę. Dowód, dowód... musiała zdo- być dowód... Ale jak? Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że jej wiek obrócił się przeciw niej. Była zbyt zmę- czona, żeby improwizować, aby zrobić jakiś twórczy wysiłek umysłowy. Wszystko, do czego była zdolna, to obrona pozostać czujną, mieć się na baczności. Ponieważ zabój- ca nie miała co do tego żadnych wątpliwości jest gotowy zabić znowu. Cóż, nie miała ochoty być następną ofiarą. Była pewna, że zostanie użyta trucizna. Użycie siły nie wchodziło w grę, ponieważ nigdy nie była sama, zawsze otaczała ją służ- ba. Więc mogłaby to być tylko trucizna. Postara się temu zaradzić. Renisenb będzie go- towała jej posiłki i przynosiła do pokoju. Miała w pokoju stojak na wino i dzban, a kie- dy niewolnik je kosztował, zawsze czekała dwadzieścia cztery godziny, aby mieć pew- ność, że nie spowodowało żadnych złych skutków. Uprosiła Renisenb, aby wspólnie ja- dły i piły, chociaż właściwie nie obawiała się o nią... jeszcze. Możliwe, że życie Renisenb nigdy nie będzie zagrożone. Ale tego nie mogła być pewna. Chwilami siedziała bez ruchu, skupiając umysł na obmyślaniu sposobów na udo- wodnienie prawdy lub obserwując swoją małą pokojówkę, gdy ta krochmaliła i układa- ła lniane suknie lub nawlekała naszyjniki i bransolety. Tego wieczoru była bardzo zmę- 133 czona. Na prośbę Imhotepa omawiała z nim problem małżeństwa Renisenb, zanim on zdecyduje się porozmawiać z córką. Imhotep, skurczony i rozdrażniony, był cieniem samego siebie. Nie był już zarozu- miały i wyniosły. Poddał się nieugiętej woli i zdecydowaniu matki. Esa natomiast bała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|