[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby usidlić Dana, powinna sprawić mi ulgę. Pewnie tak by się stało, gdyby nie informacja o planowanym spotkaniu z jego matką. Było mi przykro. Wszystko wskazywało na to, że mój związek z Danem jest skończony. Wiem, że jeszcze wczoraj sama flirtowałam z Markiem. I pozwoliłam, żeby mnie pocałował, a nawet byłam za powtórzeniem tej sceny. Przez cały czas miałam jednak rodzaj poczucia winy wobec Dana, gdyż czułam, że nie wszystko między nami skończone. Nareszcie! wyrwało się z ust mamy, kiedy pojawiłam się w pokoju. Aadnie wyglądasz, kochanie powiedziała z uznaniem, ale ja czekałam na jakąś uszczypliwą uwagę, która powinna teraz nastąpić. Dlaczego nie założysz tych ślicznych kolczyków, które dostałaś ode mnie na urodziny? Bo wyglądam w nich jak choinka zdobyłam się na pierwszą szczerą uwagę o jej ohydnym prezencie. Wprawdzie obiecałam sobie, że będę miła, ale pewnej granicy nie można przekroczyć. Za żadne skarby nie pokazałabym się na ulicach Leeds z miniaturowymi żyrandolami w uszach. Mama potrząsnęła głową, pokazując, jak bardzo martwi ją mój oczywisty brak gustu, ale nie powiedziała ani słowa. Moje mieszkanie też się jej nie podobało. Odkąd się tu wprowadziłam, hołdowałam minimalizmowi nie dlatego jednak, że takie było moje podejście do współczesnego wzornictwa, lecz po to, żeby uzyskać więcej wolnej przestrzeni. Mama z kolei uwielbiała bibeloty, ze szczególnym uwzględnieniem porcelanowych figurek w strojach z epoki. Podejrzewam, że bardzo bolała nad tym, że nie dzielę z nią tego wyrafinowanego hobby. Teraz chodz i usiądz tutaj poklepała kanapę, na której usadowiła się z wielkim niebieskim skoroszytem na kolanach. Usiadłam posłusznie. Zapisałam się do Towarzystwa Genealogicznego powiedziała z ważną miną i chciałabym pokazać ci wyniki moich dotychczasowych poszukiwań. Czerwonym paznokciem postukała folder. Zobaczyłam kilkadziesiąt stron formatu A4 ręcznych notatek i kserokopii, opakowanych w plastikowe koszulki i starannie posegregowanych. Przyznaję, że zrobiło to na mnie wrażenie. Nigdy o tym nie wspominałaś. Popatrzyłam na nią z wyrzutem. Nie miałam pojęcia, że cię to zainteresuje, kochanie, a poza tym nie chciałam nic mówić, dopóki nie znajdę czegoś, o czym mówić warto. Skąd masz to wszystko? zainteresowałam się. Z różnych bibliotek i archiwów. No i oczywiście z internetu. Wiesz, ci mormoni to naprawdę wspaniali ludzie! Przypomniałam sobie ostatnie wieści o Nicoli Dick. Chyba nie stałaś się nagle wierząca? Nie bądz głupia. Mormoni zbierają historyczne dane o wszystkich ludziach i udostępniają je każdemu zainteresowanemu genealogią. Zbierasz dane o historii twojej rodziny, czy o rodzinie taty też? Oczywiście, że o mojej. Nie zapominaj, że znałam rodziców twojego ojca dodała cierpko. Nie wyobrażam sobie, żeby w tej rodzinie był ktoś wart zainteresowania. Sami złodzieje albo włóczędzy. Nie jesteś wobec nich zbyt grzeczna stanęłam w obronie Fosterów. Moi dziadkowie ze strony ojca umarli, zanim się urodziłam, ale tato opowiadał o nich same miłe rzeczy. Na zdjęciach wyglądali na zupełnie normalnych ludzi, a mój tato i jego brat, czyli wuj Bob, który przez całe życie sprzedawał bilety na stacji kolejowej w Yorku, byli parą poczciwców bez najmniejszej nawet skłonności do włóczęgostwa. No, może niekoniecznie złodzieje ustąpiła mama. Ale zwykli chłopi z dziada pradziada. A Thompsonowie byli wyjątkowi i to chcesz udowodnić zażartowałam. Właśnie odpowiedziała ze śmiertelną powagą. Ale nie martw się, kochanie. Pamiętaj, że masz w sobie połowę krwi Thompsonów. Nie byłam pewna, czy się cieszyć, że posiadam geny, które sprawiły, że moja matka jest tak wielką snobką. Muszę jednak przyznać, że byłam zaintrygowana. Czyżbyś teraz odkryła coś, o czym warto mówić? zapytałam. Wszystko wyjaśnię ci pózniej. Zamknęła skoroszyt i wstała. %7łeby mieć absolutną pewność, trzeba jeszcze coś sprawdzić. Dlatego idziemy do archiwum. Chciałam, żebyś to ty rzuciła mi spojrzenie władcy, który obdarza poddanego największą łaską pomogła mi odkryć brakujący kawałek łamigłówki. Dan założył sobie, że kiedy pracuje nad książką, nie odbiera żadnych telefonów, ale ponieważ telefon dzwonił i dzwonił, potem milkł na krótką chwilę i zaczynał dzwonić od nowa, zaczął myśleć, że może to być coś naprawdę pilnego. Przez cały poprzedni dzień nie wysuwał nosa ze swojej nory. Bał się, że znowu usłyszy pukanie do drzwi i Libby złoży mu kolejną, niepożądaną wizytę. Zastanawiał się, jak wytłumaczyć jej grzecznie, żeby trzymała się z daleka, ale jak dotąd niczego nie udało mu się wymyślić. Nie chciał jej obrazić, a z drugiej strony nabrał całkowitej pewności, że chodzi tu o coś więcej niż o zwykłą przyjazń. Zawsze kiedy przypominał sobie wyraz twarzy Libby po tym, jak go pocałowała, czuł się bardzo nieswojo. Telefon dzwonił nieprzerwanie. Podniósł słuchawkę, żeby przerwać hałas. Dan Baxter, słucham. Dzwonię do ciebie od rana. Gdzie ty się podziewasz? Dan rozpoznał głos Steve a i westchnął ciężko. Całkiem zapomniał o mailu od starego kumpla. Przepraszam, stary. Pracuję jak dziki, bo muszę oddać robotę w nieprzekraczalnym terminie. I dlatego nie odpowiadasz na maile? Zupełnie wyszło mi z głowy. Sam jesteś sobie winien. Kupiłem już bilet i miejscówkę. Będę u ciebie dzisiaj około dziesiątej wieczorem. A co byś zrobił, gdyby nie było mnie w domu? Poprosiłbym Jo, żeby mnie przenocowała. Mógłbyś mieć kłopoty, bo Jo już tu nie mieszka. Steve zamilkł. Powiedz mi, że żartujesz rzucił po krótkiej chwili. Nie powiem ci, że żartuję. Dan przejechał dłonią po włosach. Zauważył, że są za długie. Przedtem zawsze strzygła je Jo. Milcząc, czekał na odpowiedz Steve a. Tym bardziej przyjeżdżam. I oczekuję od ciebie wszystkich mrożących krew w żyłach szczegółów. Muszę już lecieć. Widzimy się niedługo. Cześć. Ale w ciągu dnia i tak będę pracować, nawet kiedy tu będziesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|