[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet nędzny celuloidowy grzebyk, o który spytałam przed chwilą. Pytam raz po raz: Ile to kosztuje?" wskazując to na torebkę cukierków, to na papierowy wachlarz, to na grę go'-, i nagle uświadamiam sobie, że odtąd moim stałym pytaniem będzie Ikuia desuka**? Zawsze byłam uboga, ale teraz, kiedy Fumio jest chory, będę prawdziwą nę-dzarką. Na myśl o tym robi mi się trochę słabo. Nie znoszę ludzi, którzy wymagają zbyt wiele od życia, ale byd taką jak Harada-san, nie móc kupid nawet jednego jabłka nie, do tego niełatwo się będzie przyzwyczaid. Marilyn Monroe mówi sprzedawczyni * go (jap.) japooska a właściwie chioska gra, przypominająca nasze warcaby " ikura desuka? (jap., czyt. ikura deska?) ile kosztuje? 89 o szarej twarzy. Na tym wachlarzu o tam, obok góry Fuji jest jej podobizna. Może go pani mied za pół ceny, bo trochę podarty. Ta kobieta jest skrzywiona, jakby miała przed nosem niemile woniejącego śledzia. Pewnie dlatego, że wdycha od rana do nocy odór lekarstw i środków dezynfekcyjnych. Szpital ma swój własny zapach, nie ma rady, i lepiej się na to z góry nastawid. Od tej chwili ta woo będzie częścią mego życia. Czyż nie lepiej szybko przystad na to, co narzuca nam życie? Chyba taka postawa ma więcej wdzięku. Właściwie nie mam zamiaru niczego kupowad po prostu oglądam mówię nieszczerze do właścicielki kiosku. Mój mąż... Ale na samą myśl o Fumiu, który leży na górze i cierpi, korytarz zaczyna mi taoczyd przed oczami. Czepiam się lady. Słyszę głos sprzedawczyni! pyta, w której sali leży mój mąż. Mówię, że jest na oddziale radioaktywnym. Jej zachowanie zmienia się przedziwnie. Po prostu rzuca mi swoje drogie jabłko. Proszę to wziądl Nie chcę nic za tol mówi, a jej pokryte bliznami policzki drgają przy tym. Moja rodzina spłonęła od bomby atomowej. Przepraszam, że o tym wspominam dodaje z pokorą. Kłaniamy się sobie nawzajem; opanowała już drżenie twarzy, która znów wygląda jak maska; nasze oczy spotykają się w długim spojrzeniu. Właśnie nadchodzi drugi klient; kobieta w kiosku szepcze mi, żebym zaczekała, bo chce zapakowad jabłko Fumia w ozdobny papier. (Och, czuję się tak, jakby pogłaskała mnie po sercu). 90 Dziękuję pani odpowiadam szeptem. Opieram się o ścianę i zaczynam myśled o Fu- miu. Tam na górze mój mąż walczy ze śmiercią, to jest walczy jego krew, wątroba i śledziona, a Fumio leży tymczasem wpatrzony w zwinną wiewiórkę, która siedzi na parapecie okna. Kiedy wychodziłam stamtąd przed chwilą, i on, i pięciu innych chorych na tej sali wpatrywało się w zamyśleniu w miłe zwierzątko. Zmierd, która wkradła się do ciał tych młodych ludzi czternaście lat temu, wykaocza ich teraz, a tymczasem ta wesoła wiewiórka... Zamykam oczy (sprzedawczyni jest jeszcze zajęta) i mocniej przywieram zmęczonym ciałem do ściany. Nie zmrużyłam oka przez całą ostatnią noc spędziłam ją na klęczkach przed łóżkiem Fumia ale nie dlatego czuję takie wyczerpanie. Jestem zmęczona, bo myślę o rzeczach, które mnie przerastają. Myślę między innymi o tym, jaką rolę gra w naszym życiu czysty przypadek. Gdyby Fumio nie dostał urlopu z wojska owego pamiętnego szóstego sierpnia 1945 roku, nie znalazłby się w Hiroszimie, a gdyby się tam nie znalazł, nie mógłby mnie szukad wśród zwałów trupów, podnosząc ciało po ciele, aby mnie znalezd; co za tym idzie, nie uległby działaniu promieni, byłby teraz zdrów i mógłby planowad dla naszej czwórki szczęśliwą przyszłośd. A teraz planuje zamiast Fumia jego wątroba, a w jej planach jest tylko to, żeby umrzed i zabrad go ze sobą. I to właśnie nazywam myślami, które mnie przerastają. Yuka-sanl Spi pani stojąc? Sam-sanl 91 Nagle wyrósł przede mną Amerykanin, długonogi, ze zmierzwioną czupryną, z niepokojem w oczach. Usiłuję przybrad normalny wyraz twarzy. Przyszedł pan odwiedzid Fumia, Sam-sanie? Spi teraz. Bardzo mi przykro, ale teraz nie można do niego wchodzid. Boże wielki, Yuka-san, czemu mi pani nie mówiła, że Fumio jest chory na t o? Jest okropnie przejęty. Dopiero teraz rozumie, co się stało mężowi poprzedniej nocy, i jak zwykle nie potrafi ukryd swoich uczud. Jego zmartwienie rozstraja mnie na nowo, oczy napełniają mi się łzami. Usiłuję odzyskad panowanie nad sobą, wtem czuję, że ktoś wciska mi jakiś przedmiot do ręki to moja nowa przyjaciółka, właścicielka kiosku, przyszła mi z odsieczą. Zaciskam dłoo wokół jabłka w ozdobnym opakowaniu, patrząc w jej spokojną twarz tak, jak młoda aktorka wpatruje się w wielką gwiazdę, od której chce się czegoś nauczyd. Uśmiechamy się serdecznie do siebie, kłaniając się raz po raz. Wie pan co, Sam-sanie, powinien pan iśd do domu i czekad tam na mnie. Fumio nie może teraz widzied nikogo. Cieszę się słysząc dzwięk własnego normalnego I głosu. Kłamię świadomie; po prostu nie chcę, by zobaczył Fumia i jego towarzyszy. Minął już wprawdzie czas, kiedy mogłam ukryd wszystko przed moim młodym lokatorem, ale za bardzo go lubię, abym go chciała niepotrzebnie narażad na potworności. Sam--san jest teraz wolnym człowiekiem, lecz z chwilą gdy ogarnie go litośd (a wraz z nią potrzeba poma- 92 gania), nie będzie już wolny. Chcę, by pozostał na zewnątrz tragedii Hiroszimy. Gdyby doktor Domoto nie przechodził tędy akurat w tej chwili, wszystko wzięłoby jak najlepszy obrót. Ale miły, wesoły doktor pędzi obok nas, nagle przystaje na mój widok i chwyta mnie za ramię. Spoza grubych szkieł błyskają ku mnie jego mądre oczy. Hal Ja właśnie iśd do męża, pani Naka-mura woła swą niezbyt poprawną angielszczyzną. Przedstawiam mu Sam-sana, a wtedy staje się coś, czego nie chciałam. Doktor Domoto jest bardzo dumny z nowego skrzydła szpitala, przeznaczonego dla chorób radioaktywnych. Korzysta ze sposobności i zaprasza Sam-sana, by z nim poszedł na górę. Trudno, los wziął decyzję w swoje ręce. Idę w milczeniu po schodach, pamiętając na szczęście 0 dobrym tonie i zachowując przepisową odległośd trzy kroki między sobą a panami. Gdy doktor Domoto otwiera drzwi sali, na której leży Fumio, Sam-san odwraca się i patrzy na mnie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|