Strona główna
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie wziął tego pióra. No więc gdzie ono jest?
Wpatrywał się w stół.
 Wydaje mi się, że wziął. Może nawet nie wie, że wziął. Ale ja nie zwalam na niego.
Nadal tam stał, z kromką chleba w ręce, unikając jej wzroku.
 Naprawdę wydaje mi się, że to on wziął  powiedział.
Wszędzie ludzie, wielu z aparatami fotograficznymi.
 Podszkoliłeś się w grze  powiedział Terry.
 Tak jakby.
 Sytuacja się zmieni. Całe to zainteresowanie, pokazy w telewizji, armie żółtodziobów,
to wszystko niedługo przeminie.
 To dobrze.
 To dobrze  powtórzył Terry.
 Ale my ciągle tu będziemy.
 W końcu jesteśmy pokerzystami.
Siedzieli w salonie przy wodospadzie, z napojami i przekąskami. Terry Cheng miał na
nogach hotelowe kapcie, bez skarpetek; nie zwracał uwagi na papierosa, który dopalał się
w jego popielniczce.
 Organizują się podziemne rozgrywki, prywatnie, wysokie stawki, w wybranych
miastach. To jak zakazana religia znowu podnosząca głowę. Five-card stud i draw.
 Nasza stara gra.
 Są dwie. W Phoenix i Dallas. Jak się nazywa ta bogata dzielnica w Dallas?
 Highland Park.
 Zamożni ludzie, starsi, lokalna elita. Znają grę, respektują grę.
 Five-card stud.
 Stud i draw.
 Dobrze sobie radzisz. Zgarniasz duże pule.
 Posiadłem ich dusze  odparł Terry.
Dokoła otwartego salonu przesuwały się tłumy, co przypominało trochę karuzelę, goście
hotelowi, hazardziści, turyści, ludzie kierujący się do restauracji, luksusowych sklepów,
galerii sztuki.
 Paliłeś wtedy, gdy razem graliśmy?  spytał Keith.
 Nie wiem. Ty mi powiedz.
 Wydaje mi się, że byłeś jedynym, który nie palił. Paru paliło cygara i jeden papierosy.
Ale to chyba nie ty.
Zdarzały się takie odosobnione chwile, raz na jakiś czas, kiedy tu siedzieli i wydawało
mu się, że Terry Cheng znów jest tym mężczyzną przy stoliku w jego mieszkaniu, szybko i
wprawnie dzielącym żetony po partiach high-low. Był jednym z nich, tylko lepszym w
kartach, i zarazem wcale nie był jednym z nich.
 Widziałeś tego faceta przy moim stoliku?
 Tego w masce chirurgicznej?
 Ostry zawodnik  rzekł Terry.
 Wyobrażam sobie, że to się może upowszechnić.
 Maska? Tak.
 Jednego dnia przyjdzie troje, czworo ludzi, wszyscy w maskach chirurgicznych.
 I nikt nie będzie wiedział dlaczego.
 A potem kolejnych dziesięciu, potem następnych dziesięciu. Jak ci rowerzyści w
Chinach.
 Wszystko jedno. Otóż to.
Podążali nawzajem za tokiem swych myśli, ale tylko najwęższym torem. Dokoła
bezsłowny gwar tak mocno wrósł w powietrze, ściany i meble, w poruszające się ciała
mężczyzn i kobiet, że trudno go było oddzielić od ciszy.
 To przerwa w cyklu. Piją wieloletniego bourbona i mają żony gdzieś w sąsiednim
pokoju.
 Dallas, mówisz.
 Tak.
 No nie wiem.
 Szykuje się też gra w Los Angeles. To samo, stud i draw. Ale młodsza klientela. Jak
pierwsi chrześcijanie w ukryciu. Zastanów się.
 Nie wiem. Nie wiem, czy potrafię przetrwać kilka nocy w takim układzie towarzyskim.
 To chyba Rumsey  rzekł Terry.  To chyba Rumsey jako jedyny palił papierosy.
Keith patrzył na wodospad, z odległości czterdziestu metrów. Uświadomił sobie, że nie
wie, czy wodospad jest prawdziwy, czy sztuczny. Struga nie miała żadnych zmarszczek, a
chlupot spadającej wody równie dobrze mógł być efektem cyfrowym, podobnie jak sam
wodospad.
 Rumsey palił cygara  odparł.
 Rumsey palił cygara. Chyba masz rację.
Mimo swobody bycia i niedopasowanego ubrania, mimo skłonności do gubienia się w
zakamarkach przepastnych hoteli i na okolicznych promenadach Terry był sztywno
osadzony w tym życiu. Nie zachodziło prawo symetrii. Tego nie równoważyło żadne tamto.
Nie było elementu, który można postrzegać w świetle innego elementu. Wszystko było
jednym, nieważne który to lokal, które miasto, jak duża pula do wygrania. Keith widział w
tym sens. Wolał to od prywatnych rozgrywek z bezpośrednią gadką i żonami układającymi
kwiaty, od formatu, który przemawia do próżności Terry ego, pomyślał, nie potrafił jednak
sprostać zasadniczej anonimowości tych dni i tygodni, mieszania się niezliczonych ludzi
pozbawionych biografii.
 Przyjrzałeś się kiedykolwiek temu wodospadowi? Możesz się upewnić, że patrzysz na
wodę, prawdziwą wodę, a nie na jakiś efekt specjalny?
 Nie myślę o tym  odrzekł Terry.  To nie jest coś, o czym mamy myśleć.
Jego papieros dopalił się do filtra.
 Pracowałem blisko śródmieścia. Nie czułem tego szoku, który czuli inni, tam, w
centrum, gdzie ty byłeś. Słyszałem, ktoś mi powiedział, że matka Rumseya... Co się dzieje? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl


  •  Podstrony
     : Indeks
     : Susane Johnson Jezioro pokus
     : (Anderson Kevin J. Moesta Rebecca Miecze swietlne (mandragora76)
     : NIEUDANY URLOP MAJORA DOWNARA__Zygmunt Zeydler Zborowski
     : Claire Thompson Submission Times Two (pdf)
     : 05 Epizod I Mroczne W
     : JarosśÂ‚aw Prusinski Szary Mag
     : Agatha Christie Zatrute pióro
     : Brethren Shawn Ryan
     : 158. Ross JoAnn Potrojne wesele
     : William Golding Il signore delle mosche
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coolinarny.opx.pl
  •  . : : .
    Copyright (c) 2008 Poznając bez końca, bez końca doznajemy błogosławieństwa; wiedzieć wszystko byłoby przekleństwem. | Designed by Elegant WPT