[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Denarii Nowa eksplodowała przed ponad pięcioma tysiącleciami - ciągnął Brakiss. - Przez cały system przemknęła wówczas fala ognia i spopieliła wszystkie sąsiednie gwiazdy. Ten kataklizm został spowodowany przez potężnego czarownika pradawnych Sithów, który pragnął w ten sposób zniszczyć ścigające go statki Republiki. Naga Sadów rozerwał te dwie gwiazdy i posłużył się gigantycznymi kulami ognia niczym dwiema dłońmi, żeby zmiażdżyć pomiędzy nimi tropiące go okręty. Zekk ponownie kiwnął głową, ale tym razem nie miał kłopotów z udzieleniem odpowiedzi. - Jeszcze jeden przykład potęgi ciemnej strony Mocy - powiedział. Brakiss obdarzył go uśmiechem pełnym nie ukrywanej dumy. - To potęga, której twoi przyjaciele, Jacen i Jaina, nigdy by ci nie ukazali... a tym bardziej nigdy by nie nauczyli cię, jak z niej korzystać. - To prawda - przyznał młodzieniec. - Nigdy by tego nie uczynili. Przez wiele lat uważał się za przyjaciela blizniąt, dzieci Hana i Leii Organy Solo, mimo iż był tylko zwyczajnym ulicznikiem... właściwie nikim. Chłopakiem utrzymującym się dzięki własnej przebiegłości i drogocennym przedmiotom znajdywanym w niebezpiecznych podziemiach Coruscant - miasta zajmującego niemal całą powierzchnię planety. Marzył o lepszym życiu, ale jego marzenia nie miały szansy się ziścić, dopóki poszukująca nowych kandydatów Siostra Nocy Tamith Kai nie porwała go i nie sprowadziła na pokład Akademii Ciemnej Strony. Podczas poprzedniej próby pozyskania uzdolnionych kandydatów, naczelnik Brakiss popełnił błąd, porywając osoby dobrze znane: Jacena, Jainę i Lowbaccę. Kiedy jego plany spaliły na panewce, doszedł do przekonania, że Akademia Ciemnej Strony może odnieść większy sukces, jeżeli zwerbuje osoby zaliczające się do innej grupy. Postanowił sprowadzić kilkunastu uliczników, których zniknięcia nikt nie zauważy. Spodziewał się, że młodzi ludzie mogą dysponować równie dużymi umiejętnościami, dzięki czemu opanują sztukę władania Mocą... i będą Drugiemu Imperium bardziej wdzięczni i posłuszni. Z początku Zekk przeciwstawiał się tym zamiarom. Opierał się, pragnąc okazać się lojalny wobec przyjaciół. Stopniowo jednak Brakiss przekonywał chłopca, pokazując mu, jak posługując się Mocą, może osiągnąć jeden mały cel, a pózniej następny. Zekk przekonał się, że naprawdę ma talent do władania Mocą. Uczył się bardzo szybko. Doświadczenie, jakiego nabył, przebywając w Akademii Ciemnej Strony, zmieniło jego uczucia względem Jacena i Jainy. Dawna przyjazń zamieniła się w pogardę. Blizniętom nie przyszło do głów, że mogliby i jego poddać testowi, który ujawniłby, iż dysponuje takimi samymi zdolnościami. Zekk nie wątpił, że pod względem wrodzonego talentu dorównuje szlachetnie urodzonym przyjaciołom. Kiedy podjął decyzję o porzuceniu dawnego trybu życia; żałował tylko tego, że nie będzie spotykał się z wiernym druhem, starym Peckhumem. W zamian za to czekała go o wiele lepsza przyszłość. Dopiero zaczynał pojmować, na czym polega potęga rycerza Jedi, a już dokonał kilku rzeczy, o których nigdy przedtem mu się nawet nie śniło. Nie przestając spoglądać na szalejącą wokół szczątków słońc ognistą burzę, Brakiss wyciągnął przed siebie ręce i rozcapierzył palce. Srebrzysto-czarna peleryna otaczała jego ciało, jakby utkana z jedwabnych nitek pajęczyny. Mistrz Ciemnych Jedi wpatrzył się w wirujące płomienie pozostałości po Denarii Nowej. - Obserwuj, Zekku, i ucz się - powiedział. Zamknąwszy oczy, naczelnik Akademii Ciemnej Strony zaczął lekko poruszać rękami. Zekk spoglądał przez iluminator, a jego oczy rozszerzały się ze zdumienia. Ocean rozrzedzonych fosforyzujących gazów, zajmujący całą przestrzeń pomiędzy gasnącymi słońcami, zaczął z wolna wirować niczym ogniste koło... wił się, zmieniał kształty i tańczył, posłuszny każdemu gestowi Brakissa. Mistrz Ciemnych Jedi, jego nauczyciel, potrafił manipulować nawet gwiezdnym ogniem! Nie otwierając oczu, aby spojrzeć na skutek swojej pracy, Brakiss odwrócił się w stronę Zekka. - Moc przenika wszystko we wszechświecie - szepnął. - Jest obecna we wszystkim, od najmniejszego kamyka do największej gwiazdy. Patrzysz tylko na cień tego, co przed pięcioma tysiącleciami uczynił Naga Sadów, kiedy sięgnął myślami do gwiazd, aby zadać im śmiertelną ranę. - Czy ty także potrafiłbyś sprawić, żeby eksplodowało jakieś słońce? - zapytał zdumiony chłopak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|