[ Pobierz całość w formacie PDF ]
camaro. Marszczy brwi na to wspomnienie. Nie podoba ci się mój samochód? Podoba, po prostu byłam ciekawa. Dzwoni telefon Leo, a on włącza zestaw głośnomówiący. Nash. Cześć, tu Eric. Leo uśmiecha się złośliwie. Co tam? Masz godzinkę? Menedżer tego studia, do którego dzwoniłeś, właśnie oddzwonił. Mają dziś czas, by nas oprowadzić, jeśli dasz radę. Jake i ja jesteśmy zainteresowani. Leo spogląda na mnie pytająco, a ja kiwam głową. Pewnie, podjadę. Nie jestem sam. Bądzcie grzeczni. Zwietnie. Rick chyba też przyjedzie. Dobra, do zobaczenia. Rozłącza się i krzywi. Przepraszam, skarbie. Nie powinno nam to zająć dużo czasu. Nie ma sprawy. Wzruszam ramionami, ale nie mogę się powstrzymać. Ale myślałam, że nie chcesz, żebym poznała twoją kapelę. Zamierzasz z nimi flirtować? Wzdycha. Pewnie tak. Kurczę Wzdycha pod nosem, a ja wybucham śmiechem. Leo parkuje przy krawężniku przed czerwonym budynkiem naprzeciwko kafejki z babeczkami. Z czarnego jeepa wranglera Jake a wysiadają Eric i Jake. Cześć, stary. Wszyscy ściskają sobie dłonie i ściskają się w ten dziwny sposób, który mnie zawsze zastanawiał, a potem obaj patrzą na mnie, czekając na przedstawienie. Leo obejmuje mnie i się uśmiecha. To jest Samantha. Sam, to dwóch idiotów z mojej kapeli, Eric i Jake. Jezu Chryste, spotykam się z Nash! Cześć. Uśmiecham się ciepło i ściskam im dłonie, ale jestem opanowana. Jestem przyzwyczajona do celebrytów. Jestem z nimi spokrewniona. Na miłość boską, z jednym sypiam. Ale nie mogę się powstrzymać, by w myślach nie odtańczyć tańca radości. Chodzmy, rozejrzyjmy się tutaj. Eric prowadzi nas do środka, gdzie spotykamy łysiejącego faceta w koszuli w kratę i spodniach khaki rozmawiającego z młodym, chudym facetem w stroju skate a. Dzięki za przybycie, Rick. Leo spogląda na mnie i wskazuje łysiejącego mężczyznę. To jest Sam. Rick jest naszym menedżerem. Kiwam głową i uśmiecham się, gdy zostajemy przedstawieni Skipowi, chudzielcowi, który okazuje się menedżerem studia. Więc co mogę dla was zrobić? pyta Skip. Chcemy się tylko rozejrzeć po studiu i ewentualnie omówić czas nagrywania, takie rzeczy mówi Jake z uśmiechem. Fanki uwielbiają Jake a. Jest wysoki, umięśniony i ma niesamowity uśmiech. Zawsze ma takie same okulary przeciwsłoneczne. Nie ma sprawy. W tej chwili nie ma nikogo, więc możecie się porozglądać i pytać o wszystko. Rick zaczyna rozmawiać ze Skipem, a chłopcy ruszają zwiedzać. Eric odwraca się do mnie, mierzy wzrokiem i uświadamiam sobie, że mu się podobam. Może wyjść głupio. A więc jesteś z Seattle? zagaja z uśmiechem. Naprawdę jest słodki. Jego czarne włosy są za długie, ma też kolczyk w brwi. Jest szczupły, ma mocne ramiona. Musi być tak zbudowany, by grać tak intensywnie przez dwie godziny. Tak, urodziłam się tu i wychowałam. Uśmiecham się. Fajnie, ja też. Tak? Gdzie konkretnie? pytam. Okolice Bellevue. Ja też! Kładę mu rękę na ramieniu i uśmiecham się szeroko. Do którego liceum chodziłeś? Przepraszam. Leo przerywa. Podnoszę wzrok i widzę jego rozzłoszczony wzrok. Co do cholery? Skip, czy jest tu jakieś biuro, z którego mógłbym skorzystać? Muszę z tobą zamienić parę słów mruczy mi do ucha. Jasne, tam, na prawo odpowiada Skip i kontynuuje rozmowę z Rickiem. Leo splata ze mną palce ciągnie mnie za sobą do biura Skipa, zatrzaskuje drzwi i zamyka je na klucz. O co chodzi? Nie odzywa się, tylko łapie mnie za przedramiona i całuje mocno. I natychmiast mnie pochłania. Prawie na niego wchodzę, próbując się bardziej do niego zbliżyć, poczuć na sobie jego skórę. Boże, tak jest za każdym razem. Jeden dotyk i nie mogę się pohamować. Leo opiera mnie o drzwi i ociera się swoim penisem o mnie, całując mnie, by zagłuszyć moje jęki. Zpieszy się, jest szorstki. To coś nowego. Aapię go za włosy i odsuwam jego głowę od mojej. Oboje dyszymy. Co się dzieje? pytam. Wciąż nic nie mówi. Obraca mnie i kładzie na biurku Skipa, nie przesuwając nawet papierów. Rozpina mi dżinsy i zsuwa je z bioder, uwalniając tylko jedną nogę, a potem wyciąga prezerwatywę. Chcesz mnie tu zerżnąć? syczę zszokowana. Za drzwiami są ludzie! Nie odzywaj się rozkazuje. Ma dziki wzrok, zaciska szczękę i strasznie mnie podnieca. Już jestem całkiem mokra. Opieram się na łokciach, a on łapie mnie za biodra i wsuwa się głęboko. O Boże szepczę, wpatrując się w niego, gdy pompuje szybko. Moja mamrocze, zaciskając oczy. Moja. Cholera, Leo. Aapię jego twarz w dłonie. Znów wbija we mnie wzrok. Jesteś moja! I w tym momencie dochodzę, przygryzając wargę aż do krwi, by nie krzyknąć, a on dochodzi równie szybko, jęcząc cicho. Aapie powietrze i nachyla się do mojego ucha. Masz świadomość, jak mnie rozzłościłaś? Jesteś moja, do cholery. Leo zaczynam, ale on prostuje się i poprawia ubranie, patrząc na mnie w milczeniu. Sama też się ubieram i odchrząkuję. Próbowałeś mnie oznaczyć? pytam cicho, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Nie chcę, abyś flirtowała z chłopakami z zespołu, Samantho. Leo, byłam tylko uprzejma. Dotknęłaś go. No i? Spoglądam na niego, jakby zwariował. Eric& Eric nie jest problemem przerywam wściekła. Chyba że sprawisz, by był. Leo unosi brew, a potem wybucha śmiechem. Leo, dobrze się dogaduję z mężczyznami. Zawsze tak było. Jeśli masz z tym problem, to musimy o tym teraz porozmawiać. Spogląda na mnie, a potem przeklina i chowa twarz w dłoniach. Jestem idiotą. Tak, ale jesteś seksowny, więc tym razem to zignoruję. Uśmiecham się złośliwie i opieram się o biurko, krzyżując ramiona na piersi. To mi się nie podobało szepcze. Zauważyłam. Patrzymy na siebie uważnie, aż w końcu podchodzi do mnie i obejmuje mocno. Całuje mnie delikatnie w czoło i uśmiecha żałośnie. Tak się czujesz, myśląc o fankach? Pewnie nie odpowiadam, marszcząc brwi. Fanki mnie nie obchodzą. Unosi wysoko brwi. Nie? Nie. Czemu nie? Wydaje się wręcz obrażony, aż mnie bawi. Mam się martwić o fanki? pytam sarkastycznie. Ja wiem, że nie. Oczywiście, że nie. Dlatego mnie nie obchodzą. Są niczym. Wzruszam ramionami i całuję go w brodę. Za długo już byłam wśród szalonych fanek, by się nimi przejmować. No jasne. Dociera do niego i się uśmiecha. Luke na pewno miał ich sporo. Leo, jakaś kobieta zabiła się w domu Luke a. Wiem wszystko o fankach. O kurczę Patrzy zszokowany. Właśnie. Nie jestem zazdrosna. Nigdy nie byłam. Ja też nie, dopóki się nie pojawiłaś. Ale jak zobaczyłem, że go dotykasz, oszalałem. Zauważyłam. Ale wiesz, mogłeś po prostu porozmawiać o tym pózniej ze mną. To mi się bardziej podobało. Puszcza do mnie oko,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|