[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym zależy? Od lat czytam jej pisemko. Zawsze marzyłam, żeby ujrzeć w nim swoje nazwisko. Benedict potrząsnął głową. Dziwaczne marzenie. Och! No, dobrze. Sądzę, że lady Whistledown napisze o naszym małżeństwie, jeśli nie przed ceremonią, to z pewnością wkrótce po niej. Chciałabym wiedzieć, kto to jest. Tak jak pól Londynu. Cały Londyn. - Sophie westchnęła, po czym stwierdziła bez zbytniego przekonania: - Naprawdę powinnam iść. Twoja matka na pewno się o mnie martwi. Benedict wzruszył ramionami. Wie, gdzie jesteś. Ale zle sobie o mnie pomyśli. Wątpię. Przecież pobieramy się za trzy dni. Za trzy dni? Mówiłeś, że w następnym tygodniu. Za trzy dni będzie następny tydzień. Więc w poniedziałek? Benedict z wielkim zadowoleniem skinął głową. Sophie klasnęła w dłonie. 310 Wyobraz sobie, że będę w Kronice". Nie możesz się doczekać, żeby za mnie wyjść, czy jedynie podnieca cię myśl, że znajdziesz się w gazecie? - spytał, mierząc ją podejrzliwym wzrokiem. Nie odpowiedziała, tylko żartobliwym gestem uderzyła go w ramię. Właściwie już byłaś w Kronice" - stwierdził Be nedict. Naprawdę? Kiedy? Po balu maskowym. Lady Whistledown napisała, że widziano mnie w towarzystwie tajemniczej kobie- ty w srebrnej sukni, ale choć bardzo się starała, nie zdołała ustalić jej tożsamości. - Uśmiechnął się szeroko. - Możliwe, że to jedyny sekret w Londynie, którego nie odkryła. Sophie nagle spochmurniała. - Och, Benedikcie, muszę... to znaczy... Przepra szam. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie porwać jej w ramiona, ale wyglądała tak poważnie, że zrezygno- wał z pomysłu. Za co? Ze ci nie powiedziałam, kim jestem. - Przygryzła wargę. - Sama nie wiem, dlaczego to ukryłam, ale... - Westchnęła. - Byłam pewna, że rozstaniemy się tuż po wyjezdzie od Cavenderów, a potem zacho- rowałeś i... Benedict dotknął palcem jej ust. Nie miał w tym momencie ochoty na poważną rozmowę. To nieistotne. Sophie uniosła brew. A jeszcze przedwczoraj było istotne? Od tamtego czasu dużo się zmieniło. 311 Nie interesuje cię, dlaczego od razu nie wyznałam prawdy? Przecież ją znam. A chcesz usłyszeć najśmieszniejszą rzecz? Wiesz, dlaczego tak się wahałem, czy oddać ci serce? Oszczędzałem je dla damy z balu maskowego. Zawsze miałem nadzieję, że ją odnajdę. Och, Benedikcie - szepnęła Sophie, wzruszona jego słowami i jednocześnie zasmucona, że go zraniła. Prosząc cię o rękę, musiałbym zrezygnować z marzenia, że kiedyś ją poślubię. Czy to nie ironia? Przykro mi, że naraziłam cię na takie rozterki, ale nie jestem pewna, czy żałuję swojej decyzji. Czy to ma sens? - Gdy nie odpowiedział, dodała: - Teraz chyba postąpiłabym tak samo. Wyznanie, że to ja byłam na balu maskowym, niczemu by nie służyło. Sam powinienem był domyślić się prawdy -stwierdził cicho Benedict. I co wtedy byś zrobił? - Sophie usiadła i naciągnęła kołdrę na ramiona. - Poprosiłbyś swoją tajemni- czą damę, żeby została twoją kochanką? Po prostu doszłam do wniosku, że nie chcę przeżyć zawodu miłosnego, i dlatego właśnie... - Spojrzała mu w oczy, badając jego reakcję. - Powiedz coś, proszę. Kocham cię. Niczego więcej nie potrzebowała. Epilog Niedzielne przyjęcie w Bridgerton House z pewnością będzie wydarzeniem sezonu. Zbierze się cała rodzina, żeby wraz z setką najbliższych przyjaciół uczcić urodziny wicehrabiny wdowy. Oczywiście nie wypada ujawnić, które, ale nie obawiaj się, droga czytelniczko. Pisząca te słowa wie! Kronika towarzyska łady Whistledown, 30 kwietnia 1824 Sophie ze śmiechem zbiegała po kamiennych schodach, które prowadziły do ogrodu leżącego na tyłach Bridgerton House. Po siedmiu latach małżeństwa i trójce dzieci Benedict nadal ganiał ją po domu, gdy tylko miał okazję. Gdzie dzieci? - wysapała, gdy dopadł ją na najniższym stopniu. Francesca ich pilnuje. A mama? Mąż uśmiechnął się szeroko. Sądzę, że również ją Francesca pilnuje. Ktoś może nas tu zobaczyć - stwierdziła Sophie, rozglądając się w popłochu. Benedict przyciągnął ją do siebie. Więc może powinniśmy się udać na prywatny taras. 313 %7łona spojrzała na niego roziskrzonymi oczami. W jednej chwili cofnęła się o dziewięć lat. Skąd wiesz o prywatnym tarasie? Mam swoje sposoby - szepnął Benedict, muskając wargami jej ucho. A ja swoje sekrety - odparła z chytrym uśmieszkiem. Odsunął się i zmierzył ją wzrokiem - Tak? A podzielisz się nimi? Nasza piątka wkrótce będzie szóstką. Benedict zerknął na jej brzuch. Jesteś pewna? Tak. Mąż wziął jej dłoń i podniósł ją do ust. Tym razem będzie dziewczynka. To samo mówiłeś ostatnim razem. Wiem, ale... I poprzednio. - Więc teraz na pewno moje przeczucie się spraw dzi. Sophie pokręciła głową. Cieszę się, że nie jesteś hazardzistą. Nie mówmy jeszcze nikomu. Myślę, że parę osób już podejrzewa. Chcę się przekonać, kiedy lady Whistledown o tym napisze. Mówisz poważnie? Ta kobieta wiedziała o Charlesie, Alexandrze i Williamie. Wiesz, że wspomniała o mnie w Kronice" dwieście trzydzieści dwa razy? - zapytała Sophie z uśmie- chem. Liczyłaś? - zdziwil się mąż. 314 - Dwieście trzydzieści trzy, jeśli liczyć tę wzmian kę po balu maskowym. Nie mogę uwierzyć, że liczyłaś. Sophie niedbale wzruszyła ramionami. To ekscytujące. Benedict uważał, że irytujące, ale nie zamierzał psuć żonie radości. - Dobrze chociaż, że zawsze pisze o tobie miłe rze czy. Inaczej musiałbym ją wytropić i przepędzić z kraju. Sophie się roześmiała. - Nie sądzę, żebyś zdołał odkryć jej tożsamość, skoro nikomu do tej pory się to nie udało. Benedict uniósł brew. To tak wierzysz w męża? Po prostu szkoda twojego czasu i energii. Lady Whistledown jest dobra w tym, co robi. O Violet na pewno wcześniej się nie dowie. Violet? - Pora sprawić przyjemność mamie, nie uważasz? Sophie przytuliła się do męża. - Violet to ładne imię. Mam tylko nadzieję, że bę dzie dziewczynka, bo chłopiec nigdy by nam nie wy baczył... Tego samego dnia wieczorem, w domu znajdującym się w najlepszej części Londynu, pewna kobieta wzięła do ręki pióro i napisała: Kronika towarzyska lady Whistledown, 3 maja 1824 s Ach, droga czytelniczko, pisząca te słowa właśnie 315
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|