[ Pobierz całość w formacie PDF ]
młodzi Harte'owie zarabiali w wakacje. Tego od nich oczekiwano. Początkowo ona i Claire nie miały ze sobą wiele wspólnego, ale długie godziny spędzone na obsługiwaniu klientów, którzy nie zawsze dawali napiwki, a czasami byli wręcz chamscy, sprawiły, że wytworzyła się między nimi więz. Spotykały się po pracy i dużo gadały o ważnych rzeczach: facetach, planach na przyszłość. Claire była pierwszą i przez długi czas jedyną osobą, której Lillian zwierzyła się ze swojego marzenia: chciała zostać artystką. Dużo o tym myślała, ale dobrze znając poglądy swojej rodziny, nie poruszała tego tematu. Cieszyła się, że może podzielić się sekretem z kimś, kto ją rozumiał. Claire też snuła marzenia. Chciała spróbować sił w polityce. - Nic się tu nie zmieniło stwierdziła Claire. - Jest tak samo, jak za czasów, kiedy tu pracowałyśmy. Wystrój Snow's Cafe to odzwierciedlenie unikalnego postrzegania świata przez Arizonę Snow, pomyślała Lillian. Zciany były oblepione wyblakłymi plakatami zespołów rockowych oraz powiększonymi zdjęciami satelitarnymi terenów wokół Strefy 51 i Roswell. Klientami Arizony byli głównie studenci pobliskiego college'u. - A menu? - zapytała Claire. - Też ciągle to samo? - Zobaczmy. - Lillian wyłuskała laminowaną kartę spomiędzy serwetnika i małego, obrotowego stojaka z przyprawami. Przejrzała propozycje. - Nadal królują wegetariańskie hamburgery, frytki i kawa. - Trzy główne składniki diety studentów. Arizona zna swoją klientelę - przyznała Claire. Tak się cieszę, że zadzwoniłaś. Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać? Ja nawet nie miałam pojęcia, że jesteś w Eclipse Bay. - Spotkałam w Fultonie Pamelę McCallister. Mówiła, że zaczepiłaś się w instytucie i przygotowujesz kampanię Marilyn Thornley. I jak? Pójdzie w ślady Trevora? - Oczywiście - odparła Claire. - I na pewno się nie potknie. - To znaczy? Nie słyszałaś plotek po wycofaniu się Trevora? - Claire nachyliła się do przodu i zniżyła głos. - Podobno lubił przebierać się w szpilki i damską bieliznę. Ach, te plotki. Claire wyprostowała się, potem znów opadła na oparcie. - Poszła fama, że musiał zrezygnować, bo był szantażowany starymi nagraniami wideo, na których paradował we frywolnej bieliznie. Mówię ci, totalny szok? Nikt w sztabie niczego się nie domyślał? Claire westchnęła. Oczywiście, że nie. Sztab zawsze dowiaduje się ostatni. - Dlaczego Marilyn postanowiła kandydować? - Zawsze była bardzo ambitna. Ale do niedawna widziała siebie w roli żony kandydata, Władza zza tronu. I tak było. Słyszałam, że kampania Trevora kosztowała ją sporo rodzinnych pieniędzy. Zgadza się. Claire skrzywiła się. - Tak między nami, kiedy Trevor dał plamę, Marilyn się wściekła. Jeszcze nigdy nie widziałam nikogo w takiej furii. Któregoś popołudnia przypadkiem usłyszałam ich kłótnię. Wykrzyczała Trevorowi, że ona lepiej się do tego nadaje i zamierza to udowodnić. Wypominała mu. ile czasu przez niego straciła i takie tam. A następnego dnia ogłosiła w sztabie, że się rozwodzą. - Jak zostałaś szefem jej kampanii? - Znalazłam się we właściwym miejscu w odpowiednim czasie. Razem pracowałyśmy przy kampanii Trevora. Znała mnie. Wiedziała, co potrafię. A przede wszystkim potrzebowała kogoś zaufanego. Kiedy zaproponowała mi pracę, skwapliwie skorzystałam z okazji. Marilyn daleko zajdzie. - A ty razem z nią, co'? Claire roześmiała się. - No jasne. - Zamyśliła się. Wiesz, to zabawne. Dawno temu, kiedy dopiero marzyłam, żeby zająć się polityką, widziałam siebie jako dynamiczną panią senator ze wspaniałego Oregonu. A potem zorientowałam się, ile trzeba mieć kasy. żeby wygrać wybory na zwykłego hycla, nie wspominając już o poważniejszym stanowisku. Jeśli nie znajdziesz Sobie bogatego partnera, tak jak Trevor, nie masz zbyt wielkiego wyboru dlatego postanowiłam rozwijać się zakulisowe. - Nadal marzysz o tym, żeby kandydować? Claire zaprzeczyła stanowczym ruchem głowy. - Już nie. Lubię to. co robię. Prowadzenie kampanii jest bardzo ekscytujące i daje władzę. A przy tym nie ponosisz tak dużego ryzyka, jak przy kandydowaniu. W razie porażki kandydat może być skończony, ale dobry strateg po prostu zabiera się za nową kampanię. Kogoś innego. - Cieszę się. że ci się udało, Claire. - Obu nam się udało. Powiedz, długo zostaniesz w mieście? - Miesiąc. - Cały miesiąc? Claire była zaskoczona. - W końcu się odważyłam. Zamknęłam Private Arrangements. Zamierzam całkowicie poświęcić się malarstwu i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Claire aż rozchyliła usta ze zdziwienia. - I bardzo dobrze. Nie ryzykujesz, nie zyskujesz. Zawsze to powtarzam. Zatrzymałaś się w domu rodziców? - Tak. - To ciekawe, jak Harte ów i Madisonów przyciąga Eclipse Bay - zauważyła Claire. Hannah i Rafe osiedli tu na dobre. - Są zachwyceni. - Nie możemy się już doczekać w instytucie, kiedy otworzą Dreamscape. Na razie musimy umieszczać naszych gości w tandetnych motelach przy autostradzie. - Planują otworzyć hotel na wiosnę. Oczywiście pod warunkiem że bracia Willisowie wywiążą się z umowy. Claire uśmiechnęła się. - Niezły z nich dud. Kiedyś niemal musiałam błagać ich na kolanach, żeby przyszli i łaskawie przetkali toaletę. A jaki wystawili rachunek! Ale nie miałam wyboru, o czym oczywiście dobrze wiedzieli. ROZDZIAA 10 W poniedziałek tuż przed dziesiątą Gabe podrzucił Lillian pod dom. - Przyjadę po ciebie o siódmej - powiedział, kiedy wysiadła z jaguara. Patrzyła na niego przez otwarte drzwi. Zciskało ją w dołku. Miał na sobie swoją legendarną zbroję: stalowoszary garnitur, grafitowoszara koszula, srebrne spinki do mankietów z onyksami i krawat w srebrno - czarne pasy. Kiedy położył lewą rękę na kierownicy, przesunął się mankiet koszuli, odsłaniając błyszczący zegarek z nierdzewnej stali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|