[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wewnętrznej stronie uda Dla Hanka rzeczywiście wszystko było tak jak dawniej. Dla niej jednak wszystko się zmieniło. Jeszcze parę miesięcy temu z radością czekałaby na jego poranną aktywność. Teraz zastanawiała się nad tym, czy uda się jej wstać na tyle dyskretnie, żeby go nie obudzić. Powolutku zdjęła z siebie jego rękę i zaczęła ostrożnie przesuwać się do brzegu łóżka. Kilka razy zamarła bez ruchu, gdy przez sen wymruczał jakiś protest lub próbował ją objąć. Wstrzymując oddech, podniosła się z posłania. Zerknęła na Hanka. Spał. Owinęła się starym, frotowym szlafrokiem i na palcach wyśliznęła się z sypialni. Poszła do łazienki dzieci, która znajdowała się dalej, po przeciwnej stronie korytarza i starannie zamknęła za sobą drzwi. Drgnęła, gdy gorący strumień zaatakował jej skórę, lecz mimo to pozwoliła wodzie spływać parującymi kaskadami po nagim ciele. Za wszelką cenę chciała spłukać z siebie słodko-gorzki zapach tej nocy. Po tylu latach małżeństwa była pewna, że doświadczyła już wszystkich rodzajów seksualnych uniesień. Znała seks gorący i seks zabawny, uprawiany ukradkiem i w pełni zalegalizowany. Szybki i ostry oraz leniwy i spokojny. Kuszący, drażniący, złudny i pełen udręki. Ale dzisiaj poznała całkiem nowy rodzaj słodko-gorzki. Doskonale wiedziała, dlaczego Hank skłonił ją do wspólnej podróży we wspomnienia. Dlaczego wciąż powtarzał: Czy pamiętasz, jak było cudownie, jak słodko . Pamiętała. Było cudownie. I było słodko. Było... Czas przeszły. Powrót Hanka miał jednak inny smak. Słodko-gorzki. Sposób, w jaki się teraz kochali, przypominał pożegnalny pocałunek, który zawsze bywa pełen wspomnień, zawiera szczyptę żalu i przeświadczenie, że coś nieodwołalnie się skończyło. Tak, Lara miała rację. Susan zdała sobie sprawę, że dla niej i Hanka nie ma już powrotu do tego związku, który łączył dwoje rozmarzonych nastolatków. Utracili swoją młodzieńczą niewinność. Mieli, co prawda, jeszcze jedną szansę. Znów się w sobie zakochać, zacząć wszystko od nowa. Tym razem jako dorośli ludzie, doświadczeni, pozbawieni złudzeń i niepewni. Zakręciła wodę tak energicznie, jakby chciała urwać kran. Wycierając się powtarzała w myśli przemowę, której nauczyła się wczoraj na pamięć, ale której nie zdążyła wygłosić. Miała zamiar natychmiast skorygować ten błąd. Pomaszerowała do sypialni i otworzyła drzwi na oścież. Hank już nie spał, leżał ze wzrokiem utkwionym w ciemny zaciek na suficie. Dlaczego nie powiedziałaś, że dach przecieka? Sama o tym nie wiedziałam przyznała szczerze. Miała ostatnio na głowie ważniejsze sprawy niż troska o dach. Wpatrywał się w plamę tak intensywnie, że Susan nie byłaby zdziwiona, gdyby z jego oczu wystrzeliły nagle dwa laserowe promienie i natychmiast zlikwidowały zaciek. Hank odwrócił jednak głowę i nieoczekiwanie zapytał: Czy nasz prysznic też nawalił? Słucham? Nagła zmiana tematu zbiła ją z tropu. Ach tak, prysznic. Nie, skądże. Po prostu nie chciałam, żeby zbudził cię szum wody. Szkoda. Wzięlibyśmy wspólną kąpiel. Tak jak dawniej dodał znacząco. Nie przegapiła tej okazji. To było dawniej, Hank. Teraz jest inaczej. Zabawa we wspomnienia nigdzie nas nie zaprowadzi. O czym ty mówisz, Susan? Uważam, że tę sprawę powinniśmy omówić w innych warunkach. Porozmawiamy, jak się ubierzesz i zejdziesz na dół. Wyszła, nie czekając na odpowiedz. Patrzył za nią zupełnie oszołomiony. Nic z tego nie rozumiał. Co się, do diaska, stało? Co on znowu takiego zrobił? Gdzie się podziała jego słodka, kochająca żona, którą nie tak dawno trzymał w ramionach? Nie potrafił sobie tego wyjaśnić. Ręce mu się trzęsły, gdy zbierał porozrzucane ubranie. Susan naprawdę wytrąciła go z równowagi. Chyba nie mogła nagle zmienić zdania, stwierdził. Teraz już nie. Przecież kochali się przez całą noc. Znów byli razem. Chciał, żeby tak już zostało. Szybko wciągnął spodnie i koszulę. Zbiegł po schodach, dopinając ostatnie guziki. Z kuchni doleciały go odgłosy trzaskania garnkami. Susan usłyszała skrzypnięcie zamykanych drzwi i omal nie upuściła sobie na nogę patelni. Serce zaczęło jej walić młotem, gdy pobiegła za mężem. Czyżby się rozmyślił? Czy ten łobuz zdecydował, że już jej nie chce? Wypadła na ganek. Widziała, jak Hank idzie w stronę ciężarówki. Była pewna, że wsiądzie do szoferki i odjedzie. Ale nie. Wyciągnął tylko dwa pękate wory na śmieci i ruszył do domu. Stanęła na progu jak żywa przeszkoda. Co to ma znaczyć, Hank? A jak myślisz? spytał z miną niewiniątka. Odnieś z powrotem te torby rozkazała stanowczym tonem. Oczekiwała posłuszeństwa, ale się przeliczyła. Bezczelnie spróbował ją ominąć. Przewidziała ten ruch i zagrodziła sobą drzwi. Powiedziałam, odnieś je, Hank. Daj spokój, Susan. O co tyle hałasu? Ty zrobisz śniadanie, a ja rozpakuję swoje rzeczy. Im więcej zdziałamy przed powrotem dzieci, tym lepiej. Właśnie o to mi chodzi odparła, kolejny raz odcinając mu drogę. Musimy omówić wiele spraw przed powrotem Kim i Jake a. Więc zabierz te torby. Wtedy będziesz mógł wejść do domu. Ugryzł się w język, żeby nie zakląć. Susan... Bez słowa wskazała palcem na ciężarówkę. Spojrzał w tamtym kierunku, a pózniej skierował wzrok na dom, ich wspólny dom, jego dom i postawił worki na ziemi. Złapał ją za ramię i wepchnął do środka. Chcesz pogadać? Zwietnie. Zacznijmy od tego, co za diabeł dzisiaj w ciebie wstąpił? Prawie biegła, żeby dotrzymać mu kroku. Wzięła głębszy oddech, szykując się do starcia. Hank zachowywał się czasem wyjątkowo wojowniczo. Znalezli się w salonie. Susan rzuciła się do ulubionego mebla swego męża, zdecydowana przypieczętować świeżo zdobytą przewagę. Nie zdążyła. Hank był szybszy. Z pełnym zadowolenia uśmiechem rozsiadł się w fotelu tatusia i położył nogi na stoliku. Machnął ręką w stronę kanapy. Proszę, może usiądziesz. Rozgość się. I powiedz mi wreszcie, do cholery, co ty znowu wymyśliłaś. W czym problem? Susan nie skorzystała z zaproszenia i nie usiadła. Stała nieruchomo, ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami. Jak zwykle, miała ochotę krążyć po pokoju, lecz się opanowała. Hank mógłby to wziąć za przejaw zdenerwowania i niepewności. Musiała zachować pozory, że całkowicie panuje nad sytuacją. Problem? powtórzyła, Największym problemem jesteś ty, Hank. Myślisz, że możesz znów tu zamieszkać, jak gdyby nic się nie stało. No nie, znów to samo! Do licha, wyjaśniliśmy sobie wczoraj wszystko. Dobrze wiesz, że nic nie zaszło. Chciał wstać, ale pchnęła go z powrotem na fotel. Nie mówię teraz o twoich zabawach z Sandrą, więc zamknij się i słuchaj. Bez mrugnięcia okiem wytrzymała jego zdumione spojrzenie. Zrezygnował z oporu. Dobrze pochwaliła. Bardzo dobrze. Wydaje ci się, Hank, że wszystko między nami może wrócić do normy. Wciąż powtarzasz, że będzie tak jak dawniej. Mylisz się. Wiele się wydarzyło od tego dnia w sierpniu, gdy mnie zostawiłeś. Wiele się zmieniło. Nie możemy tego po prostu zignorować. Dlaczego nie? Dlatego, że ja nie jestem już taka jak kiedyś, Ty się zmieniłeś, choć nie chcesz tego przyznać. Nie jesteśmy już tymi dzieciakami, które pobrały się trzynaście lat temu. To przez tę dzisiejszą noc, prawda? Wiedziałem, że cię to nie bierze tak bardzo jak mnie, ale to wróci, Susan. Niech minie trochę czasu. Zawsze nam przecież było ze sobą dobrze. Westchnęła ciężko. Nie miałam na myśli seksu. Mówiłam o nas. Pomijając tak zwane
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|