[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet w poÅ‚owie tak straszne, jak rzeczywistość. A teraz miaÅ‚ czelność sugerować, że sama jest winna zalotom mężczyzn i atakom lana. A ona, która o nazbyt wiele mogÅ‚a siÄ™ już obwinić, wÅ‚aÅ›nie na tym polu byÅ‚a niewinna. WyciÄ…gnÄ…Å‚ do niej rÄ™kÄ™, a ona uderzyÅ‚a go pięściÄ…· - Nie dotykaj nmie! BÅ‚yskawicznie, jak atakujÄ…ca żmija, zÅ‚apaÅ‚ jÄ… za nadgarstki. - BÄ™dÄ™ ciÄ™ dotykaÅ‚ tak, jak mi siÄ™ spodoba. Nie widziaÅ‚a niczego wiÄ™cej oprócz Å›niadej skóry, obnażonych zÄ™bów i pÅ‚onÄ…cych oczu. Z brzydkimi siniakami, wciąż widocznymi na policzku, wyglÄ…daÅ‚ jak sam szatan, a Mary obawiaÅ‚a siÄ™ go już nazbyt dÅ‚ugo. Teraz odpowiedziaÅ‚a mu, pÅ‚onÄ…c wÅ‚asnym ogniem. - Nie masz prawa mnie osÄ…dzać. - Nikt nie ma wiÄ™kszych praw, by ciÄ™ osÄ…dzać, niż ja. - PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie. - I stwierdzić, że jesteÅ› winna oraz odczytać wyrok. Czy nawiÄ…zywaÅ‚ do zabójstwa Besseborougha? Czy jÄ… to obchodziÅ‚o? Resztki samokontroli opuÅ›ciÅ‚y jÄ…. CzuÅ‚a, jak odchodziÅ‚y; czuÅ‚a siÄ™ uwolniona. - Kolejna niesprawiedliwość wobec pracujÄ…cej an gielskiej kobiety? - Nie jesteÅ› pracujÄ…cÄ… kobietÄ…. - PrzeÅ‚ożyÅ‚ jej rÄ™ce za plecy i przysunÄ…Å‚ siÄ™ blisko. Za dużo intymnoÅ›ci. Za dużo czysto fizycznej bliskoÅ›ci. - A przynajmniej nie masz zawodu przynoszÄ…cego honor. JeÅ›li bÄ™dzie staÅ‚a bez ruchu, może zdoÅ‚a zachować godność. WiedziaÅ‚a, co on myÅ›li. ZnaÅ‚a również prawdÄ™· Gdyby daÅ‚a siÄ™ ponieść wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci i zaczęła gÅ‚upio postÄ™pować, mogÅ‚aby odeprzeć jego oskarże- nia. MogÅ‚aby wyrwać go z gÅ‚upiego uporu, jednak od niego biÅ‚ żar. NiebezpieczeÅ„stwo czaiÅ‚o siÄ™ w jego mocnym podbródku i sile jego mięśni. Musi mu powiedzieć, co robiÅ‚a, zmusić go, żeby jej sÅ‚uchaÅ‚, bo jeÅ›li jej siÄ™ nie uda, on znowu bÄ™dzie próbowaÅ‚. .. bÄ™dzie próbowaÅ‚... - RobiÅ‚am to, co mi kazaÅ‚eÅ›. - Jej gÅ‚os nie brzmiaÅ‚ pojednawczo, lecz przecież nie byÅ‚a pojednawczo na- stawiona. - Ja ciÄ™ tylko poprosiÅ‚em, żebyÅ› odwracaÅ‚a ode mnie uwagÄ™ w czasie, gdy bÄ™dÄ™ szukaÅ‚ pamiÄ™tnika. - KazaÅ‚eÅ› mi pomóc ci znalezć pamiÄ™tnik. ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ krótko i okrutnie. - SÅ‚yszaÅ‚em, że przez caÅ‚y ten czas wiedziaÅ‚aÅ›, gdzie on jest. - O czym ty mówisz? W Szkocji domagaÅ‚eÅ› siÄ™, bym pomogÅ‚a ci znalezć pamiÄ™tnik. - W przypÅ‚ywie zuchwalstwa szamotaÅ‚a siÄ™ w jego uÅ›cisku, ignorujÄ…c ból wykrÄ™canych stawów. - To wÅ‚aÅ›nie robiÅ‚am. ByÅ‚am w kuchni i przesÅ‚uchiwaÅ‚am sÅ‚użbÄ™. - Po co? Przecież wiesz, gdzie siÄ™ znajduje pamiÄ™tnik. - JesteÅ› szalony. - ByÅ‚a już tego pewna. - Codziennie wstawaÅ‚am przed Å›witem i ... - SpotykaÅ‚aÅ› siÄ™ ze swoim kuzynem Ianem na szybkie figle - przerwaÅ‚ jej Sebastian. - Ty draniu! - zawoÅ‚aÅ‚a, pÅ‚onÄ…c z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. - NazwaÅ‚aÅ› mnie draniem - zakpiÅ‚ z niej. - Czy teraz masz zamiar udawać poczucie winy? Na balu wcale nie udawaÅ‚a poczucia winy, gdy nazwaÅ‚a go draniem. CzuÅ‚a siÄ™ winna. Teraz jednak unosiÅ‚a jÄ… nowa wolność. Sytuacja, której baÅ‚a siÄ™ przez tak wiele lat, wÅ‚aÅ›nie nastÄ…piÅ‚a. Ginewra Fairchild na nowo poÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ z Mary Rottenson. I ona - Mary, Ginewra, czy kimkolwiek teraz byÅ‚a - nie dbaÅ‚a o konwenanse. - W tym pokoju istniejÄ… dwie prawdy. Ta, którÄ… ja mówiÄ™, oraz prawda o tym, jaki ty jesteÅ›., ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™. Ten draÅ„ siÄ™ zaÅ›miaÅ‚. Nie wyglÄ…daÅ‚ na urażonego. MiaÅ‚ nawet tyle czelnoÅ›ci, by siÄ™ rozluznić, jakby zrobiÅ‚a mu przyjemność swoim niewÅ‚aÅ›ciwym, nie- grzecznym odezwaniem. - JesteÅ› wÅ‚aÅ›nie taka, jak sÄ…dziÅ‚em. - Pijany zawziÄ™toÅ›ciÄ…, prowadziÅ‚ jÄ… do tyÅ‚u, kierujÄ…c jej ciaÅ‚em i trzymajÄ…c za r,Ä™ce. - Oprócz honoru, rzecz jasna, lecz w tej chwili twoja dwulicowość pozwala mi postÄ…pić z tobÄ…, jak tego pragnÄ™. - A jeÅ›li siÄ™ okaże, że jesteÅ› w bÅ‚Ä™dzie? - Nigdy siÄ™ nie mylÄ™ - powiedziaÅ‚, jakby naprawdÄ™ w to wierzyÅ‚. - UdowodniÅ‚aÅ› to swojÄ… rozpustÄ…. CzuÅ‚a, że jej skóra jest gorÄ…ca jak kiedyÅ›, gdy bezmyÅ›lnie siedziaÅ‚a na sÅ‚oÅ„cu i przypiekÅ‚o jÄ…, wiÄ™c do- myÅ›laÅ‚a siÄ™, jaka musi być czerwona. - Puść moje rÄ™ce. - ZebyÅ› mogÅ‚a mnie uderzyć jakÄ…Å› pokrywÄ… tacy? Gdybym byÅ‚ na twoim miejscu, nie liczyÅ‚bym na to. Znalezli siÄ™ przy Å›cianie. PrzycisnÄ…Å‚ jÄ…, opierajÄ…c siÄ™ na niej, jakby potrzebbwaÅ‚ wsparcia. Ta bliskość wzbudziÅ‚a pÅ‚omieÅ„ w jej podbrzuszu; Mary rozpoznaÅ‚a go jako gniew. - WykrÄ™casz mi ramiona - powiedziaÅ‚a podstÄ™pnie, a gdy jÄ… uwolniÅ‚, zaczęła okÅ‚adać go po twarzy. OdchyliÅ‚ siÄ™, zasÅ‚aniajÄ…c rÄ™koma gÅ‚owÄ™. WykorzystaÅ‚a ten moment, by z niego zakpić. - Nie potrzebujÄ™ pokrywy od tacy - wyrwaÅ‚a mu siÄ™· ZÅ‚apaÅ‚ jej spódnicÄ™ i okrÄ™ciÅ‚ jÄ… dookoÅ‚a, wciskajÄ…c znowu w róg. PchnÄ…Å‚ jÄ… z impetem. OparÅ‚a siÄ™ o Å›cianÄ™, zanim w niÄ… uderzyÅ‚a. OpadÅ‚ na niÄ… z tyÅ‚u i przycisnÄ…Å‚. ZnalazÅ‚a siÄ™ w rogu pokoju, jak w puÅ‚apce. Jej policzek i dÅ‚onie spoczywaÅ‚y na zimnej Å›cianie. Piersi i brzuch byÅ‚y Å›ciÅ›niÄ™te przez ciężar jego ciaÅ‚a. StaraÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|