[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głą już zupą. Zawsze gdy Charles wracał z kolejnej swojej wyprawy, dwaj bracia spotykali się i gawędzili ze sobą nawet do białego rana. Ale nie tym razem. Tym razem, gdyby starszy brat pojawił się w drzwiach, Sawyer nie mógłby w pełni zapanować nad sobą. Charles okazał się zdrajcą. Zresztą sam się przyznał do zdrady. To on namówił Abbey do wyjazdu z Hard Luck. I obojętnie, czym się kierował. Nie miał prawa rozdzielać racji w kwadrans po tym, jak postawił nogę w mieście. Sawyer przypomniał sobie tamten dzień, gdy jego ojciec odprowadził matkę na lotnisko, skąd miała polecieć do Anglii. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że wróci. Opu- szczała Hard Luck na zawsze. I oto teraz miała się powtó� rzyć tamta scena, tyle że w chmurach zniknie, i już nigdy się nie pojawi, Abbey Sutherland, bibliotekarka, a tym, który pójdzie się upić, będzie on, Sawyer 0'Halloran. Odsunął talerz i przeszedł do salonu. Stanął przy oknie. Tam, na wprost, po drugiej stronie ulicy, była Abbey. Lecz równie dobrze mogłaby być na przeciwległym krańcu świa� ta. Nie miał do niej dostępu. Odgrodziła się od niego ścianą, której nie sposób było pokonać. W drzwiach pojawił się Scott. Wziął stojący przy płocie rower, przeprowadził go przez ulicę i ze złością cisnął na ziemię przed domem Sawyera. Sawyer drgnął. Najpierw matka, a teraz syn. - Co się stało, synu? - krzyknął, wybiegając na ganek. - Nie jestem twoim synem! - odkrzyknął Scott, po czym kopnął kręcące się tylne koło. - Zabieraj sobie tego grata, tę bezużyteczną staroć! Sawyer zszedł po stopniach ganku. To był zupełnie od� mieniony Scott. Tylko naprawdę wielki ból może tak od� mienić dziecko. - Pomożesz mi go schować do komórki? - Nie. - I chłopiec rzucił się na niego z pięściami. Sawyer oniemiał z osłupienia, które było tak wielkie, że nawet nie czuł gradu ciosów i kopniaków. - Przez ciebie moja mama płacze! Przez ciebie musimy wyjechać! Ujarzmiony jednym chwytem silnych męskich ramion, Scott wybuchnął płaczem. Szlochał, nie wstydząc się swo� ich łez. A kiedy Sawyer przytulił go do siebie, przywarł do niego jak zagubione i odnalezione na odludziu dziecko. - Twój rower wcale nie jest gratem. - Wiem, synku. - I mama mówi, że pewnie wyjedziemy jutro rano. - Wiem, synku. Scott cofnął się i spojrzał na Sawyera przez zasłonę z łez. - I masz zamiar nas puścić, tak bez pożegnania? - spy� tał z wyrazem bolesnego zdumienia na twarzy. - Myśla� łem, że bardziej ci na nas zależy. - Zależy mi na was bardziej, niż przypuszczasz. - Więc dlaczego mamie tak spieszno z wyjazdem i dla� czego ty nic nie robisz, by zmieniła decyzję? - Ponieważ... - Sawyer gorączkowo szukał odpowied� nich słów. - Czasami nie jest łatwo wytłumaczyć coś dzie� więcioletniemu chłopcu. - Nawet gdybym miał czterdzieści lat, nie zrozumiał� bym tego - rzucił ów dziewięcioletni chłopiec, wytarł oczy rękawem koszuli i puścił się biegiem ulicą. Sawyer został sam. U jego stóp leżał rower, ten symbol zmarnowanych szans, utraconej okazji. I już chciał go pod� nieść i schować w komórce, gdy w furtce stanął Mitch Harris, tutejszy stróż prawa. Mieszkańcy Hard Luck cenili swojego szeryfa za skuteczność działań i spokojny wdzięk, z jakim przeprowadzał swoje, nieliczne zresztą, akcje. Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie. - Wyglądasz, jakby cię osolono i właśnie miano zalać marynatą - zauważył Mitch. Sawyer przeniósł wzrok na fasadę domu naprzeciwko. - Abbey wyjeżdża. - Chyba żartujesz. Moja Chrissie jest z córką Abbey bardzo zaprzyjazniona. - Słyszałem, że są jak papużki nierozłączki. - To mało powiedziane. Jedna za drugą dałaby posiekać się w kawałki. Tylko Susan jest w wieku Chrissie, inne dziewczynki są starsze lub młodsze. Ale co się stało? Dla� czego Abbey nas opuszcza? Sawyer zaczął trzeć czoło. - Niech skonam, jeśli kiedykolwiek to zrozumiem. - Dotarło do moich uszu, że ty i Abbey, wybacz, że powtarzam zasłyszane plotki, macie się ku sobie. - Ale teraz wiesz, że ktokolwiek to mówił, był w błę� dzie. Zresztą ja też się pomyliłem co do Abbey. Nigdy bym nie przypuszczał, że zechce nas tak szybko opuścić. - I nie kiwniesz palcem, by została? Sawyer wzruszył ramionami. Teraz już tylko pragnął zachować przed Mitchem twarz. - Wszystko na to wskazuje, że ten pomysł ze ściąga�
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|