[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niemiecku. W sprawie grobowca, milordzie? Tak. Dryden uniósł się w siodle i zapytał: Czy widzi pan ten grobowiec? Z korynckimi wie\yczkami? Tak. Spoczywa w nim don Fernando de Rodriganda. Czy mo\na wejść na cmentarz? Oczywiście, brama jest otwarta przez cały dzień. Zeskoczyli z koni, przywiązali je i weszli za mur. Poniewa\ było sporo osób, wmieszali się w tłum. Do grobowca zbli\yli się dopiero po pewnym czasie, jak gdyby przypadkowo. Zamykały go okratowane drzwi, krata jednak nie była wysoka. U góry pod sklepieniem pozostawała wolna przestrzeń, przez którą łatwo mo\na było przelezć. Czy pan wie na pewno, milordzie, \e to ten grobowiec, o który mi chodzi? zapytał Sternau. Tak, opisano mi go dokładnie. A zresztą widzi pan napis: Rodriganda. Więc nie będziemy mieli zbytnich kłopotów, by się tu dostać. A teraz chodzmy stąd! Kiedy pan zamierza zbadać grobowiec? Jeszcze dziś wieczorem. Czy chce pan być przy tym obecny? Niestety, jestem osobą oficjalną, posłem, nie mogę na szwank nara\ać mojej funkcji, biorąc udział w podejrzanych przedsięwzięciach. Póznym wieczorem, tu\ przed północą, trzech mę\czyzn udało się na cmentarz. Była trzecia doba od nowiu, panowała więc niemal zupełna ciemność. Tym trzecim obok Sternaua i Ungera był Mariano. Ośmiodniowy odpoczynek pozwolił mu uczestniczyć w wyprawie. Zostańcie tutaj szepnął Sternau. Upewnię się, czy jesteśmy bezpieczni. Przeszukał dokładnie cały cmentarz. Przekonawszy się, \e wszystko w porządku, wrócił do towarzyszy. Teraz chodzcie za mną, ale zachowujcie się bardzo cicho. Gdy doszli do grobowca, doktor pierwszy przesadził kratę. Po chwili wszyscy trzej stali przed grubą płytą cynową, pokrywającą otwór budowli. Płytę trzeba odśrubować rzekł Sternau. Obejrzał wszystko za dnia i postarał się o odpowiednie narzędzia. Po wytę\onej pracy, którą wykonywali w absolutnej ciszy, płyta wreszcie puściła i mo\na ją było podnieść. Wąskie schody prowadziły w dół grobowca. Zeszli po nich gęsiego. Sternau szedł pierwszy. Szukając po omacku, trafił na trumnę. Unger poprosił niech pan zapali latarnię, ale ostro\nie, aby \aden promień światła nie przedostał się na górę. Unger spełnił polecenie. Zobaczyli teraz przy słabym blasku lampy kilka metalowych trumien. Na jednej z nich, która stała tu\ przy wejściu, złotymi literami wyryty był napis: FERNANDO hrabia de Rodriganda y Sevilla Sternau wskazał ręką na napis i zaczął badać śruby, którymi przymocowano wieko. Co teraz zobaczymy? spytał Mariano, dr\ąc cały. Albo nic, albo te\ zwłoki pańskiego stryja Fernanda odparł Sternau. Strach mnie oblatuje. Pomyśleć tylko: porwany bratanek stoi przed trumną swego stryja. Nie porywamy przecie\ nieboszczyka, nie bezcześcimy zwłok. Zastępujemy niejako śledczego. Za ka\dy uczynek mo\emy odpowiedzieć przed Bogiem i przed naszymi sumieniami. Teraz otworzymy trumnę. Kiedy puściły śruby, wykręcili je bez trudności. Wszyscy trzej stali w milczeniu. No, w imię bo\e, odsłonimy wieko rzekł Sternau. Po tych słowach podniósł je, wypadło mu jednak z ręki i zatrzasnęło się na powrót, wydając cię\ki, ponury dzwięk. To umarły broni się przed zakłócaniem mu spokoju szepnął Mariano. Nie będzie się z pewnością gniewał na nas. Chcemy się przecie\ tylko przekonać, czy nie popełniono wobec niego jakiegoś łotrostwa powiedział Sternau. Ujął wieko z wielką ostro\nością, podniósł je i odło\ył. Unger skierował lampę ku otwartej trumnie. Wszyscy trzej spojrzeli po sobie. Trumna jest pusta stwierdził Mariano. Tak te\ przypuszczałem przytaknął Sternau. Zwłoki nigdy w niej nie spoczywały dodał Unger. Przeciwnie Sternau wziął lampę z rąk Ungera i oświetlił atłasowe poduszki, które le\ały w trumnie. Czy nie widzicie wgłębień pozostawionych przez ciało? W takim razie stryj umarł naprawdę zmartwił się Mariano. Ale dlaczego zabrano ciało? Nie zabrano trupa, ale \ywego człowieka oświadczył doktor. Po co by miano zabierać zwłoki? Je\eli jest trucizna, która powoduje szaleństwo, dlaczego nie mo\na by znalezć środka, który pozornie uśmiercałby człowieka? A więc ten człowiek, którego wywieziono do Veracruz i sprzedano do Hararu, to istotnie don Fernando de Rodriganda? Jestem o tym przekonany. No, a teraz trzeba starannie zamknąć trumnę i zatrzeć po sobie wszystkie ślady. Kiedy się z tym uporali, zgasili lampę, weszli po schodach na górę i przyśrubowali z powrotem cynową płytę. Przeskoczyli potem przez kratę i cicho, niepostrze\enie opuścili cmentarz. Lord Dryden z niecierpliwością oczekiwał ich w domu. Gdy Sternau i Mariano opowiedzieli mu, co zobaczyli, wykrzyknął: Nie chciałem w to wierzyć. Co za podłość! Trzeba zawiadomić władze. To niczego nie zmieni. Nie mam zaufania do sprawiedliwości meksykańskiej. Zostanie zmuszona do wykonania swych obowiązków. Kto ją zmusi, milordzie? zapytał Sternau. Ja odparł Dryden zdecydowanie. Pró\ny to trud. Udowodnię panu, \e dopnę swego. Mógłby sir jedynie udowodnić, \e ciała nie ma w trumnie. Pozostałoby zagadką, gdzie się podziało, czy człowieka tego pochowano \ywcem oraz kto jest sprawcą zbrodni. Przez doniesienie do władz obudzilibyśmy tylko czujność naszych wrogów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|