[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zorientowałam się, że już prawie rano. - Czy Smith był wściekły? - zapytałam po długiej przerwie. Liz myła zęby w łazience, więc odpowiedziała mi tylko Bex: - Nie wydaje mi się. Pewnie ma teraz niezły ubaw, co? - Może - odparłam. Włożyłam piżamę. - Mówił, że w ogóle cię nie widział - powiedziała Bex, jakby właśnie sobie o tym przypomniała. Liz wróciła z łazienki i dodała: - No właśnie, Cammie, był naprawdę pod wrażeniem, kiedy się dowiedział, że tam byłaś. Tak na serio pod wrażeniem. Na szyi poczułam coś zimnego i znalazłam srebrny krzyżyk, który wciąż tam wisiał. Przypomniałam sobie, że przecież ktoś jednak mnie widział. Prawie już zapomniałam o chłopaku z ulicy. - To co się z tobą działo po tym, jak odeszłyśmy? - spytała Liz. Lekko dotknęłam palcem krzyżyka i powiedziałam: - Nic. Nie wiem, dlaczego nie powiedziałam im o Joshu. Przecież to było ważne - przypadkowy cywil nawiązał ze mną kontakt podczas misji. O czymś takim mówi się swoim przełożonym, o przyjaciółkach nie wspominając. Ale zachowałam to dla siebie. Może dlatego, że nie wydawało mi się to istotne, ale chyba bardziej dlatego, że w miejscu, gdzie wszyscy wszystko o mnie wiedzą, fajnie wiedzieć, że jest taki jeden rozdział, który przeczytałam tylko ja. Rozdział 9 Lekcje kultury i asymilacji różnią się od wszystkich innych naszych zajęć i pewnie dlatego herbaciarnia madame Dabney wyróżnia się tak bardzo spośród innych sal lekcyjnych. Zciany wyściełane francuskim jedwabiem, kryształowe żyrandole, wszystko w tym pomieszczeniu jest piękne i wyrafinowane i przypomina nam, że mamy być nie tylko szpiegami - mamy być damami. Czasem nie mogę tego znieść i godzinami zastanawiam się, po co tracić czas na uczenie nas kaligrafii i haftowania (oczywiście pomijając niewątpliwą przydatność tych umiejętności do kodowania wiadomości). Ale z drugiej strony, uwielbiam słuchać, jak madame Dabney, niemal płynąc nad podłogą, z haftowaną chusteczką w dłoni, opowiada o sezonowych kwiatach lub historii walca. Dzień po naszej pierwszej misji był właśnie taki. Może i schrzaniłam misję, ale wciąż byłam specem od nakrywania stołu, więc zrobiło mi się naprawdę smutno, gdy madame Dabney powiedziała: - Spójrzcie, która godzina, drogie dziewczęta! Wcale nie chciałam odstawiać porcelany ani schodzić na dół i spotkać znów pana Solomona. - Jednak zanim wyjdziecie - powiedziała dziwnym, podekscytowanym tonem, który nie umknął mojej uwadze - mam wam coś jeszcze do powiedzenia! Ucichł brzęk porcelany, a wszystkie dziewczyny niemal pożerały ją wzrokiem. - Już czas, abyście poszerzyły swoją edukację w Akademii Gallagher, i dlatego... - poprawiła okulary - od dzisiejszego popołudnia będę uczyć was jazdy! Ale numer! Całkiem zapomniałam o jezdzie! Pozwala się nam co prawda przerzucać się nawzajem przez plecy czy zdobywać dodatkowe punkty za wymyślanie antidotum na rzadkie trucizny, ale jeśli chodzi o ustawianie lusterek i pamiętanie, kto ma pierwszeństwo na czterech drogach równorzędnych, to zarząd Gallagher nie zamierzał ryzykować. Poza tym nie zapominajmy o ubezpieczeniach. Madame Dabney mówiła dalej: - Będziemy ćwiczyć w grupach po cztery, według pokojów. - Spojrzała na kartkę, a potem od razu na Liz, Bex i mnie. - Zaczniemy od waszej czwórki. Liz spojrzała na mnie i Bex, nic nie rozumiejąc. - Czwórki? - szepnęła, gdy właśnie zaczynałyśmy pojmować w czym rzecz, a z końca sali usłyszałyśmy głos Macey: - Zapowiada się niezle. (Czy muszę dodawać, że brzmiało to sarkastycznie?) Po południu zeszłyśmy tylnymi schodami na parking. Czekał na nas ford taurus z lśniącym żółtym trójkątem Nauka jazdy . Mama mówi, że madame Dabney przepracowała większość czasu, rozpracowując podziemne komórki nazistowskie, które wciąż były aktywne we Francji po II wojnie światowej. Czasem trudno mi w to uwierzyć, szczególnie gdy kobieta, o której mowa, pojawia się w koszulce z napisem Wyhamuj niebezpieczeństwo! - Ach! Dziewczęta! Cóż to będzie za przyjemność! - Wskazała hamulec i wyjaśniła: - To służy do zatrzymywania samochodu. Potem przyszła kolej na pedał gazu: - A tym się go uruchamia. Ale najdziwniejsze było to, że Liz robiła notatki! Ma pamięć fotograficzną! Do Mensy przyjęli ją, gdy miała osiem lat! A mimo to czuła się zobowiązana, by naszkicować kierownicę i dokładnie zaznaczyć, który z przycisków włącza wycieraczki. - Nie zapomnij napisać, że kierownica jest okrągła - powiedziałam, a ona naprawdę zaczęła już pisać kiero... zanim zorientowała się, że się z niej nabijam. - Nie naśmiewaj się, Cammie - odparła typowym dla niej tonem. Macey ją przedrzezniała: - No właśnie, nie naśmiewaj się, Cammie. Nawet Liz miała ochotę jej przyłożyć! - A teraz, dziewczęta - ponownie odezwała się madame Dabney - skupcie się. Złożyła ręce jak do modlitwy i zwróciła się do Bex: - Rebecco, kochanie, zaczniesz? Westchnęłam. To znaczy, uwielbiam Bex, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale ja prowadzę samochód, odkąd dorosłam do kierownicy i nogami sięgałam pedałów (babcia Morgan twierdzi, że to wielki krok dla każdego dziecka wychowanego na farmie). Więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|