[ Pobierz całość w formacie PDF ]
seksownych ustach ukazał się szeroki uśmiech, a jego dłoń uniosła się w powitaniu. Nagle zachciała zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Zatrzymawszy się i wyciągnąwszy kluczyki, Rachel otworzyła drzwi i podeszła do mężczyzny, który właśnie zrujnował jej życie. Rozdział 6 Rye wyszedł na słońce i ziewnął. Zapowiadał się nudnawy dzień. %7ładnych inwazji obcych. %7ładnych skarg turystów na gołych urlopowiczów. %7ładnych bomb na ziemiach Farleyów, będących wynikiem eksperymentów naukowych. I bardzo dobrze, bo wciąż bolała go głowa po zeszło nocnym topieniu smutków. Zaburczało mu w brzuchu. Hamburger od Stelli był tym, czego potrzebował. Odrobina tłuszczu i jego żołądek się uspokoi. Jeśli się pospieszy, złapie jeszcze Callie. Rye odwrócił się kiedy zdezelowany Jeep zatrzymał się na światłach na wprost jego biura. Złapał widok jasnorudych, związanych w kucyk włosów Rachel. Na jej widok wstrzymał oddech. Cholera, przeklął w duchu, poczuł głupkowaty uśmiech na twarzy. Jakby była jakimś słońcem. Poczuł jak jego dłoń unosi się, by jej pomachać. Trzasnęła drzwiami od samochodu. Miała na sobie ciasną białą koszulkę i dżinsy podkreślające wszystkie krzywizny. Jej piersi były cudownie krągłe i podskakiwały gdy szła w jego kierunku. Jej biodra kusząco się kołysały. Dłonie świerzbiły go by podejść prosto do niej i przyciągnąć do siebie to gorące ciało. Ukryłby w niej swoją erekcję i zmusił do tego by doszła przynajmniej dwa razy zanim posuwałby ją ciągle i ciągle. Ujeżdżałby tę cipkę, dopóki nie mógłby wytrzymać ani chwili dłużej, a potem... och, potem by doszedł. Wypełniłby ją całą spermą jaką miał w jądrach. Cholera, miał erekcję na środku ulicy, a teraz musiał z nią porozmawiać. Rye wreszcie przyjrzał się porządnie twarzy Rachel i cofnął się o krok. Wyglądała na porządnie wkurwioną i cały ten gniew zdawał się wymierzony w niego. "Ty dupku!" Podeszła niwelując przestrzeń między nimi. Jej złość praktycznie wibrowała w powietrzu. Rye wiedział, że powinien spytać co się stało, ale coś w sposobie w jaki do niego podchodziła sprawiło, że wyprostował plecy. Nie tylko plecy, jego fiut również stał. Chciała walczyć. Nie mógł pieprzyć walki. Nie zrobił niczego oprócz ułatwienia jej związku z jego bratem i zaoferowania opieki. Nie zamierzał jej oszukiwać. "Chciałaby pani przenieść ten samochód, panno Swift?" Skrzyżował ramiona na piersi i posłał jej swoje najlepsze spojrzenie przedstawiciela prawa. Zatrzymała się, ale tylko na chwilę. "Co zamierza pan zrobić, Szeryfie? Wlepić mi mandat? Zakuć mnie?" Myślał o paru rzeczach, które mógłby zrobić. %7ładne z nich nie miało nic wspólnego z aresztem. "Może po prostu dam ci klapsa w tyłek, skarbie." Nie powinien tego mówić, ale te słowa wypłynęły z jego ust zanim zdążył pomyśleć dwa razy. Dokładnie to by zrobił, gdyby była jego kobietą. Gdyby należała do niego i naskoczyła na niego w ten sposób, przełożyłby ją przez kolana i nie wstałaby, dopóki ładnie by nie przeprosiła. "Coś ty powiedział?" Praktycznie wywarczała i zwęziła oczy. Rye górował nad nią. "Powiedziałem, że dałbym ci klapsa w ten mały tyłeczek, kochanie." "Myślę, że Max miałby coś do powiedzenia w tej sprawie." Rzuciła mu, ale jej głos drżał charakterystycznie. Założyłby się o wszystko, że możliwość znalezienia się na jego kolanach nie budziła w niej wstrętu. Max mógłby patrzeć gdyby ich związek znalazł się na normalnej stopie. Mimo swoich napadów złości, Max był łagodniejszy niż Rye kiedy chodziło o seks. Co nie znaczy, że Max nie lubił paru zabaw. Klepał mały zuchwały tyłeczek więcej niż raz. "Wkurzaj Maxa, tak jak wkurzasz mnie i zrozumie." Jej oczy zabłysły nieco, zanim stwardniały do zielonych kamyczków. "Taa, cóż, ty nie musisz się tym martwić. Wyjeżdżam. Nie obawiaj się, więcej nie będę chrzanić ci życia." Zaczęła się odwracać i ręka Rye'a wystrzeliła. Był czystą emocją. Wyjeżdżała? Nie na jego zmianie. "Gdzie do diabła się wybierasz?" Próbowała się wyrywać, zapierając się tenisówkami o drogę. "No nie twój pierdolony biznes, Szeryfie. Puść mnie." Nie w jego życiu. Rye rozejrzał się i zobaczył, że powodują korek. Samochód Rachel mógł zaczekać. Musiał dowiedzieć się co do cholery zmieniło ją w szaloną maniaczkę, a nie mógł tego zrobić w miejscu publicznym. Nie puszczając jej ręki, pochylił się i wsunął wolną rękę pod jej nogi. Podniósł ją, przyciskając do piersi i skierował się do biura szeryfa. Nikogo tam nie było. Będą mogli wrzeszczeć na siebie w całkowitej prywatności. Kopniakiem otworzył drzwi i wszedł z nią do swojego małego biura. Postawił ją i prędko zamknął drzwi na klucz. "A teraz, wyjaśnisz to wszystko, czy mam się przygotować do wymierzenia niewielkiej dyscypliny?" Jej twarz była zaczerwieniona, a jej małe dłonie zaciśnięte w pięści. "Albo mnie teraz puścisz albo przysięgam, zaskarżę cię za wszystko czego jesteś wart." "Proszę bardzo." Odpowiedział Rye. "Wez mnie za wszystko czego jestem wart. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|