[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przecież oni się znali, przypomniała sobie nagle. Musieli się spotykać, kiedy James projektował wnę- trze tego domu. Co o sobie myśleli? Czy rozmawiali ze sobą wieczorami? Bardzo chciałaby to wiedzieć. Ale z drugiej strony, jakie to miało teraz znacze- nie? Lubili się albo nie. Okazało się, że ona zakochała się najpierw w jednym, potem w drugim. Jeszcze nie tak dawno wydawało się to całkowicie niemożliwe. Crys nie chciała żadnych romansów. A już na pewno nie z kimś takim jak Sam Wyngard arogancki, surowy i kąśliwy jak osa. Czy jednak na pewno? Jakim naprawdę był człowiekiem? W ciągu tych dwóch dni przekonała się nieraz, że pod maską cynizmu kryje się inny Sam troskliwy, wrażliwy i czuły na krzywdę. Dobrze pamiętała, co dziesięć lat temu pisały o nim gazety. To nie byłymiłe rzeczy. Ale teraz była 120 CAROLE MORTIMER o dziesięć lat starsza i wiedziała już, że gazetom nie należy bezkrytycznie wierzyć. Ludzie się nie zmieniają przynajmniej nie tak bardzo. Jeśli dzi- siaj Sam potrafił być czuły i dobry, wtedy też taki był. Czemu jednak miałosłużyć to grzebanie się w je- go duszy? Crys zmarszczyła brwi, niezadowolona z siebie. Nie powinna wcale o nim myśleć. Był poza zasięgiem jakiejkolwiek kobiety. A już na pewno nie miał ochoty związywać się z żadną na stałe. Nawet z Caroline. Ponieważ Crys nie wyobrażała sobie innych związkówz mężczyznami, to... Nagle straciłarównowagę. Pchnięta przez otwarte gwałtownie drzwi przeleciała przez cały pokój i za- trzymała się dopiero przy przeciwległej ścianie. Całe szczęście, że nic jej się nie stało. Sam, bo to on z takim impetem wpadł do pokoju, nawet nie zauważył, co zrobił. Co ci jest? zapytał obcesowo. Wiesz, w tej chwili próbuję jakoś zebrać się w sobie, bo właśnie zostałam znokautowana. Przesadziła, ale zrobiła to z premedytacją. W ten sposób łatwiej jej było znieść widok Sama, który pojawił się nieoczekiwanie w momencie najgorszym z możliwych dokładnie wtedy, kiedy powiedziała sobie, co naprawdę czuje. Wobec niego. To nie jest dobra pora na żarty. Zamknął za sobą drzwi i wszedł do środka. Molly mi powiedzia- ła, że zasłabłaś. Molly trochę przesadza. ZAMEK NA WRZOSOWISKU 121 Ma sporo wad, ale nigdy nie przesadza. Co się dzieje? Crys milczała. Nie była w stanie wyjąkać ani słowa. A gdyby nawet? Co by mu powiedziała? %7łe wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew temu, co podpowiadał jej instynkt zakochała się w nim nie wiedzieć kiedy? %7łe nie wie, jak przetrzyma kolejne bolesne doświadczenie? Sam w jednej chwili znalazł się przy niej. Zoba- czyła uważne spojrzenie jego zielonych oczu. Wie- dział wszystko. Nigdy się nam nie uda powiedział cicho. Nigdy potwierdziła. Nawet nie ma sensu o tym myśleć. To by była czysta głupota z naszej strony ciągnął. Tak. Ty mieszkasz w Londynie, a ja nie chcę wyje- chać z Yorkshire. Tak. Należysz do tych kobiet, których konsekwent- nie unikam od dziesięciu lat. Nie znała szczegółów wydarzeń sprzed dziesięciu lat. Nie pozostawało jej nic innego, jak znowu przy- taknąć. Uderzył dłonią o dłoń. Więc co, do cholery, ja tu robię?! Crys przygryzła wargę. Nie wiem odpowiedziała. Nieprawda. Dobrze wiesz prychnął ze złością. 122 CAROLE MORTIMER Nie gwałtownie pokręciła głową. Nie mówiła prawdy. Wiedziała, że Sam też nie daje sobie rady z tym, co dzieje się między nimi. Bardzo kochałam swojego męża. Boże! Kochałam! Chyba zwariowała! Od kiedy używa czasu przeszłego, mówiąc o miłości do Ja- mesa? Tak. Sam patrzył na nią z uwagą. I nie interesują mnie związki z innymi męż- czyznami dodała stanowczo. Tak powtórzył. Koniec. Co jeszcze można powiedzieć? A jednak Crys nie mogła się powstrzymać. Sam, powiedz mi... Czy kiedy James pracował dla ciebie, wy dwaj... Chodziliśmy razem na piwo? Prowadziliśmy długie, męskie rozmowy? To chciałaś wiedzieć? Sam wzruszył ramionami. Nie. Jeśli chodzi o chodzenie na piwo, żadnego z nas to nie inte- resowało. A co do szczerych, męskich rozmów... Faceci bardzo rzadko prowadzą takie rozmowy. Ale jeśli chcesz wiedzieć, czy się lubiliśmy, to powiem, że tak. Tak mi się przynajmniej wydaje dorzucił po chwili. Twój mąż był bardzo miłym człowiekiem powiedział cicho. Oczy zaszły jej łzami. Tak. Wiem. Pamiętaj, mówiła sobie. Sam taki nie jest. Nie jest miły. Nie ma na świecie drugiego mężczyzny, który miałby tyle wad. Spojrzał na nią drwiąco, jakby czytał wjej myślach. ZAMEK NA WRZOSOWISKU 123 Możesz mi wierzyć albo nie, ale z facetami zawsze umiem znalezć wspólny język. Owszem. Mogła w to uwierzyć. Znajdował zmęż- czyznami wspólny język, ponieważ najwyrazniej nie traktował ich jak wrogów. Bo jeśli chodzi o kobiety, to bez wątpienia uważał je za wrogów. Może nie wszystkie. Molly była oczywistym wyjątkiem. Wierzę ci powiedziała. Ale nie rozumiem, po co mi to mówisz. Po to, że nie zawsze można w sposób racjonalny wyjaśnić, co dzieje się między ludzmi. Pożądanie, miłość, nienawiść pojawiają się niezależnie od naszej woli. Takie uczucia nie liczą się z okolicznościami i zdrowym rozsądkiem. Miał rację. Oni sami byli najlepszym tego przy- kładem. Tylko co z tego? I tak nie mieli szansy na znalezienie żadnej wspólnej drogi. Nie było szansy na to, że ich uczucie rozkwitnie. Ani na to, że zdołają się lepiej poznać. Na tyle lepiej, żeby śmiać się z siebie i nie traktować każdego swojego odezwania jak potencjalnego ataku. Nie czekają ich wspólne spokojne wieczory ani wyprawy do teatru, ani kolacje we dwoje. Nie będą chodzić wiosną do lasu, żeby sprawdzić, czy zakwitły przy- laszczki. Nie będą razem milczeć, ciesząc się, że bez słów wiedzą, o czym myśli to drugie. Skoro tak, nie było na co czekać. Wyjeżdżam, Sam powiedziała stanowczo. Jego odpowiedz była równie stanowcza. Pochylił głowę i bez wahania odszukał jej usta. Im dłużej ją 124 CAROLE MORTIMER całował, tym mniej oczywiste stawało się jej po- stanowienie. Sam miał rację. Pożądanie nie liczy się ze zdrowym rozsądkiem. To szaleństwo, myślała Crys. Ale nie miaławątpli- wości, że to szaleństwo ogarnęło ich oboje. Zaplotła ręce na szyi Sama i wtuliła się w niego. Ich ciała idealnie dopasowane wydawały się stopione w jedno. Sam delikatnie przesuwał palce wzdłuż linii jej kręgosłupa w stronę karku i szyi. Jęknęła, kiedy opuszkami dotknął jej sutków, które natychmiast wyprężyły się, świadcząc o wzbierającym w niej pożądaniu. Czuła pulsowanie w brzuchu, drżenie ud gotowych rozchylić się w każdej chwili, kiedy Sam tego zechce. Nic nie słyszała, ale coś musiało się zdarzyć, bo Sam niespodziewanie oderwał usta od jej ust i od- wrócił głowę w stronę drzwi. Cholera! wyrwało mu się. Czujny i napięty czekał. Co się...? Crys popatrzyła na niego zamglo- nym wzrokiem, nieobecna i nie rozumiejąca, co się dzieje. Wtedy rozległo się niepewne pukanie. Sam? zapytała Molly przez drzwi. Crys, unikając wzroku Sama, wyrwała się z jego uścisku. Czuła wypieki na policzkach. I wiedziała, że nie zdoła ich przed nim ukryć. Zaplotła ramiona na piersiach, żeby nie zauważył, jak cała drży. Crystal? Podszedł do niej. Odskoczyła gwałtownie. ZAMEK NA WRZOSOWISKU 125 Powinieneś sprawdzić, czego chce Molly wy- chrypiała. Nie obchodzi mnie, czego chce Molly... Powinno cię obchodzić! Opanowałasię wresz- cie i popatrzyła na niego obojętnym wzrokiem. %7łeby wiedział, ile ją to kosztowało! Sam zareagował z furią. Nie wiadomo, co rozzłoś- ciło go bardziej pojawienie się Molly, czy obojęt- ność Crys. Stał z zaciśniętymi szczękami. Dobrze. Sprawdzę, czego chce Molly powie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|