[ Pobierz całość w formacie PDF ]
temat drzewa z korzeniami na wietrze oraz rzadko występującego metalu - uniunii i odebrał telefon. Dzwoniła Julia. Black wysłuchał cierpliwie tego, co miała do powiedzenia, a potem tylko rzekł: - Nie mogę w to uwierzyć. - W co właściwie nie możesz uwierzyć? - zapytała Julia. - Są pewne sprawy, o których wy jeszcze nie wiecie - szepnął Black zmęczonym głosem - związane z tym, dlaczego postanowiliśmy zamknąć Wrota. Do licha, nie mogę uwierzyć, że Nestor... Nie, to doprawdy nie miałoby sensu! Julia nie rozumiała, o co tu chodzi. - W tej sprawie musimy wyłożyć kawę na ławę, dzieciaki - uciął Black. - Spotkamy się u mnie dziś wieczorem, kiedy wrócą Rick i Tommaso. - Zgoda - odpowiedziała Julia z pewnym niepokojem. Kiedy skończyli rozmowę, Black zaczął się nerwowo przechadzać po pokoju. - Czy to, możliwe? - zastanawiał się na głos. - Czy to możliwe, żeby ten stary wariat wrócił na Tajemniczą Wyspę? Albo jeszcze gorzej - na bagna, żeby wtykać nos w sprawy tych bandytów? Czy możliwe, żeby wrócił do... Spencera? Black zacisnął pięści. Nestor był zawsze zafascynowany opowieściami o tym łajdaku i w pewien spósób sam w końcu stał się też jego ofiarą. Rozdział 19 NA SKRZYDAACH PRZYGODY - A czy to jest... pewne? - wydukał mały Flint. Stojący obok Nestor spojrzał na niego. Załatwili mnóstwo spraw. Poszli do lasu, zwiedzili starą zrujnowaną kapliczkę i mały cmentarz, potem wrócili na plażę, popracowali ze dwie godziny i w końcu, o zachodzie słońca, wdrapali się z powrotem na krater wulkanu. Wszystko już było gotowe. Nestor stał tuż nad paszczą przepaści, z której kołując, wydobywał się spod ziemi ciepły wiatr. Przypiął sobie parę skrzydeł z drewna, jedwabiu, wosku i mewich piór. - Posłuchaj - odezwał się stary ogrodnik - jest wielce prawdopodobne, że mój pomysł okaże się szaleństwem. I że te skrzydła się rozpadną. - Zgadzam się z panem - przytaknął mały Flint, rzucając okiem na zapasową parę skrzydeł leżącą u jego stóp, którą przygotowali właśnie na taką ewentualność. - Jest też wielce prawdopodobne, że jak będę tam w środku, wiatr roztrzaska mnie o skały. - Może tak być. - Dobrze: w każdym razie, jeśli ktoś po ciebie przyjdzie, będziesz mógł mu to opowiedzieć. Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze... to ja po ciebie przyjdę. I odprowadzę cię do domu. Obiecuję. Na sam dzwięk słowa dom" twarz chłopca rozjaśnił błogi uśmiech. Kilmore Cove! I pomyśleć, że zawsze nienawidził tego miasta i jego mieszkańców. - Zgoda? Mały Flint nie odpowiedział. Spoglądał z przerażeniem na starego, który przechylił się niebezpiecznie do przodu za krawędz przepaści. Wyobraził sobie, że w każdej chwili cienka kamienna krawędz, na której stali, pęknie jak skórka chleba i obaj zlecą do misy z zastygłą lawą. Nestor rozłożył skrzydła. Pióra sklejone woskiem zadrżały, kilka odpadło. - Proszę pana! - powstrzymał go mały Flint. - Czy mogę o coś zapytać? Nestor złożył z powrotem skrzydła i parsknął gniewnie. - Co znowu? - To ostatnie pytanie, przysięgam! Ale całkiem osobiste, uprzedzam. - Wyrzuć to z siebie. - To dotyczy... Julii. Nestor poprawił sobie plecak, żeby mu nie zawadzał o skrzydła i zapytał: - Julii? - Tak, Julii... Covenant. - Dobrze wiem, jakiej Julii. Ale co chcesz wiedzieć? - Zastanawiam się, czy... - Flint potarł sobie nerwowo ucho. - Znaczy tego, czy przypadkiem... słyszał pan kiedyś, żeby o mnie coś mówiła? Nestor zamrugał szybko, zaskoczony. I wybuchnął śmiechem. To był pierwszy szczery śmiech od bardzo dawna. - Szaleństwo! To o tym myślisz? O Julii? - A co w tym dziwnego? - zaperzył się całkiem na serio mały Flint. - Och, nic, pewnie nic - wykrztusił przez śmiech stary ogrodnik coraz szczerzej ubawiony. - Zważywszy, że jesteś na wyspie zagubionej pośród oceanu tylko w towarzystwie starego wariata, który ma zamiar rzucić się do wnętrza czynnego wulkanu na drewnianych skrzydłach... Na twoim miejscu w takiej sytuacji z pewnością pomyślałbym o czymś innym, w rodzaju, czy ja wiem... choćby jak przeżyć! Nestor złożył z powrotem skrzydła i parsknął gniewnie. - Co znowu? - To ostatnie pytanie, przysięgam! Ale całkiem osobiste, uprzedzam. - Wyrzuć to z siebie. - To dotyczy... Julii. Nestor poprawił sobie plecak, żeby mu nie zawadzał o skrzydła i zapytał: - Julii? - Tak, Julii... Covenant. - Dobrze wiem, jakiej Julii. Ale co chcesz wiedzieć? - Zastanawiam się, czy... - Flint potarł sobie nerwowo ucho. - Znaczy tego, czy przypadkiem... słyszał pan kiedyś, żeby o mnie coś mówiła? Nestor zamrugał szybko, zaskoczony. I wybuchnął śmiechem. To był pierwszy szczery śmiech od bardzo dawna. - Szaleństwo! To o tym myślisz? O Julii? - A co w tym dziwnego? - zaperzył się całkiem na serio mały Flint. - Och, nic, pewnie nic - wykrztusił przez śmiech stary ogrodnik coraz szczerzej ubawiony. - Zważywszy, że jesteś na wyspie zagubionej pośród oceanu tylko w towarzystwie starego wariata, który ma zamiar rzucić się do wnętrza czynnego wulkanu na drewnianych skrzydłach... Na twoim miejscu w takiej sytuacji z pewnością pomyślałbym o czymś innym, w rodzaju, czy ja wiem... choćby jak przeżyć! Co powiedziawszy, Nestor uniósł ramiona i dosyć sztywno zrobił ostatnie trzy kroki dzielące go od przepaści. Odwrócił się w ostatniej chwili po to tylko, by rzec: -Trzymaj się, smarkaczu. Zobaczymy się, słowo. I rzucił się w dół.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|