[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak, Gabrielu - powiedziała, zarumieniwszy się mocno. Ten Gabriel" miał przywołać go do porządku i dać do zrozumienia, \e nie jest \adną tam Fred. Ale on tylko się uśmiechnął. - Mama dała mi anielskie imię - powiedział. - Dała ci imię po siedmiu przodkach z rodu Stantonów. Gapią się na mnie codziennie ze ścian twojej rodowej siedziby. - A wtedy myślisz o mnie - powiedział Gabe z uśmiechem. - Wcale nie! - Kłamczucha - powiedział miękko i zaczepnie, a Freddie a\ przeszedł dreszcz. Nie doszło do dalszej sprzeczki, bo do obórki wpadli Charlie z Emmą. - Czy jest wydojona? Mo\emy zaczynać łapanie na lasso? - spytał chłopiec. - Jeszcze nie - odparł Gabe. - Musi trochę ochłonąć. Spojrzał w oczy Freddie, a ona się zaczerwieniła. Podniosła szybko wiadro i ruszyła w stronę domu. - Idę przygotować obiad - powiedziała, starając się przyjąć rzeczowy i obojętny ton. - A wy mo\ecie pobawić się w kowbojów przez godzinę. - Bez Stelli to \adna zabawa - orzekł ponuro Charlie. - Nie ma nic do roboty, jeśli nie mo\na łapać Stelli na lasso - dodała Emma. - Idzcie z panem... z Gabe'em do zamku. Mo\e uda wam się złapać na lasso ducha. Często zabierali swych gości do zamku. Opowiadanie historii o duchu te\ było dobrą zabawą. A potomek panów, do których duch miał pretensje o zajęcie domu, był wdzięcznym słuchaczem. - Jaki znowu duch? O czym ty mówisz? - spytał zdezorientowany Gabe. - Nie słyszałeś o duchu? - Randall opowiadał mi kiedyś ró\ne historie, ale mu nie wierzyłem. - A mo\e powinieneś... - powiedziała z figlarnym błyskiem w oku. - Charlie ci wszystko o nim opowie. Charliego nie trzeba było długo prosić. - On jest mnichem... - zaczął. - Ma prawie siedem stóp wzrostu i nosi swoją głowę pod pachą. - Charlie! - upomniała. - Przepraszam. - Chłopiec uśmiechnął się do Gabe'a. - On ma głowę na swoim miejscu. Ale w bezksię\ycowe noce błąka się, wyjąc, po zamku, bo jest bardzo nieszczęśliwy, dlatego \e Henryk VIII wyrzucił mnichów z ich siedziby i... Oddalili się na tyle, idąc w stronę zamku, \e przestała ich ju\ słyszeć. Odetchnęła z ulgą. - Mógł mnie pocałować - powiedziała do Stelli, wcią\ dr\ąc z emocji. Stella spojrzała na nią obojętnie, \ując siano. Obiad był ju\ gotowy, a stół nakryty. Drzwi otworzyły się na oście\ i do kuchni wpadły dzieci, a za nimi wszedł Gabe. - Przenocujemy w zamku! - zawołał chłopiec. - I zobaczymy ducha! - krzyknęła dziewczynka. - A potem wszystko opiszę - ciągnął Charlie. - Dziś w nocy - zakończyła Emma. Freddie popatrzyła ze zdziwieniem na dzieci, a potem na towarzyszącego im mę\czyznę. - Co takiego? - spytała z niedowierzaniem. - Zamierzamy przenocować w zamku - wyjaśnił Gabe. - Zobaczyć, jak się prezentuje ten mnich. A potem opiszemy go w Gazette" dla dalszych pokoleń. Freddie nie wierzyła własnym uszom. - Naprawdę, to chyba nie jest dobry pomysł... - zaczęła, lecz głos jej się załamał, widząc, jak wszyscy troje wpatrują się w nią z zapartym tchem. Dzieci miały błagalny wyraz oczu. - Nie będziemy się bali, obiecujemy, mamo... - Oczywiście, \e nie - powiedziała Emma, zagryzając dolną wargę. Freddie ujrzała, jak mała rączka jej córki wędruje w górę i chwyta silną dłoń Gabe'a. - Charlie od dawna o tym marzył - przekonywał Gabe. - Mówi, \e obiecałaś, \e mu pozwolisz, jeśli znajdzie kogoś dorosłego, kto będzie tam razem z nim. - Jego błękitne oczy rzuciły jej wyzywające spojrzenie. - Ja jestem dorosły - zapewnił. - I zgadzam się mu towarzyszyć. Freddie przełknęła ślinę i zacisnęła ręce w pięści. - Jeśli się niepokoisz, chodz z nami - zaproponował. - Z wami? To znaczy, mam spędzić... - urwała. Gabe skinął głową. - Spędzić noc. Ze mną - potwierdził i puścił do niej oko. Fala gorąca zalała twarz i szyję Freddie. - I z nami - dodała Emma, rozkosznie nieświadoma jego aluzji. - Ona przecie\ wie, \e tam będziemy - rzucił lekcewa\ąco Charlie. - No i co, mamo? Pójdziesz? Znowu cała trójka wpatrzyła się w nią z wyczekiwaniem. Oczy dzieci płonęły entuzjazmem, a jego oczy... Nie, nie powinna tego robić. Ale rzeczywiście obiecała kiedyś Charliemu, \e w towarzystwie dorosłej osoby będzie mógł przenocować w zamku. A on sobie kogoś takiego znalazł. Emma te\ chciała iść, a trudno oczekiwać od Gabe'a McBride'a, aby radził sobie z dwójką dzieci. W końcu to jej dzieci. To tylko jedna noc. Zamek jest wielki. Przecie\ nie jest powiedziane, \e będą wszyscy spać w jednym pokoju. - No dobrze - odezwała się wreszcie i odpowiedziało jej westchnienie ulgi i radości. Gdyby tak hrabia mógł ich teraz zobaczyć, pomyślał Gabe z uśmiechem, uło\ywszy ręce pod głową i rozglądając się po spowitej mrokiem sypialni w Stanton Abbey. Le\eli teraz we czwórkę w śpiworach, wraz z latarkami, pustymi kubeczkami po kakao i nie dojedzonymi opakowaniami herbatników w czekoladzie na antycznym przestronnym ło\u, w którym sypiało wiele pokoleń Stantonów. Hrabiego chybaby szlag trafił. Trafił jednak Freddie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|