[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszykiem wiklinowym przewieszonym przez ramię, Owen czekał już na nią w motorówce. Pomagając jej wejść, rzucił okiem na koszyk, ale powstrzymał się od wszelkich komentarzy. Obawiał się, że jeśli da wyraz jakimś nadziejom w związku z przygotowanym przez nią piknikiem, Angie gotowa jeszcze wyrzucić wszystko za burtę. Nie bardzo wiedział, czego się po niej spodziewać. Niemniej, odcumowując motorówkę, mówił sobie w duchu, że perspektywa pikniku to dobry znak. Czuł się o wiele razniej niż parę minut temu. Postanowił znów poruszyć temat ich małżeństwa, ale tym razem ostrożniej. - Wiesz, Angie - zaczął, kiedy byli już na wodzie rozmyślałem ostatnio o tym i owym. - Lepiej z tym uważaj. Myślenie nie jest twoją najmocniejszą stroną. To właśnie twoje genialne pomysły wpędziły nas w tę sytuację. - Bardzo śmieszne. - Owen spiorunował ją wzrokiem. - Angie, prawdę mówiąc, nasza obecna sytuacja nie jest w pełni normalna. - Co ty powiesz? - Angie włożyła wielkie słoneczne okulary, nie odrywając oczu od miasteczka przycupniętego na drugim brzegu. - Jaki piękny widok! Szkoda, że nie wzięłam aparatu fotograficznego. - Angie, mówię poważnie. - Był zły, że musiał podnieść glos, żeby przekrzyczeć warkot motoru. - Spójrz na to obiektywnie. Niby jesteśmy małżeństwem, a nie jesteśmy. W każdym razie jeszcze nie jesteśmy. Ten nienaturalny stan rzeczy wprowadza między nami mnóstwo niepotrzebnego napięcia. - Nie żartuj. - Sarkazm do niczego nas nie doprowadzi, skarbie. - Nic nas do niczego nie doprowadzi, dopóki nie nastąpi sprzedaż akcji. - Oderwała wreszcie wzrok od brzegu i spojrzała na niego, - Dlatego proponuję, żebyśmy nie ciągnęli tego tematu. - Jesteś nierozsądna i uparta jak osioł. - Mam swoje powody. Czy mam ci przypominać, że to ja jestem stroną poszkodowaną? - A ja to niby co? - odparował. - Ja jestem mężem, który nie może skonsumować swojego małżeństwa, I kto tu mówi o krzywdzie. - Jesteś po prostu nieco wytrącony z równowagi, ponieważ sprawy potoczyły się nie po twojej myśli. - Jestem wściekły, ponieważ nie miałem nocy poślubnej. - Seks to nie wszystko, Owen - powiedziała poważnie. - Ale to z pewnością pierwszy krok we właściwym kierunku, jeśli chodzi o małżeństwo. - Najwyższy czas, żebyś zaczął się przyzwyczajać, że nie zawsze wszystko będzie tak, jak ty chcesz. Niektóre rzeczy ulegną teraz zmianie. Owen przypomniał sobie swoje mocne postanowienie. Jeśli chce wygrać, musi zachować spokój i rozsądek. Sama logika wskazywała na to, że Angie prędzej czy pózniej padnie ofiarą swojej własnej zmienności nastrojów. - Może masz rację - zgodził się, wprowadzając motorówkę do małej zatoczki. - Może rzeczywiście jestem przyzwyczajony do stawiania na swoim. To chyba nawyk. Od tak dawna podejmuję decyzje w firmie, że pewno przeniosłem ten zwyczaj na inne dziedziny życia. Angie rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie. - Cóż, jeśli potrafisz to przyznać, to już jest krok we właściwym kierunku. - Dziękuję. - Owen starał się, aby zabrzmiało to skromnie i ujmująco. Niełatwo mu to przyszło i stanowiło całkiem nowe przeżycie. Angie uśmiechnęła się z wahaniem. - Właściwie nic dziwnego, że taki jesteś. To znaczy taki władczy. Mój ojciec i brat też przejawiają ku temu duże skłonności. Czasami doprowadza nas to z mamą do szału. - Może po prostu wszyscy trzej jesteśmy opiekuńczy wobec bliskich nam kobiet - podsunął przymilnie Owen, podprowadzając łódkę do brzegu. - Mama też tak twierdzi. Ale ja nie bardzo w to wierzę. Myślę, że tacy mężczyzni jak wy są po prostu z natury aroganccy. No i tyle mi przyszło z moich subtelnych zabiegów, pomyślał Owen, wyskakując na brzeg i przywiązując motorówkę do palika. - Angie... - Co zaszło między naszymi rodzinami trzydzieści lat temu, Owen? - spytała Angie, gramoląc się z łódki i usiłując podtrzymać ręką kapelusz i koszyk. - Mówiłem ci już, że nie wiem, - Owen pochylił się i chwycił ją za ramię. - Ojciec nigdy nie chciał o tym mówić. - Sądzisz, że twoja ciotka i wuj znają całą prawdę? - Może. Od czasu do czasu rzucali na ten temat jakieś nieprzyjazne uwagi. Ale trudno powiedzieć, czy wiedzą, co się stało, czy są tylko lojalni. Angie zdjęła okulary i przyjrzała mu się spod ronda wielkiego kapelusza. - A ty nie jesteś ciekaw tej historii? Owen wzruszył ramionami. - Spytałem o to twojego ojca prosto z mostu, kiedy zaczęliśmy rozmowy o spółce. Przysiągł, że nie wie, o co dokładnie poszło. Wie tylko, że ta pierwsza spółka nie doszła do skutku, bo bankierzy się wycofali. Mówi, że cała wina spadła na Townsendów, chociaż nikt nie udzielił im żadnych wyjaśnień. Dla niego to już historia i ja się z tym zgadzam. - Nie byłabym tego taka pewna - powiedziała w zamyśleniu Angie. - Dla twojej rodziny ta sprawa wydaje się być równie żywa dzisiaj, jak była wtedy. - Mówiłem ci już, że moja rodzina jest inna niż twoja. Umiemy pielęgnować w sobie urazy. - Owen wziął koszyk od Angie i zdecydowanym gestem objął ją za ramię, prowadząc po huśtającym się pomoście. - Co ty masz w tym koszyku? Waży chyba tonę. - Prawdziwy piknik polega na tym, żeby było dużo smakołyków - oświadczyła. - A wracając do twojej rodziny... - Przestań myśleć o mojej rodzinie. - Dosyć to trudne, skoro dzięki tobie jestem nią dzień i noc otoczona - odgryzła się. Owen zaklął pod nosem. - Chodziło mi o to, żebyś przestała myśleć o tym, co się wydarzyło trzydzieści lat temu. To już nieważne. - Hmm.., Wcale nie jestem tego pewna. Zerknął na nią z ukosa i postanowił zmienić temat. - Witaj w pięknym mieście Jade - powiedział, pokazując krótką uliczkę z garstką małych, odrapanych sklepików. - Co chcesz robić najpierw? Pójdziemy zobaczyć, co słychać na stacji benzynowej? Czy może chciałabyś zwiedzić sklep spożywczy? Podobno mają nową ladę chłodniczą. To może być ekscytujące. - Po prostu przejdzmy się trochę. Owen wzruszył ramionami. - Jak sobie życzysz. - Pod warunkiem że nie zażyczę sobie wyjechać, tak? - rzuciła mu wyzywające spojrzenie. - Właśnie - mruknął. Przez chwilę szedł obok niej w milczeniu, zastanawiając się, jaką obrać taktykę. W końcu ciekawość zwyciężyła i spytał: - Ile Helen zaoferowała ci za spokojne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|