[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ratów, pomyślałam, że David powinien uczyć się żeglo- wania, Czy ty pływasz? - Trochę. Robiłem kiedyś interesy z właścicielem ośrodka żeglarskiego Błękitna Fala" położonego nad wło- skim jeziorem Garda. Mógłbym do niego zadzwonić. - David byłby uszczęśliwiony. Gdybyś wiedział, ile to dla niego znaczy przebywać z tobą sam na sam... - Chyba pojedziesz z nami? - przerwał zaniepokojo- ny Giles. - Oczywiście, ale Davidowi potrzebna jest przede wszystkim twoja obecność i uwaga. Bardzo cię proszę, żebyś przez dwa tygodnie skupił się wyłącznie na synu. W oczach Melanie pojawił się osobliwy blask. Patrzy- ła na pracodawcę śmiało, niemal natarczywie. Giles po raz setny zadał sobie pytanie, które od dawna nie dawało mu spokoju. Melanie bardzo się ostatnio zmieniła, ale nie potrafił określić charakteru owej zmiany. Wydawało S R mu się, że opiekunka syna złagodniała i darzy go sym- patią, którą przedtem miała tylko dla Davida. W chłod- nej pustce jego życia ta odrobina ciepła stanowiła uko- jenie. Melanie otoczona była tajemniczą aurą, która co- raz bardziej fascynowała Gilesa. Może we Włoszech uda mu się rozwikłać tę zagadkę? Czas pozostały do wyjazdu minął błyskawicznie. Przy- gotowania do wakacyjnej wyprawy okazały się bardzo absorbujące. Giles wręczył Melanie swoją kartę kredytową i poprosił, żeby kupiła wszystko, co, jej zdaniem, będzie całej ich trójce potrzebne w czasie wakacji. Polecił żartob- liwie, by szastała forsą, nie przejmując się niczym. Na dzień przed wyjazdem Melanie postanowiła kupić parę niezbędnych drobiazgów. Bieganina po sklepach oka- zała się męcząca, ale Melanie była zadowolona z doko- nanych zakupów. Wstąpiła do przytulnej kawiarenki, by chwilę odpocząć przed powrotem do domu. Czekając na zamówioną herbatę, oglądała prezent kupiony dla Davida. Była przekonana, że chłopiec się z niego ucieszy. - Czy to miejsce jest wolne? Melanie podniosła wzrok, chcąc odpowiedzieć na uprzejme pytanie. Nagle zamarła w bezruchu, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Natręt odsunął krzesło i usiadł na- przeciwko sparaliżowanej strachem kobiety. - Cześć, Melanie - rzucił pogodnie. - Oliver - wykrztusiła panna Haynes. - To niesamo- wite! Oliver! Nie wierzyła własnym oczom. Senny koszmar zmie- nił się w jawę. Siedział przed nią mężczyzna, któremu uległa przed laty, myląc fatalne zauroczenie z prawdzi- wą miłością. S R - Nie zapomniałaś mnie, prawda? Ja cię zawsze roz- poznam - oznajmił, mrużąc oczy. - Ledwie cię zobaczy- łem, powiedziałem sobie natychmiast: Rusz się, stary, to przecież Melanie we własnej osobie". Niezle ci się wiedzie: fajne ciuchy, chata jak się patrzy. - Wiesz, gdzie mieszkam? - zapytała spokojnie Mela- nie, chociaż zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. - Muszę przyznać, że chodzę za tobą od paru dni. Niezle się ustawiłaś. Można powiedzieć, że spadłaś na cztery łapy. Moja dziewczyna ma głowę na karku. - Nie jestem twoją dziewczyną - odparła, prostując się z godnością. - Byłam nią przed laty, ale ty nie chcia- łeś się ze mną wiązać. - Gdybym wiedział, co z ciebie wyrośnie, może zmieniłbym zdanie. - Oliverze, po co wracać do przeszłości? - odparła, trapiona złymi przeczuciami. - Było, minęło. Staliśmy się innymi ludzmi. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie odnala- złeś i po co śledziłeś. I tak nic ci z tego nie przyjdzie. - Wręcz przeciwnie. Kiedy cię spotkałem, od razu przyszło mi do głowy, że nareszcie wygrałem szczęśliwy los na loterii. Do tej pory miałem pecha. Pożyczyłem kiedyś pewną sunie z kasy przedsiębiorstwa, w którym pracowałem. Nie ukradłem tej forsy, tylko zaciągnąłem dług. Zamierzałem go spłacić. Niestety, Giles Haverill niespodziewanie przejął firmę, dorwał się do rejestru wydatków i odkrył mój sekrecik. Zostałem wylany na zbity pysk, Od tamtej pory nie mogę się nigdzie zaczepić. Wróciłem, by zakończyć rachunki z panem Haverillem. Obserwowałem jego dom. Pewnego dnia zobaczyłem w drzwiach moją dziewczynę... - Nie jestem twoją dziewczyną - powtórzyła z iryta- S R cją Melanie. - Nie waż się mnie tak nazywać. Skończy- łam z tobą raz na zawsze. - Nie bądz taka w gorącej wodzie kąpana. Mam ci jeszcze wiele do powiedzenia. Wiem, że jesteś opiekun- ką adoptowanego syna Haverilla. Czy ten facet wie, kim jest rodzona matka Davida? Nie rób takiej przerażonej miny. Mam pewien pomysł. Możemy odzyskać dziecia- ka, a przy okazji dobrać się do skóry temu zarozumiałe- mu pyszałkowi, który lubi wtykać nos w cudze sprawy. - Chyba zwariowałeś - zawołała pogardliwie Mela- nie, mimo że strach ściskał ją za gardło. - Chłopiec został oficjalnie adoptowany. %7ładen sąd nie może uchy- lić tej decyzji. - Gdybyśmy byli razem, pojawiłaby się realna szansa na odzyskanie chłopaka. Pani Braddock byłaby z pew- nością po naszej stronie. Tak, tak, poznałem już panią kurator. Jej zdaniem David powinien mieć prawdziwy dom i oboje rodziców. My idealnie nadajemy się do tej roli. Jesteśmy naturalnymi rodzicami dzieciaka. Rozu- miesz, co to znaczy? Odzyskałabyś syna. Melanie zrobiło się ciemno przed oczyma. Omal nie zemdlała na myśl, że David mógł oficjalnie zostać uznany za jej dziecko. Dowiedziałby się nareszcie, że ma kochającą matkę. Szczęście było w zasięgu ręki. Po chwili jednak oprzytomniała. Stanęła jej przed oczyma twarzyczka chłopca uradowanego pochwałami przybranego ojca. Giles i David nie zawsze potrafili zna- lezć wspólny język, mimo to malec uwielbiał swego ojca. Byłby zrozpaczony, gdyby musieli się rozstać. Melanie bez wahania podjęła decyzję. - Zabieraj się stąd, Oliverze. Skończyłam z tobą raz na zawsze. Nie mieszaj się do mego życia. S R - Nie działaj pochopnie. Jeszcze przyznasz mi rację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|