[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzywałaś, prawda, Jane? - Powiedział, że zaraz tu będzie - odparła. - Tylko mi nie mówcie, że ominęła mnie najbardziej fascynująca część tego spektaklu - powiedział kardiolog, wchodząc do gabinetu. - Mam nadzieję, że tak jest - odrzekł Robert. - Pan Keir przeżył już dość jak na jedno popołudnie. Ja też, pomyślała Hanna, gdy chory został odwiedziony na oddział intensywnej terapii. Miała dość wrażeń na całe życie. Z trudem powstrzymała wybuch płaczu. Czuła, że nie stanęła na wysokości zadania. Zawiodła w obliczu pierwszego nagłego wypadku. - Czy dobrze się czujesz, Hanno? 48 S R Obejrzała się przez ramię i ujrzała Roberta, który patrzył na nią z wyraznym niepokojem. - Nie chciałabym nigdy więcej przeżyć takiego strachu, jaki przeżyłam dziś. Gdyby cię tam nie było, gdybyś nie wiedział, jak postąpić... - To przychodzi z doświadczeniem. - On mógł umrzeć - ciągnęła, czując, że do jej oczu napływają łzy. - A ja stałam sparaliżowana i bezradna... - Hanno, nikt nie oczekuje od młodego lekarza wiedzy i doświadczenia, jakich wymaga się od specjalistów. Być może ma rację, pomyślała. Ale Laura z pewnością nie zamarłaby z przerażenia. Ona w razie potrzeby potrafiłaby zapewne przeprowadzić operację na otwartym sercu przy pomocy łyżeczki do herbaty. - Jestem bezużyteczna - wymamrotała z rozpaczą. - Całkowicie bezużyteczna... - Przestań tak mówić! - Podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił ją mocno za ramiona. - Kto podał temu facetowi nitroglicerynę, heparynę i aspirynę? Ty! Kto miał dość zdrowego rozsądku, żeby wezwać dodatkową pomoc? Ty! - Tak, ale... - Hanno, zrobiłaś wszystko, co w tych okolicznościach zrobiłbym ja, co zrobiłby każdy doświadczony lekarz! Więc dlaczego się oskarżasz? Bo mój ojciec powiedział mi kiedyś, że nigdy nie będę dobrym lekarzem, pomyślała. Przez całe lata wmawiał mi, że nie jestem dość bystra, dość silna, czy dość utalentowana. - Chyba... - Z trudem przełknęła ślinę, by nie rozpłakać się na cały głos. - Chyba dlatego, że jestem mięczakiem. Robert uśmiechnął się tak łagodnie, że poczuła skurcz serca. - Och, to nieprawda. Czasem zachowujesz się jak idiotka, ale na pewno nie jesteś mięczakiem. - Czy mam to uznać za komplement? - Oczywiście - odparł, kiwając głową, a ona wiedziała, że mówi prawdę. Potem nagle poczuła dziwną słabość, której doświadczyła w jego mieszkaniu. Słabość, której nie potrafiła opanować. 49 S R - Muszę wracać do pracy - wyjąkała, odsuwając się od niego pospiesznie. - Jane i Elliot będą się zastanawiali, gdzie zniknęłam. - Hanno... - Robert zrobił krok w jej stronę i zatrzymał się. - Jeśli kiedykolwiek będziesz miała ochotę z kimś porozmawiać, jeśli poczujesz, że ludzie robią w twoim życiu zbyt wiele zamieszania... %7łałowała, że to powiedział. To on robi w jej życiu sporo zamieszania, ale ona nie chce o tym teraz myśleć. Nie chce pamiętać jego pocałunków i jego pieszczot. - Będę... będę miała to na uwadze - wykrztusiła, cofając się jeszcze o krok. - Hanno... - Bardzo was przepraszam - powiedział Elliot, wchodząc nagle do gabinetu. - Nie wiedziałem, że jesteście zajęci. Ale właśnie zjawiła się nocna zmiana... - A ja już wychodzę - wtrąciła szybko Hanna. - Poczekaj chwilę... Ale ona nie mogła czekać. Pospiesznie się oddaliła. Ty idiotko, powtarzała sobie w myślach, kiedy dotarła do pokoju personelu i oparła się o drzwi. Czy ty celowo starasz się ośmieszyć i wyjść na kretynkę? Spójrz na sytuację! Robert miał niegdyś piękną, bystrą i inteligentną żonę. Jeśli nawet kiedyś zechce się z kimś ponownie związać, to na pewno nie z taką osobą jak ty! A nawet gdyby wybrał ciebie, to przecież przysięgłaś sobie samej, że nigdy więcej nie zadasz się z żadnym lekarzem. Więc się opanuj! Jedz do domu, zjedz kolację i spojrzyj na całą tę historię z odpowiednim dystansem. Posiłek i ciepły prysznic istotnie poprawiły jej samopoczucie. Do tego stopnia, że postanowiła zmienić swój dotychczasowy tryb życia. Przecież ty idziesz do pracy, wracasz do domu i zabierasz się do nauki, tłumaczyła sobie w duchu. Nic dziwnego, że zachowujesz się jak idiotka. Jeśli nie będziesz prowadzić żadnego życia towarzyskiego, to niedługo wydadzą ci się atrakcyjni nawet tacy ludzie jak ten obleśny świntuch Jerry Clark. Zaśmiała się na tę myśl i wyłączyła suszarkę do włosów. W tym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Wiedziała, że musi to być Melanie Johnson, która mieszkała piętro wyżej i zapowiadała, że wpadnie do niej po jakieś notatki. Roztrzepana i gadatliwa Melanie była osobą, której towarzystwo mogło jej w tej sytuacji dobrze zrobić. 50 S R - Wejdz! - zawołała z uśmiechem, wychylając głowę z łazienki. - Drzwi są otwarte. Ale to nie była jej sąsiadka, tylko Robert Cunningham. Hanna zastygła na chwilę w bezruchu, zdając sobie sprawę, że ma na sobie tylko szlafrok. Potem, rumieniąc się gwałtownie, odłożyła suszarkę i mocno zawiązała pasek. - Myślałam... myślałam, że to moja sąsiadka - wybąkała nerwowo. - Chciała ode mnie pożyczyć jakieś notatki dotyczące chorób krwi. Kiedy odbył się wykład poświęcony temu problemowi, miała akurat grypę, więc... Zdała sobie sprawę, że plecie bez sensu, więc umilkła. Ale czego może się spodziewać człowiek, który wpada niespodziewanie? - spytała się w myślach. Jeśli liczy na interesującą konwersację, to trafił pod zły adres. - Co mogę dla ciebie zrobić? - spytała chłodnym tonem. - Czy coś się wydarzyło w szpitalu? - Nie, wszystko w porządku - odparł. - Ale recepcjonistka powiedziała mi, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|