[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rosaleen, ale wierna swojej naturze nie potrafiła się na to zdobyć. Powstrzymywała ją również nagła zmiana stanowiska córki, która sprzeciwiała się stanowczo zaciągnięciu pożyczki u wdowy po Gordonie. Na koniec jednak drugie upomnienie z banku zmusiło panią Marchmont do śmiałej akcji. Nie mogła zwlekać dłużej. Lynn wcześnie wyszła z domu, a przed chwilą sylwetka Dawida mignęła na ścieżce przez pola. Drogę miała wolną. Bardzo jej zależało na rozmowie z samą Rosaleen, bez Dawida, ponieważ rozumowała słusznie, że młodą wdowę pozyska nieporównanie łatwiej niż jej brata. Mimo wszystko była silnie zdenerwowana czekając w rozsłonecznionym salonie, a opanowała się nieco dopiero wówczas, gdy weszła Rosaleen z tą swoją naiwnie mętną miną. Ciekawe pomyślała pani Marchmont czy to wrodzona cecha, czy też skutek wstrząsu? Oo& dzień dobry bąknęła młoda wdowa. Czy coś się stało? Pani zechce spocząć. Cudowny ranek zaczęła pogodnie Adela. W naszym ogrodzie wszystkie wczesne tulipany wychodzą z ziemi. A u pani? Nie wiem bąknęła Rosaleen spoglądając na panią Marchmont niewidzącym wzrokiem. Jak sobie radzić z kimś, kto nie chce mówić o psach i ogrodnictwie, tych fundamentach wiejskiej konwersacji? pomyślała Adela. Głośno zaś rzuciła nie bez złośliwej ironii, której nie zdołała stłumić: To zrozumiałe. Pani ma tylu ogrodników! Oni zajmują się wszystkim. O ile mi wiadomo, brak nam rąk do pracy. Stary Mullard wciąż dopomina się o dwu ludzi. Ale tak trudno teraz dostać robotnika. Mówiła gładko, monotonnie, jak wyuczona papuga, jak małe dziecko powtarzające zdania zasłyszane od starszych. Tak pomyślała pani MarchmonA Ona jest dziecinna. Może to właśnie stanowi o jej wdzięku? Może tym ujęła Gordona i stary spryciarz nie dostrzegł jej głupoty i braku ogłady? Ostatecznie nie mogła go zwabić sama uroda. Tyle pięknych kobiet zastawiało już na niego sidła. Infantylizm może przecież być pociągający dla starszego pana po sześćdziesiątce. Czy to jest prawdziwa cecha, czy tylko poza poza, która opłaca się doskonale i pozostała jako druga natura? Dawida nie ma w domu& podjęła Rosaleen. Przypomniało to pani Marchmont cel wizyty. Dawid mógł w każdej chwili wrócić. Należało korzystać z okazji. Słowa więzły jej w gardle, lecz podjęła śmiało: Nie wiem, czy& czy pani zechciałaby mi pomóc? Pomóc? Pani? Rosaleen była zaskoczona, zdziwiona. Sytuacja& rozumie pani& jest bardzo kłopotliwa. Zmierć Gordona pogorszyła znacznie warunki całej rodziny. Ach, idiotko myślała jednocześnie. Czemu gapisz się na mnie? Wiesz przecież, o co chodzi. Musisz wiedzieć! Niedawno przecież sama byłaś uboga . W tym momencie nienawidziła Rosaleen. Nienawidziła jej za to, że ona, Adela Marchmont, musi wyduszać z niej pieniądze. Nie mogę tego zrobić pomyślała. Mimo wszystko nie mogę . W jednej chwili przypomniały jej się długie godziny rozmyślań, trosk i mglistych planów. Sprzedać dom? Ale dokąd się wynieść? Nie ma podaży na małe, a w każdym razie tanie domy. Poprowadzić pensjonat? Tylko skąd wziąć służbę? Przecież sama nie poradzi sobie z kuchnią i porządkami domowymi. Lynn mogłaby 23 zapewne pomóc, lecz Lynn niebawem wyjdzie za Rowleya. Zamieszkać u nich? Nie, to żadne rozwiązanie. Poszukać pracy? Ale jakiej? Kto przyjmie kobietę starszą i bez żadnych kwalifikacji? Nagle usłyszała swój głos. Chodzi mi o pieniądze powiedziała zmienionym głosem, ponieważ odczuła głęboką wzgardę dla siebie. O pieniądze? powtórzyła Rosaleen. Sprawiała wrażenie szczerze zdziwionej, jak gdyby nie spodziewała się zupełnie takiego obrotu sprawy. Ale pani Marchmont brnęła dalej, wydobywając z trudem słowa: Mam w banku debet i& rachunek do płacenia& To należności za różne drobne remonty i& i nie zapłaciłam jeszcze raty długu hipotecznego. Dawniej, widzi pani, pomagał nam Gordon, zwłaszcza jeśli chodzi o& o te remonty. Płacił za nie i za pokrycie domu& i za roboty malarskie& Dawał też stały zasiłek& Co kwartał wpłacał na moje konto w banku. Mówił często, żeby się niczym nie kłopotać, więc się nie kłopotałam. Chodzi o to, że wszystko było w porządku, póki on żył& Ale teraz& Umilkła. Wstydziła się, zarazem jednak odczuła znaczną ulgę. Ostatecznie najgorsze ma już za sobą. Jeżeli ta mała odmówi, to odmówi i nareszcie będzie po wszystkim. Mój Boże zaczęła Rosaleen z bardzo niepewną miną. Nie wiem& nigdy nie przypuszczałam& Naturalnie& pomówię z Dawidem i& Adela ścisnęła rozpaczliwie poręcze fotela i przerwała stanowczym tonem: Czy mogłaby pani dać mi czek& zaraz? Tak& tak& zapewne&
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|
|
|