[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i winna jej była wynagrodzenie. Najwyrazniej akceptując to, czarownica przyjmowała swoją należność z niezmiennym gniewem. W połowie jesieni do doliny przybył czarownik Beech, wezwany przez bogatego rolnika, aby wyleczyć jego podagrę. Zatrzymywał się, jak zawsze, na krótko we wsiach Doliny Zrodkowej i spędził jedno popołudnie na Dębowej Farmie badając stan zdrowia Therru i rozmawiając z Tenar. Chciał wiedzieć wszystko, co mogła mu powiedzieć na temat ostatnich dni Ogiona. Był uczniem ucznia Ogiona i gorącym wielbicielem maga Gontu. Tenar przekonała się, że może mówić o Ogionie równie łatwo, jak o innych ludziach z Re Albi, powiedziała więc wszystko, co potrafiła. Kiedy skończyła, zapytał ostrożnie: - A arcymag - czy on przyjechał? - Tak - odrzekła Tenar. Beech, gładkoskóry, czterdziestoletni mężczyzna o łagodnym wyglądzie, ze skłonnością do otyłości, z ciemnymi półkolami pod oczyma, które przeczyły uprzejmości oblicza, spojrzał na nią i nie spytał o nic. - Przybył po śmierci Ogiona. I odszedł - rzekła. I zaraz dodała: - Nie jest już arcymagiem. Wiedziałeś o tym? Beech skinął głową. - Czy jest jakaś wieść o wyborze nowego arcymaga? Czarownik potrząsnął głową. - Niedawno przypłynął statek z Enladów, ale jego załoga nie mówiła o niczym poza koronacją. Byli nią całkowicie pochłonięci! I mam wrażenie, że wszystkie wróżby były pomyślne. Jeśli dobra wola magów jest cenna, to nasz młody król jest bogatym człowiekiem... I aktywnym, jak się zdaje. Tuż zanim opuściłem Yalmouth, z Portu Gont nadszedł lądem rozkaz dla szlachty, kupców oraz burmistrza i jego rady, aby zgromadzili się i dopilnowali, by bailiffowie okręgu byli zacnymi i odpowiedzialnymi ludzmi, gdyż są oni teraz przedstawicielami króla, mają wypełniać jego wolę i stanowią jego prawo. Cóż, możesz sobie wyobrazić, jak powitał to Lord Heno! Heno był sławnym patronem piratów i większość bailiffów i szeryfów morskich z Południowego Gontu długo siedziała u niego w kieszeni. - Znalezli się jednak ludzie, którzy z poparciem króla skłonni byli stawić czoła Lordowi Heno - mówił dalej Beech. - Z miejsca zdymisjonowali starą klikę i mianowali piętnastu nowych bailiffów, przyzwoitych ludzi, opłacanych z funduszu burmistrza. Heno wypadł stamtąd jak burza, poprzysięgając zemstę. To nowy czas! Oczywiście nie od razu, lecz już nadchodzi. Szkoda, że Mistrz Ogion tego nie dożył. - Dożył - odrzekła Tenar. - Kiedy umierał, uśmiechnął się i powiedział: Wszystko się zmieniło... Beech przyjął jej słowa ze zwykłym spokojem powoli kiwając głową. - Wszystko się zmieniło - powtórzył. Po chwili powiedział: - Mała ma się bardzo dobrze. - Tak... Czasami jednak myślę, że nie dość dobrze. - Pani Goho - rzekł czarownik. - Gdybym ja czy jakikolwiek czarownik albo czarownica, czy też, ośmielam się powiedzieć, czarnoksiężnik opiekował się nią i użył dla niej całej uzdrowicielskiej mocy Sztuki Magicznej przez wszystkie te miesiące od czasu, kiedy została skrzywdzona, nie powodziłoby jej się lepiej. Być może nie tak dobrze, jak teraz. Zrobiłaś wszystko, co można było zrobić, pani. Uczyniłaś cud. Wzruszyła ją jego szczera pochwała, a mimo to zasmuciła i powiedziała mu, dlaczego. - To nie wystarczy - rzekła. - Nie potrafię jej uleczyć. Ona jest... Co mam robić? Co się z nią stanie? Boję się. - O nią? - Boję się, ponieważ jej strach przyciąga do niej przyczynę jej obaw. Boję się, ponieważ... Lecz nie mogła znalezć na to słów. - Jeśli będzie żyła w strachu, będzie czynić zło - rzekła wreszcie. - Tego się boję. Czarownik zadumał się. - Myślałem - odezwał się w końcu z wahaniem - że może, jeśli posiada dar, a przypuszczam, że tak, to mogłaby przyuczyć się trochę Sztuki. I gdyby została czarownicą, jej... wygląd nie przemawiałby tak bardzo przeciwko niej. Być może... - Odchrząknął. - Są czarownice, które wykonują bardzo zaszczytną pracę - dodał. Tenar przeciągnęła między palcami trochę nici, którą uprzędła, sprawdzając jej gładkość i wytrzymałość. - Ogion przykazał mi ją uczyć. Naucz ją wszystkiego - powiedział, a potem dodał: Nie Roke . Nie wiem, co miał na myśli. Beech odpowiedział bez wahania. - Chciał powiedzieć, że nauka na Roke - Wyższe Kunszty - nie byłaby odpowiednia dla dziewczyny. Nie mówiąc już o dziewczynie tak upośledzonej. Ale jeśli powiedział, żeby nauczyć ją wszystkiego oprócz tej wiedzy, wyglądałoby na to, że on również zauważył, iż jej droga mogłaby śmiało być drogą czarownicy. - Znowu się zamyślił, z większą pewnością, gdyż miał po swej stronie wagę opinii Ogiona. - Za rok lub dwa, kiedy podrośnie i będzie silniejsza, mogłabyś pomyśleć o poproszeniu Ivy, żeby zaczęła ją odrobinę uczyć. Nie za dużo, oczywiście, dopóki nie otrzyma swego prawdziwego imienia. Tenar odczuła nagły, silny opór wobec tej sugestii. Nie odezwała się ani słowem, ale Beech był wrażliwym człowiekiem. - Ivy jest surowa - rzekł. - Lecz to, co potrafi, robi uczciwie. A nie można tego powiedzieć o wszystkich czarownicach. Słaby jak babskie czary, wiesz i złośliwy jak babskie czary \ Znam jednak czarownice obdarzone prawdziwą mocą uzdrawiania. Uzdrawianie przystoi kobiecie. Jest dla niej naturalne. A dziewczynka mogłaby mieć do tego szczególne zacięcie... skoro sama jest tak poraniona. Tenar pomyślała, że jego życzliwość jest niewinna. Podziękowała mu mówiąc, że musi dobrze zastanowić się nad tym, co powiedział. I naprawdę to zrobiła. Przed końcem miesiąca wieśniacy z Doliny Zrodkowej zgromadzili się w Okrągłej Stodole Sodevy, aby mianować swoich własnych bailiffów i urzędników pokoju i nałożyć na siebie podatek, przeznaczony na pobory dla nich. Takie były królewskie rozkazy, przyniesione burmistrzom i starszyznie wiosek i były wypełniane z ochotą, gdyż na drogach, jak zawsze, było wielu bezczelnych żebraków i złodziei, a rolnicy i wieśniacy gorąco pragnęli porządku i bezpieczeństwa. Powtarzali sobie kilka nieprzyjemnych pogłosek, takich jak ta, że Lord Heno utworzył Radę Aotrów i werbował wszystkich szubrawców w okolicy, by chodzili bandami i rozbijali głowy urzędników królewskich, ale większość ludzi rzekła na to Niech tylko spróbują! Rozeszli się do domów mówiąc sobie nawzajem, ze teraz uczciwy człowiek może nocą spać bezpiecznie w łóżku i że to, co idzie zle, król doprowadza do ładu, chociaż podatki przekraczają wszelkie granice rozsądku i ludzie nigdy nie wyjdą z nędzy, próbując je spłacić. Tenar rada była dowiedzieć się o tym wszystkim, ale nie przejęła się tym za bardzo. Pracowała bardzo ciężko. Odkąd dotarła do domu, niemal bezwiednie postanowiła, że nie pozwoli myśli o Handym czy jakimkolwiek podobnym łotrze rządzić życiem Therru lub jej własnym. Nie mogła stale trzymać dziewczynki przy sobie, a tym samym odnawiała jej obawy, wiecznie przypominające o tym, co nie pozwalało jej żyć. Aby zdrowo się rozwijać, dziecko musi być wolne i musi wiedzieć, że jest wolne. Stopniowo pozbyła się bojazliwego sposobu bycia, wyprostowała się i sama chodziła po farmie i bocznych drogach, a nawet do wioski. Tenar nie udzielała jej ani słowa przestrogi, nawet, kiedy musiała się od tego powstrzymywać. Therru był bezpieczna na farmie, bezpieczna w wiosce, nikt nie zamierzał jej zranić - to należało traktować jako rzecz nie ulegającą wątpliwości. I rzeczywiście Tenar niezbyt często
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|