[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była w ich lekturze, lub też szyła niezliczone ilości garderoby dla spodziewanego syna. Z tego powodu mniej przyjmowali i mniej bywali u znajomych, a Józef więcej miał czasu na kawiarnię ze Swojskim i na długie wizyty u pani Krotyszowej. Od czasu, gdy się tam zadomowił, musiał się też stopniowo pogodzić z dziwnym a wysoce krępującym zwyczajem pani Barbary sypiania w jednym łóżku z figlarną pokojówką i okazywania zupełnego braku zazdrości, gdy ta uważała się za równouprawnioną ze swą panią w pobieraniu świadczeń ze strony jej przyjaciela. Musiał też pogodzić się z tym, że pokojówka także nazywała go Pepi, a raczej po swojemu: Pepciuś. To wszystko gryzło Józefa przez pierwszych kilka tygodni, póki nie zwierzył się z tym w chwili szczerości redaktorowi Swojskiemu. Gdy jednak dowiedział się odeń, że wszystko to jest absolutnie zgodne z niezmienną tradycją domu pani Krotyszowej i że nawet ma swoje dobre strony przestał się martwić, a nawet któregoś dnia przy goleniu się zauważył: Ja rzeczywiście mam w twarzy coś perwersyjnego. Tymczasem z wiosną przystąpiono do dalszych robót w Terkaczach, gdzie mieli spędzić lato, i Józef kilkakrotnie tam jezdził, by jak mówił Lusi dopatrzyć tego Wiązagi. Z wiosną również ruszyły się transakcje Polimportu , który rozwijał się wybornie, chociaż jeden ze wspólników, pan Mech, musiał w tym czasie wyjechać do Gdańska z powodu jakiegoś nieporozumienia z policją. Na szczęście, dzięki wpływom Józefa, wszystko dało się ułożyć pomyślnie, a Mech miał odpowiadać przed sądem z wolnej stopy. Pewnego dnia, pod koniec maja, w przedpokoju mieszkania prezesa Domaszki rozległ się nieśmiały, krótki dzwonek. Stary Piotr uchylił drzwi i zawołał: A, witam, witam panią, prosimy, prosimy, a to synek pani? wskazał na chłopca w gimnazjalnym mundurku. A jakże, synek odpowiedziała pani Natka Cześniakowa, właśnie wczoraj do drugiej klasy gimnazjum zdał egzamin i przyszliśmy podziękować. Czy aby tylko nie spózniliśmy się, bo to z ulicy Freta kawał drogi. Czy jest pan Józef? Jest, jest, a jakże dobrodusznie uśmiechnął się służący zaraz zamelduję. Usadowił ich w bocznym pokoju i wyszedł. Na jego powrót czekali krótko, lecz dowiedzieli się, że jaśnie pan poprosi za parę minut . A w jakimż humorze jest pan Józef? przyciszonym głosem dopytywała się pani Cześniakowa. 155 Dzięki Bogu wrócił od ministra zadowolony, widać powiodło się. O, ja to zaraz wyrozumiem. Jak tylko pan w dobrym humorze, to chodzi po gabinecie, mruczy i te swoje kiwony w ruch puszcza. Pani Cześniakowa nadstawiła uszu i obciągnąwszy kurtkę stojącego obok chłopca, zapytała: %7łe co puszcza? Te, no, kiwony. Te, co to po nieboszczyku świętej pamięci panu Cezarym. Takie znaczy się figurki, co to taki chińczyk czy inszy japoniec zrobiony, że jak tylko palcem dotknąć, to on głową kiwa i kiwa, bez końca. Aha zdziwiła się pani Cześniakowa i to pan Józef zajmuje się tym? Eeee tam, zaraz zajmuje się. Ot, po prostu chodzi, mruczy, a po drodze, przechodząc koło biurka palcem... mach!... i już kiwon głową o tak... tak... Sprytnie tak zmajstrowane. Rozległy się dwa długie dzwonki i Piotr wstał: Jaśnie pan prosi. Popychając przed sobą chłopca weszła Natka do wielkiego gabinetu. Za wielkim jak ołtarz biurkiem siedział pan Józef. Proszę odezwał się nie wstając. Natka, trzymając syna za rękę, drobnym krokiem przeszła przez pokój. Podał jej w milczeniu końce palców i wskazał krzesło, stojące dość daleko od biurka. Chłopak pocałował wuja w rękę i został poklepany po ramieniu: No, winszuję ci, chłopcze. Pokażże swoje świadectwo. Rozwinął papier i przejrzał uważnie. Otrzymałeś dobre stopnie i mam nadzieję, że i dalej będziesz się pilnie uczył, byś wyrósł na pociechę rodzicom i na dobrego obywatela kraju. Tak jest, wujaszku bąknął nieśmiało chłopiec będę się starał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plalternate.pev.pl
|